Carlo Costly, od kiedy odszedł z GKS-u Bełchatów, delikatnie mówiąc nie robi zbyt oszałamiającej kariery. Trochę jak Michał Probierz – w błyskawicznym tempie zdążył zwiedzić trzy kluby. W żadnym z nich się tak naprawdę nie sprawdził – nie strzelał goli i zwykle odchodził po kilku miesiącach. Już nawet w Hondurasie, w którym kiedyś uważano go za czołowego snajpera, nie ma zbyt dobrej opinii. Teraz zatrzymał się w greckiej Verii – tej samej, którą zamiast nowego wynalazku Ireneusza Króla wybrał latem Mirosław Sznaucner – i o dziwo ostatni tydzień przyniósł mu same sukcesy.
Najpierw w niedzielę strzelił gola dającego remis w meczu z Panioniosem (głową w ostatniej minucie), a wczoraj dwa razy pokonał bramkarza AO Xanthi (choć, jak zobaczycie za moment, raz bramkarz pokonał się prawie sam). No, a teraz, po tym przydługawym wstępie, najważniejsze. Nietypowa cieszynka, czyli Carlo Costly wąchający swoje wielofunkcyjne buty.