Reklama

Wiek to tylko liczba. Historia Essama El-Hadary’ego

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2017, 19:22 • 17 min czytania 4 komentarze

Essam El-Hadary już wkrótce może stać się najstarszym zawodnikiem, który wystąpi na mistrzostwach świata. W czerwcu pojedzie z reprezentacją Egiptu na swój pierwszy mundial. Będzie miał 45 lat. Przebył długą drogę, pełną zakrętów i trudnych, nieoczywistych decyzji. Wyróżniał się od dziecka, ale w tamtym okresie nie miał łatwo. Ojciec robił wszystko, aby wybić mu z głowy grę w piłkę. Spalił jego bramkarski strój, a gdy to nie pomogło, starał się, by ten nie miał jak dojeżdżać na treningi. Bramkarz jednak się nie zraził, dzień w dzień truchtał czternaście kilometrów w dwie strony, a za kilka miesięcy spełni jedno ze swoich największych marzeń – zagra na wielkim turnieju, choć kilka lat temu kompletnie zrezygnowano z powoływania go do kadry, a w marcu 2016 dostał zaproszenie z myślą o byciu czwartym bramkarzem.

Wiek to tylko liczba. Historia Essama El-Hadary’ego

*

25 marca 2016. Essam El-Hadary wraca do reprezentacji po blisko półtorarocznej nieobecności. Wypadł z kadry w listopadzie 2014. Hector Cuper przywrócił go dopiero na marcowy dwumecz z Nigerią w ramach eliminacji Pucharu Narodów Afryki. Nie zagrał wtedy ani minuty, odgrywał rolę czwartego bramkarza, ale już trzy miesiące później, przy okazji następnego zgrupowania, rozegrał pełne dziewięćdziesiąt minut w starciu z Tanzanią. – Gdybyś poprosił mnie, żebym pozbierał pachołki lub nosił buty młodszym zawodnikom, zrobiłbym to natychmiast. To wielki zaszczyt wrócić do kadry i nieważne, że przewidziana jest dla mnie rola głębokiego rezerwowego. Przez jakiś czas tak to wyglądało. El-Hadary co prawda nie nosił pachołków, ale nie miał też jakichś większych perspektyw na występ w zbliżającym się wielkimi krokami Pucharze Narodów Afryki. W datowanym na początek 2017 roku turnieju miał być zaledwie trzecim bramkarzem, mentorem dla młodszych, jednak los okazał się przewrotny i bardzo łaskawy.

Na gabońskiej ziemi Egipt mierzył się najpierw z Mali. El-Hadary usiadł na ławce, bo przed turniejem kontuzji doznał nominalny drugi bramkarz, Sherif Ekramy. Z kolei pierwszy wytrzymał na boisku zaledwie 25 minut. Wtedy właśnie zszedł z boiska z urazem. Jak widać, piłkarscy bogowie nie chcieli, żeby Essam podczas tak ważnego turnieju kisił się na ławce. Wskoczył do bramki i zachował cztery czyste konta z rzędu, a pierwszego gola wpuścił dopiero w półfinałowym starciu z Burkina Faso, gdzie i tak zrehabilitował się w rzutach karnych. Wybronił dwie jedenastki, w tym – co ciekawe – jedną wykonywaną przez 20-letniego bramkarza rywali, Kouakou Herve Koffiego, urodzonego pół roku po debiucie El-Hadary’ego w kadrze. Został bohaterem, ale stracona bramka długo w nim siedziała. Był to bowiem pierwszy wpuszczony przez niego gol w Pucharze Narodów Afryki od blisko… jedenastu godzin! Absolutny rekord. W ramach PNA 2017 pobił też inny – stał się najstarszym zawodnikiem w historii turnieju. Wcześniej tytuł należał do Hossama Hassana, który jest ewenementem na skalę światową. W reprezentacji wystąpił 170 razy, co czyni go jednym ze światowych rekordzistów. Miał 39 lat, kiedy w 2006 wystąpił na PNA w Egipcie. El-Hadary był o pięć lat starszy.

– Wszyscy pytają mnie o wiek i relacje z kolegami. Fakt, że na przykład nasz skrzydłowy Ramadan Sobhi jest rówieśnikiem mojej córki w niczym mi nie przeszkadza. Traktuję kolegów jak braci. Nie każę im zwracać się do mnie jakoś inaczej. Nieważne, że jestem znacznie starszy, oficjalne relacje nie są nam potrzebne. Daję im też wskazówki, bo taka jest moja rola jako kapitana i starszego przyjaciela. Często opowiadam im o starych czasach. Chłopaki chętnie słuchają.

Reklama

Egipt przegrał w finale z Kamerunem 1:2, ale dla Essama to był przełomowy turniej. Nikt już nie miał wątpliwości, kto zasługuje na miejsce w egipskiej bramce.

– Essam początkowo nie znajdował się w naszych planach. Jednak forma, jaką prezentował w klubie, zmusił nas, żeby wykręcić jego numer i zadzwonić. Kiedy dzwoniłem do niego w marcu przed meczem z Nigerią, traktowałem go jako alternatywę, bardziej numer trzy-cztery. Teraz jest numerem jeden. On jest niezniszczalny!

Ahmed Naqy, trener bramkarzy reprezentacji Egiptu.

*

8 października 2017. Egipt z El-Hadary’m w bramce pokonał Kongo 2:1 i zapewnił sobie awans do przyszłorocznego mundialu. Kraj ogarnęła euforia. Część ulic w Kairze i innych, mniejszych miejscowościach została całkowicie zamknięta. Samochody nie miałyby czego szukać pośród masy ludzi intonujących przeróżne przyśpiewki, wiwatujących, krzyczących i oddających hołd bohaterom narodowym – piłkarzom. Ludzie machali flagami, a policja nie miała za wiele do roboty. Po prostu patrzyła. Pewnie była też trochę zdziwiona, bo jest raczej przyzwyczajona do regularnych zamieszek, aniżeli radosnych manifestacji. Tym razem było inaczej, a futbol choć na chwilę połączył ze sobą część społeczeństwa. To nie były zamieszki – to była jedna wielka impreza. Egipt zakwalifikował się do mistrzostw świata pierwszy raz od 27 lat.

Ich długa nieobecność nie wzięło się z faktu, że nagle studnia z talentami wyschła. Od ostatnich mistrzostw świata na których wystąpili (1990 rok) czterokrotnie sięgnęli po PNA. Niektórzy wiążą ich nieobecność z politycznymi wstrząsami. Wiemy przecież o katastrofie na stadionie Port Said i zamachu stanu w 2013. Liga została zawieszona, przez dłuższy czas nie grała, a to na pewno nie pomagało. Jeśli kiedykolwiek usłyszeliście o meczu ligi egipskiej, to bardzo możliwe, że było to właśnie przy okazji wspomnianej sytuacji. W tamtejszym okresie spotkania pomiędzy Al-Masry i Al-Ahly były meczami podwyższonego ryzyka. Od samego starcia ważniejsze było bowiem to, co działo się na trybunach. Kibice obu drużyn już od pierwszej minuty lubili bowiem podgrzewać atmosferę i prowokować rywali.

Reklama

Wspomniane spotkanie Al-Masry ostatecznie wygrało 3:1, a po meczu zaczęło się prawdziwe piekło. Ekipa gospodarzy chwyciła w ręce noże, kamienie, pałki i ruszyła na sąsiednie sektory, na których siedzieli fani przyjezdnych. Co się działo później – nietrudno się domyślić. Podczas ataku zginęło 79 osób i jakieś tysiąc zostało rannych.

Przyznajcie sami – taka patologia i odwołanie przez nią rozgrywek ligowych nie może mieć dobrego wpływu na nic. Dowód, już abstrahując od nieobecności na MŚ – po rewolucji w 2013 Egipcjanie nie zakwalifikowali się do trzech kolejnych PNA. Zagrali dopiero we wspomnianym 2017.

Trudno bawić się w coś tak trywialnego, jak sport, gdy w międzyczasie rozpada się naród.

Na szczęście po jakimś czasie sytuacja się unormowała, a finał mistrzostw kontynentu na początku roku i awans na mundial po koniec pozwolił choć częściowo zapomnieć o wszystkich przykrościach wyrządzonych w przeszłości. Egipt znów wrócił na piłkarską mapę.

xdNaS1w

*

– Myśleliśmy o mistrzostwach świata nawet podczas jedzenia i snu.

– Mogę zostać najstarszym zawodnikiem w historii mundialu? Zdaję sobie z tego sprawę, ale na razie się na tym nie skupiam. Wszelkie osiągnięcia osobiste nadejdą z czasem. Wiadomo bowiem, że osobiste pochwały względem danych zawodników to naturalna kolej rzeczy po tak dużym sukcesie, jakim jest awans na ten turniej.

W ramach dopełnienia – jeżeli El-Hadary wystąpi na mistrzostwach świata w Rosji, pobije wyczyn Faryda Mondragona z 2014 roku. Kolumbijczyk miał wtedy 43 lata, Egipcjanin będzie miał 45.

*

EU8qa8b

Nawiązując do smutnych czasów w egipskiej piłce, można dojść do wniosku, że przez te wszystkie lata przeplatających się nawzajem sukcesów i katastrof bardzo niewiele było w tym wszystkim, nazwijmy to, „stałych”. Osób spinających klamrą wszystkie wydarzenia. Trenerzy byli zatrudniani i zwalniani. Sezony były rozpoczynane i przerywane – niektóre dokończone, niektóre porzucone. Turnieje były wygrywane, przegrywane, lub Egipcjanie w ogóle na nie nie jechali. Ale zawsze był tam jeden człowiek, który trwał w tej reprezentacji od lat i był gotowy do wykonania każdego zadania. To oczywiście Essam El-Hadary.

Jego początki nie były najłatwiejsze. Co prawda nie wychowywał się w biedzie, miał możliwości, by się uczyć i rozwijać. Problem w tym, że to kompletnie nie był jego świat. Wolał grać w piłkę, co nie podobało się negatywnie nastawionemu do futbolu ojcu.

Jego historia zaczyna się typowo jak w przypadku innych egipskich dzieci – od grania na ulicy. W wieku sześciu lat wyróżniał się na tle rówieśników, ale marzył o zdobywaniu bramek i efektownych dryblingach, więc wcielił się w rolę napastnika. Podejrzewamy, że był jeszcze jeden powód – wydawał się szybki, gibki i sprawny. Nie pasował do osławionej zasady „gruby na bramkę”. Podczas jednego z meczów postanowił jednak diametralnie zmienić swoją boiskową pozycję. Dzięki tej wydawałoby się niewinnej decyzji El-Hadary zapoczątkował długą i owocną karierę. To był przełomowy moment. Gra na bramce bardzo mu się spodobała – wreszcie znalazł swoje miejsce na boisku. Na stałe został goalkeeperem swojej podwórkowej drużyny. Już wtedy cechowało go poświęcenie i duża odwaga. Zachęcał kolegów z zespołu, żeby mierzyć się z mocniejszymi zespołami, podejmować starszych kolegów, a nie tylko i wyłącznie oklepywać rówieśników.

Pasji syna sprzeciwiał się jednak ojciec – Pan Kamal. Nie chciał, by Essam został bramkarzem. Zaplanował dla syna inną drogę rozwoju. Miał nadzieje, że El-Hadary po skończeniu szkoły pójdzie na uniwersytet. Chciał, by syn kontynuował naukę i nie musiał pracować w małym rodzinnym warsztacie. Edukacja miała mu zapewnić godną przyszłość. Bramkarz jednak nie chciał słuchać rad swojego ojca. Wyżej od nauki stawiał spełnianie swoich snów. Futbol całkowicie go pochłonął, a uzyskanie dyplomu uniwersyteckiego było dalekie od jego marzeń. Nie raz i nie dwa komunikował to ojcu, ten jednak nie zamierzał odpuścić i robił wszystko, co możliwe, by syn nie grał w piłkę. Pewnego razu… spalił przy nim jego strój bramkarski! Cały czas przypominał mu, że ewentualne porzucenie lekcji na koszt piłki będzie decyzją, którą młody będzie żałował do końca życia.

Uparty chłopak jednak nigdy się nie poddał i nie porzucił swoich marzeń. Wybrał szkołę rolniczą tylko dlatego, że ta miała wówczas najlepszą drużynę piłkarską. Niedługo później El-Hadary stał się podstawowym bramkarzem w najlepszej drużynie tej placówki. Oczywiście szybko został też najlepszym bramkarzem w całej lidze licealnej. Na turniejach zasłynął ze… strzelania goli. Kilkukrotnie udało mu się sprawić, że bramkarze drużyn przeciwnych czuli się jak Tomasz Kuszczak po meczu z Kolumbią w 2006.

Zresztą w dorosłej karierze też zdarzyło mu się pokonywać bramkarzy rywali. W 2002 roku w meczu Superpucharu Afryki przeciwko Kaizer Chiefs zdobył gola z 70 metrów strzałem z rzutu wolnego pośredniego. Dwa lata później strzelił kolejną bramkę:

Trenerzy szybko dostrzegli w nim kwitnący talent i zaproponowali przejście do drużyny młodzieżowej Damietta SC, czyli najlepszej ekipy w mieście.

W międzyczasie, kiedy kariera El-Hadary’ego nabierała rozpędu, ojciec niemal nie popadł w depresję z powodu rozpaczy. Wszystko przez to, że Essam wciąż nie rzucił futbolu. Doszło nawet do tego, że ojciec odmówił przekazania mu pieniędzy, by nie mógł dojeżdżać na treningi swojej nowej drużyny. Siedziba Damietty była bowiem oddalona o siedem kilometrów od ich domu. To była ostatnia próba wygaszenia w synu pasji do piłki. Nic go jednak nie zraziło. Postanowił pokonywać te siedem kilometrów pieszo. Tak, codziennie truchtał łącznie czternaście kilometrów – w tę i z powrotem, aby tylko być obecnym na treningu. Wyobrażał sobie, że to część jego codziennego treningu. Trzeba przyznać – od dziecka trenował trochę więcej niż rówieśnicy. Jego determinacja i wola osiągnięcia sukcesu była niesamowita i wykraczała poza skalę. Damietta U-21 stanowiła poważniejsze początki. Zaczął w drugiej drużynie juniorskiej, można powiedzieć w rezerwach, ale szybko przeniesiono go do pierwszej. Po jakimś czasie zaczęło się wzmagać zainteresowanie klubów egipskiej ekstraklasy. Essam uważał jednak, że jeżeli marzy się o osiągnięciu czegoś w futbolu, to powinno się najpierw przebić w drużynie ze swojego rodzinnego miasteczka. Odrzucił więc wszystkie oferty i pozostał w występującej w drugiej lidze drużynie.

Opłaciło się, bo wkrótce zwrócił na niego uwagę szkoleniowiec „jedynki”. Kariera rozwijała się błyskawicznie. Niedawno przyszedł do klubu, a po kilku miesiącach stał się pierwszym bramkarzem drugoligowca. Bronił tam przez cztery sezony – od 1991 do 1994 roku. Dzięki temu służbę wojskową mógł odbyć w sportowej drużynie egipskiej armii i nie musiał zawieszać przygody z piłką.

Kiedy ojciec widział jego występy, zaczynał nieśmiało dochodzić do wniosku, że jego syn „być może” ma jakiś tam talent…

Do podobnego wniosku doszedł holenderski selekcjoner reprezentacji Egiptu, Nol de Ruiter. W sezonie 1993/94 Damietta wygrała ligę i awansowała do ekstraklasy, a Holender przejął drużynę narodową. Dochodziły go głosy o bardzo zdolnym młodym bramkarzu grającym na drugim poziomie rozgrywkowym, więc poleciał do Damietty, by zobaczyć go na żywo po raz pierwszy w życiu. Trafił na mecz z Port Fouad. El-Hadary zachował tego dnia czyste konto. Niedługo później otrzyma powołanie od drużyny narodowej. Niech o skali tego osiągnięcia świadczy fakt, że to był pierwszy taki przypadek w egipskim futbolu, kiedy zawodnik z drugiej ligi otrzymał powołanie do kadry. Na pierwszym zgrupowaniu odgrywał co prawda rolę czwartego bramkarza, ale i tak to była dla niego ogromna gloryfikacja.

W tym samym sezonie opinię jego taty, jak i selekcjonera podzielił również legendarny Saleh Seleem, prezes klubu Al-Ahly Kair, który zaproponował młodemu bramkarzowi spotkanie w swoim biurze. Cel mógł być tylko jeden – podpisanie kontraktu.  Saleh Seleem to jedna z ikon egipskiego futbolu, nie mogło więc dziwić, że El-Hadary nawet przesadnie nie zwracał uwagi na pensję. Przyznawał co prawda, że zaproponowano mu lepsze pieniądze niż w swoim obecnym klubie, ale nie to było dla niego najważniejsze. Liczyła się możliwość gry w utytułowanym klubie, którego właścicielem jest tak sławna osoba.

Kontrakt został więc niezwłocznie podpisany. Seleem nalegał, by El-Hadary dołączył do drużyny już w sezonie 1993/94, ale bramkarz chciał dokończyć jeszcze to, co zaczął w swoim rodzinnym miasteczku. Marzył o wprowadzeniu Damietti do pierwszej ligi i ostatecznie mu się to udało. Po wszystkim z czystym sumieniem mógł przejść do Al-Ahly. Inne znane egipskie kluby, jak Zamalek bardzo żałowały, że do nich nie dołączył. Proponowali mu pewne miejsce w bramce, z kolei w Al-Ahly znajdowali się już trzej uznani bramkarze. Ahmed Shobeir, Mostafa Kamal i Taban Sotto, który był wtedy jednym z najlepszych goalkeeperów na Czarnym Lądzie. Po sezonie doszło jednak do kilku przetasowań, a El-Hadary stał się zmiennikiem Shobeira. Ten szybko odniósł kontuzje, więc Essam jeszcze szybciej stał się pierwszym bramkarzem tego utytułowanego klubu. Debiut wypadł okazale. Zachował czyste konto, a jego zespół wygrał z Elismailly aż 6:0.

W Al-Ahly spotkań Ahmeda Naqy’ego, obecnego trenera bramkarzy w reprezentacji. Essam zawdzięcza mu bardzo wiele i kto wie, czy to przypadkiem nie on miał największy wpływ na jego długowieczną karierę. El-Hadary bowiem nawet nie myśli o zawieszeniu butów na kołku po mundialu – on chce grać do pięćdziesiątki! – Zawsze byłem bardzo zdeterminowany i wytrwały, by cały czas grać. Taki mam charakter. Za czasów mojej gry w Al-Ahly Ahmed Naqy powiedział mi słowa, które do dziś rozbrzmiewają mi w pamięci. „Przestać grać to sobie możesz po skończeniu pięćdziesiątki!” Nie ma jednak co ukrywać. Gdybym nie miał w perspektywie możliwości spełnienia mojego snu, gry na mundialu, pewnie nie ciągnąłbym mojej kariery aż tak długo. Nie chcę jednak gdybać – fakt, że mam szansę wystąpić na mistrzostwach świata, daje mi ogromną motywację, by kontynuować dalszą grę i spełnić swoje dotąd niezrealizowane marzenie.

W kadrze zadebiutował tuż przed przenosinami do Al-Ahly. Miało to miejsce 26 marca 1996. Żeby uzmysłowić sobie, jak dawno to było, podajemy kilka wydarzeń z tamtego okresu:

– Widzew awansował do Ligi Mistrzów,

– Zimą Jacek Magiera przechodzi z Rakowa do Legii,

– Łukasz Surma zadebiutował w Ekstraklasie,

– Odbyło się pierwsze losowanie Multilotka,

– powstała sieć komórkowa Era i Plus.

W jego reprezentacyjnej karierze nie brakowało sukcesów. Stał się ekspertem od wygrywania Pucharu Narodów Afryki. Pierwsze takie rozgrywki wygrał już w 1998, kiedy usiadł na ławce w jednym z meczów. Podobnie było dwa lata później, na ostatnim takim turnieju, który spędził w pozycji siedzącej. Pierwszy turniej, gdzie grał, to 2002 rok. Prezentował się dobrze, ale Egipt odpadł z Kamerunem w ćwierćfinale. El-Hadary’emu udało się za to zwyciężyć cztery lata później – w 2006. Potem także w 2008 i 2010.

2006 był jednak wyjątkowy. Goalkeeper miał 33 lata, gdy jego kraj gościł mistrzostwa kontynentu. Zdecydowanym faworytem tamtego turnieju wydawała się przepełniona gwiazdami Nigeria. To była mieszanka młodości i doświadczenia. Austin Jay Jay Okocha, Wilson Oruma, Julius Aghahowa, Garba Lawal, Obinna Nsofor, Taye Taiwo, Obi Mikel i bramkarz Vincent Enyeama.

Nigeria przegrała jednak w półfinale 0:1 z WKS-em po golu Drogby na początku drugiej połowy. Tym samym WKS stał się głównym faworytem do zdobycia tytułu – Faraonowie w finale może nie mieli odgrywać roli kopciuszka, ale na pewno ich sukces zostałby okrzyknięty jako niespodzianka.

I w rzeczy samej – to była niespodzianka.

Finał był bardzo wyrównany, a rozstrzygnęła go seria jedenastek. El-Hadary uratował Egipt od rozpaczy. Wyjął dwie jedenastki. Nie trafili Bakary Kone i Didier Drogba.

wBQeuzL

Ten sam Didier Drogba nazwał go później najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć.

– Nienawidzę patrzeć, jak koledzy z zespołu płaczą po zakończeniu meczu piłkarskiego, szczególnie gdy sam jestem na boisku i jestem zaangażowany we wszystkie wydarzenia. Możesz sobie wyobrazić, jaka panowałaby atmosfera, gdybyśmy utracili tytuł na naszej ojczystej ziemi. Spójrz na naszego prezydenta, oglądającego mecz na VIP-ach. Moi przyjaciele i członkowie rodziny też to oglądali. Cieszę się, że wygraliśmy to trofeum.

W Pucharze Narodów Afryki wciąż ma szansę wyrównać jeszcze jeden rekord. W 2017 wziął udział w siódmym takim turnieju. Jeśli Egipt zakwalifikuje się do kolejnej edycji, a El-Hadary zostanie powołany, wyrówna rekord Rigoberta Songa. Kamueruński obrońca wystąpił w ośmiu mistrzostwach Afryki.

*

El-Hadary słynie ze sprytnej gry na czas. Warto zwrócić na to uwagę podczas mistrzostw świata. Upada praktycznie przy każdym fizycznym kontakcie. Gdy ktoś go lekko dotknie, pada na ziemi i kradnie kilka sekund. Podobnie dzieje się, gdy złapie piłkę. Jego gra na czas powoli staje się legendarna.

– Lubię nieraz pograć na czas, nie będę ukrywał. Nie widzę w tym nic złego, gdy robi się to w odpowiednim momencie. Skąd to się wzięło? Kiedyś, jeszcze jak grałem w turniejach w liceum, mierzyliśmy się z bardzo silną drużyną. Prowadziliśmy 1:0, a ja przy każdym kontakcie z piłką starałem się ukraść kilka sekund. Nie powiem, że mi się to spodobało, ale bawili mnie rywale, którzy co chwilę się denerwowali. W jakimś stopniu wytrącałem ich z równowagi.

*

– Nie zwracam uwagę na swój wiek. Czuję się, jakbym miał dwadzieścia lat.

*

Obecnie ma 156 występów w kadrze. Zaledwie trzech innych bramkarzy ma od niego więcej występów w swoich reprezentacjach – Gianluigi Buffon, Iker Casillas, i  Saudyjczyk Mohamed Al-Deayea.

W kwestii Buffona… El-Hadary zaraz po odpadnięciu Włochów w barażach ze Szwedami okazał Gigiemu wsparcie. Egipcjanin wysłał krótką, serdeczną wiadomość do bramkarza, który po meczu zakomunikował zakończenie kariery reprezentacyjnej. Obiecał nadrobić jego nieobecność.

iT9cWHf

*

W karierze reprezentował głównie afrykańskie kluby, choć obecnie broni barw Al-Taawon z Arabii Saudyjskiej. Do Europy wyjechał w 2008 roku, mając 35-lat. Nic dziwnego – po udanym PNA był łakomym kąskiem na rynku transferowym. Tym bardziej że był ponoć kompletnie darmowy. „Ponoć”, bo pominięcie przy jego transferze zdania egipskiego Al-Ahly otworzyło puszkę Pandory.

El-Hadary podpisał czteroletni kontrakt z FC Sion, rozpoczął przygotowania ze szwajcarskim klubem i stanął między słupkami tegoż, mimo posiadania ważnej umowy z Al-Ahly. Constantin, jak zwykle pewny siebie, ściągnął chłopaka, kompletnie pomijając afrykański zespół, tak jakby regularnie występująca w tamtejszym odpowiedniku Ligi Mistrzów ekipa była jakąś podwórkową drużyną szóstek. Naturalnie Egipcjanie nie do końca zgadzali się z tak swobodnym wyciąganiem zawodników ze swojego zespołu i zgłosili skargę do FIFA. Bramkarz najpierw wrócił na kilka treningów do Egiptu, potem znów był w Szwajcarii, w międzyczasie (dokładnie po dwóch miesiącach) federacja ogłosiła werdykt – Sion może wystawiać El-Hadariego z czystym sumieniem. Al-Ahly znów wpadło w szał i oczywiście odwołało się od decyzji. Na rok sprawa ucichła, ale niemal dokładnie dwanaście miesięcy po pierwszej decyzji FIFA, Egipcjanie (tak, tak, właśnie oni) ogłosili, że ich odwołanie przyniosło skutek i FC Sion wkrótce poniesienie konsekwencje swojego postępowania. Okazało się, że informacje Al-Ahly nie wzięły się znikąd i tak, szesnaście miesięcy po pierwszej dezercji bramkarza z Egiptu, po trzydziestu występach na szwajcarskich boiskach i setkach włosów wyrwanych z głów przez działaczy z północy Afryki – El-Hadari wrócił do kraju z karę czterech miesięcy dyskwalifikacji. Sion? Zakaz transferowy na dwa kolejne okienka plus kara finansowa.

Po grze w Szwajcarii, jeszcze przed zawieszeniem, zdążył rozegrać cztery mecze dla Zamaleku Kair, czyli drużyny znienawidzonej przez fanów Al-Ahly.

Do Europy mógł trafić już wcześniej, ale w 2005 roku Al-Ahly odrzuciło ofertę Besiktasu. Zawsze marzył o grze w Premier League i w pewnym momencie było bardzo blisko, żeby jego marzenie się urzeczywistniło. W 2011 roku El-Hadary spróbował tego samego numeru, co ze Sionem – chciał podpisać kontrakt z Hull City, mając ważną umowę z Al-Merreikh Omdurman. Tym razem jednak nie robił z tego tajemnicy, Sudańczycy nie zgodzili się na transfer, więc El-Hadary pozostał w klubie. Może i na swoje szczęście, bo pewnie wywołałby kolejne zamieszanie. Daily Mail pisało też o zainteresowaniu ze strony Newcastle i Wigan. – Było kilka wstępnych zapytań, kilka klubów z ligi angielskiej wykazywało zainteresowanie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło –  przyznał jego agent Bryan Yeubrey.

*

Za około siedem miesięcy Essam El-Hadary prawdopodobnie otrzyma szansę na debiut w mistrzostwach świata. Jego przykład idealnie ilustruje, jak ważna obok umiejętności, które niewątpliwie posiadał, jest też zawziętość i determinacja. Pomimo 44 lat na karku jego pasja nie zanika. Udowadnia, że wiek to tak naprawdę tylko liczba.

Nie jest wybitnym bramkarzem, nie może równać się z Buffonem czy Casillasem, ale może pochwalić się jedną z najdłuższych i najbarwniejszych karier wśród uczestników mundialu. Jest w niej wszystko – trudne początki, ojciec niepodzielający pasji syna, awans ze swoim lokalnym klubem do ekstraklasy, transfer do krajowego potentata, debiut w kadrze, rekord za rekordem, zamieszanie w Europie… oj, Essam nie nudził się podczas swojej kariery.

Będzie miał co wspominać.

– W mojej piłkarskiej karierze zrobiłem prawie wszystko. Zdobyłem 37 trofeów i przeżyłem mnóstwo niezapomnianych chwil jak na przykład nasze zwycięstwo z Włochami podczas Pucharu Konfederacji w 2009 roku. Jedyną jak dotąd niedoścignioną dla mnie rzeczą był występ na mistrzostwach świata.

Jeszcze tylko siedem miesięcy i marzenie się spełni. Zegar tyka.

Norbert Skórzewski

https://twitter.com/NSkorzewski

Najnowsze

Weszło

Komentarze

4 komentarze

Loading...