Osiem lat temu. Życiowo – wcale nie tak dawno. Część z was pewnie wciąż tkwi w tej samej robocie, w tym samym związku i nie ma w tym nic szczególnie dziwnego. Piłkarsko – epoka. Osiem lat temu Atletico Madryt w fazie grupowej Ligi Mistrzów kończyło z bilansem bramkowym 3:12, na równi punktami z APOEL-em Nikozja, a Juventus spadał do Ligi Europy z grupy, którą przed Bayernem wygrało Bordeaux. Dokładnie osiem lat temu zaś, co do dnia, bramkę Chelsea w meczu na Stamford Bridge pakował… Marcin Żewłakow.
Dzięki remisom z Atletico, Cypryjczycy bynajmniej nie jechali zagrać w ostatniej kolejce o nic – mieli realną szansę, by spaść na cztery łapy do Ligi Europy, z nie najsłabszej przecież grupy LM. Z Chelsea, Atletico, a także Porto. I dzięki Żewłakowowi przez kilkanaście minut, niemal przez kwadrans, mieli w Londynie wynik absolutnie wymarzony.
Co prawda gol padł ze spalonego, no ale skoro sędzia nie gwizdnął… Gorzej poszło Cypryjczykom jednak utrzymywanie wyniku, bo w 19. minucie prowadzenie odebrał Michael Essien, a siedem minut później Drogba wybił APOEL-owi z głowy marzenia o wygranej. Nie zmienił już tego późny gol Mirosavljevicia z 87. minuty.
Ostatecznie zmagania w grupie skończyły się następująco:
1. Chelsea – 14 pkt
2. FC Porto – 12 pkt
– – – – – – – – – – – – – – –
3. Atletico Madryt – 3 pkt
– – – – – – – – – – – – – – –
4. APOEL – 3 pkt
Chelsea i Porto wcale nie zaszły jednak dużo dalej, bo obie ekipy skończyły swoją przygodę na 1/8 finału, po dość bolesnych doświadczeniach. Chelsea zebrała 1:3 od Interu, Porto – 2:6 od Arsenalu. Znacznie więcej ugrało Atleti, które… wygrało wtedy całą edycję Ligi Europy. Ligi Europy, którą APOEL-owi wydarło w fazie grupowej LM tylko jednym golem strzelonym Cypryjczykom na wyjeździe.
I owszem, Żewłakow może wspominać, że osiem lat temu Chelsea odebrała jego kolegom szansę gry w LE. Ale wspomnienia z radości po golu strzelonym Rossowi Turnbullowi przy ponad 40 tysiącach ludzi na Stamford Bridge „Żewłakowi” nikt i nic już nie zabierze.