Reklama

Leo nie lubi pracować z nowymi ludźmi. Chce działać z tymi, których darzy sympatią

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2017, 10:36 • 6 min czytania 3 komentarze

Przy którym transferze doradził Davidowi Moyesowi? Za co Cristiano Ronaldo chciał go pozwać i w jakim świecie żyje Portugalczyk? Dlaczego CR7 nie ufa kobietom? Co sprawiało, że Barcelona Guardioli miała w sobie więcej romantyzmu niż ekipa Luisa Enrique? Czy gdyby Messi urodził się w Australii, nie byłby Messim? Kto załatwił mu wywiad z Sir Aleksem Fergusonem? Dzisiaj przypominamy wywiad Tomka Ćwiąkały z Guillemem Balague, jednym z topowych dziennikarzy sportowych. Dużo smaczków zza kulis wielkiej piłki.

Leo nie lubi pracować z nowymi ludźmi. Chce działać z tymi, których darzy sympatią

Trzeba przyznać, że wyczerpał pan temat pt. „Leo Messi”.

Wręcz przeciwnie, absolutnie nie wyczerpałem, ale pozwól, że wytłumaczę cały proces. Kiedy skończyłem książkę o Pepie, uznałem, że czas na Messiego. Po prostu wypadało to napisać. Skontaktowałem się z rodziną Leo, ale początkowo usłyszałem odmowę. – Nie, nie chcemy tego – odpowiedzieli. Tłumaczyłem, że – nie licząc Hiszpanii i Argentyny – ludzie nie wiedzą o Messim zbyt wiele. Wiedzą, że przeszedł kurację hormonalną, jest świetnym piłkarzem, wyjechał w młodym wieku z Argentyny i niewiele więcej. Jego bliscy odpowiedzieli, że ci, którzy do tej pory pisali o nim książki, nie kontaktowali się z nimi i powtarzali kłamstwa. Stąd odmowa.

Jakie kłamstwa?

Głównie sprawy związane z szatnią, które nie miały miejsca. Na przykład, że Leo wziął puszkę Pepsi i rzucił nią w Guardiolę. To kłamstwo, które wypłynęło w książce, zaczęło żyć własnym życiem i dziś jest uznawane za prawdę. Nie przestawałem jednak próbować:

Reklama

– To nie ma być autobiografia Messiego, tylko moja książka o nim. Możemy nad tym popracować razem.

– Pozwól nam to przemyśleć, za jakiś czas oddzwonimy.

Po dwóch tygodniach powtórzyli to samo, ale potem stopniowo kolejne drzwi się otwierały. Na koniec powstało 600 stron. Chciałem pomóc zrozumieć, że Messi to nie tylko Messi. Messi to Argentyna. To sposób rozumienia futbolu w tym kraju. To cała historia rodziny. Wszyscy wiemy, że Leo jest najlepszy. Ale dlaczego? Skąd to się wzięło? Za tym wszystkim stoi psychologia i masę innych czynników. Ta książka to coś bardziej kompletnego niż zwykła biografia. – Okej, jeżeli chcesz, możesz użyć słowa „autoryzowany”. Nikomu wcześniej na to nie pozwoliliśmy – usłyszałem na koniec od rodziny Leo. Temat mógł być wcześniej wyczerpywany, ale źle. W mojej książce starałem się to wszystko ładnie ułożyć.

Po drodze odbył pan masę podróży. Między innymi do Rosario, które jest opisane wyjątkowo szczegółowo.

Co dwa osiedla stoi tam boisko. Każdy albo jest zawodnikiem, albo zawodniczką, albo sędzią, albo jeszcze kimś innym w piłce. Wszyscy zajmują się futbolem. W juniorach Newell’s Old Boys trenuje 800 dzieciaków i ci najlepsi to naprawdę bardzo wysoka klasa. Gdyby Messi urodził się w Australii, nie byłby Messim. Rosario to nieprawdopodobnie piłkarskie miejsce. Może za bardzo je idealizuję w książce, ale… Jeżeli twoim przewodnikiem jest Santi Solari, na asado zaprasza cię Quique Dominguez, jeden z byłych trenerów Leo, a do tego możesz przejść się przez miasto, w którym Messi się wychował i zobaczyć jego dom, to miejsce naprawdę cię oczaruje. Rosario ma też oczywiście drugą twarz – pełną przemocy, agresywną i biedną. Starałem się to zrównoważyć. Byłem też w innych miejscach. Poleciałem na przykład do Belgii, by spotkać się z Victorem Vazquezem, który grał z Leo w juniorach, a dziś występuje w Club Brugge.

Z którym z topowych piłkarzy najlepiej się panu współpracuje?

Reklama

Xavi Hernandez i Xabi Alonso to fanatycy piłki, którzy rozumieją wartość dobrej rozmowy. Kto jeszcze? Pep Guardiola, Ferguson lub Iniesta. No i Cruyff, z którym rozmowy to prawdziwy luksus.

Z którymś z nich powstaną kolejne książki?

Mam kontrakt na jeszcze dwie. Myślę o jednej niezwiązanej z piłką. Może Djoković albo Federer? Ktoś z elity innego sportu? Jeszcze nie wiem, mam kilka pomysłów. Wracając do pytania – każdego trzeba ocenić indywidualnie. Messi nie lubi opowiadać. Wysilasz się z przygotowaniem, a tu nic. Zawsze jednak powie coś, co można wyłapać. Choćby jedną rzecz. Sprawdź mój ostatni wywiad z nim na Yahoo. Czy widzi swoją przyszłość w Barcelonie? „Na tę chwilę tak, ale…”. Pozostawia wątpliwość. Cristiano to natomiast maszyna PR-owa. Wszystko w celu budowania wizerunku. Początkowo miałem z nim przygotować tę książkę, ale gdy napisałem, że nazwał Messiego motherfucker, to zagroził, że poda mnie do sądu.

Ale nie podał.

Nikt nie dzwonił. Książkę rozpoczynam jednak od tego wątku, bo jest interesujący. Dlaczego jednak nie piszemy jej razem? Przemyślałem to i doszedłem do wniosku, że jeżeli mam pracować z nimi – z Cristiano i Mendesem – to będą chcieli, by książka stała się częścią całej tej kampanii budującej ich wizerunek. Tego nie chciałem.

Tak jak film…

… który wyszedł w podobnym terminie jak książka, ale to przypadek, bo kontrakt podpisałem dwa i pół roku temu i nic o filmie nie słyszałem. To historia Ronaldo i Mendesa opowiedziana przez Ronaldo i Mendesa. Nie chciałem być w tym udziału. To trochę konflikt interesów. Zdecydowałem, że napiszę książkę sam. Gdybym usiadł do rozmowy z Ronaldo, z którym znam się prywatnie, to powiedziałby mi prawdę? Nie. On ma jednak fascynującą osobowość. Wychował się bez wzorów. Ojciec był alkoholikiem i często go brakowało. Matka wyrosła na głowę rodziny, ale cały czas pracowała. W wieku dwunastu lat wysłali go do Lizbony. Co się wtedy dzieje? Dwie rzeczy. Po pierwsze – łatwiej ci realizować marzenia, bo nikt cię nie powstrzyma. Chcesz być piłkarzem, to bądź. Matka nie będzie cię gonić na uniwersytet. Z drugiej strony – spędzasz całe życie szukając wzoru lub tożsamości. Kim jestem? Jak się mam zachowywać? Cristiano uznaje, że jest piłkarzem i wszystko temu podporządkowuje. A co po karierze? Co dalej? Znowu te same pytania.

Powiedział już, że będzie żył jak król.

Ale to sprawy materialne. Będzie żył jak król, wybuduje hotel, w którym zamieszkają jego przyjaciele i będzie pępkiem świata. A co z realizowaniem własnych celów?

Nie uważa pan, że ten film pokazuje Ronaldo trochę jako szaleńca? Egocentryzm aż do bólu.

Ten film jest o tyle interesujący, że pokazuje samotność wielkiego piłkarza. Izolację. Wokół niego nie ma stałych kobiet poza matką. Ronaldo im nie ufa. Dlaczego? Nie uważam go za szaleńca, ale osobę żyjącą w bardzo dziwnym świecie. I kontynuując odpowiedź na poprzednie pytanie – gdybym miał o tym pisać, Ronaldo i Mendes nie pozwoliliby mi tego odkryć. Wszyscy mu powtarzają, jaki jest dobry, bo żyją dzięki niemu, jego wizerunkowi i pieniądzom. Ta więź jest bardzo mocna. Cristiano jest przy tym zadowolony, bo cieszy się wizerunkiem świetnego piłkarza, ale to powoli się kończy. Moim zdaniem fizycznie doszedł już do swojego kresu. I co dalej? Można go porównać do bieżni na siłowni. Biegniesz, biegniesz, biegniesz i bum. Maszyna przestaje pracować. Jesteś wściekły. To smutna historia, ale niezwykle interesująca.

Cały wywiad do przeczytania TUTAJ.

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...