Stanislav Levy mocno pracuje na swoją legendę. Po pierwszym meczu do działania ruszyć musieli działacze Śląska i zakazali Staszkowi ubierać się po swojemu – czyli w stylu taksówkarza z Mielca.
Teraz, po meczu z Wisłą, muszą zareagować ponownie – trzeba pana trenera ogolić. Jak to ładnie ujął Cezary Olbrycht z Canal+, Levy wyglądał, jakby nie spał od 72 godzin. Mecz z JagielloniąÂ na szczęście dopiero w niedzielę, więc jest szansa, że w klubie wyrobią się ze wszystkimi zabiegami higienicznymi, które trzeba zlecić. Sam Levy obiecał, że jednak przełamie wewnętrzną niechęć i się ogoli, ale na miejscu prezesa klubu dopilnowalibyśmy tego osobiście. Po pierwsze dlatego, że piłkarze nie mogą poważnie traktować człowieka, który wygląda, jakby na mecz wyjazdowy przyjechał rowerem Wigry 3, a po drugie dlatego, że trener jest wizytówką klubu.
Nagroda za dyplomację należy się dziennikarzowi, który podczas konferencji zapytał Levy’ego, dlaczego zaczął “zapuszczać brodę”. To tak jakby zapytać faceta w dziurawych butach, czy listopad to miesiąc na noszenie sandałów.