Co za emocje, co za noc. Czujemy, że Warszawa długo nie zaśnie po takim sukcesie. Aż ciężko nam w to uwierzyć… Aż jakoś tak nie chce przejść przez klawiaturę… No ale jednak rzecz stała się faktem – Legia odczarowała Niecieczę! Po tym jak…
w sezonie 15/16 przegrała tu 3:0 z Bruk-Betem,
w sezonie 16/17 przegrała tu 1:2 z Bruk-Betem
i w obecnym sezonie także dostała tu po zębach od Bruk-Betu 0:1…
…dziś wreszcie wywiozła z arcytrudnego terenu Estadio de Kukurydza jakąś zdobycz. Cały punkt! Cały jeden punkt z Sandecją Nowy Sącz, ale jaki ważny. Nic tylko przyklasnąć: brawo, brawo, brawo! Tyle prób, tyle uporu, aż w końcu historia napisała się na naszych oczach.
Spektakularny sukces na tak wymagającym terenie nie mógł odbyć się bez dramaturgii. Pisząc wprost: Legia zrobiła bardzo dużo, by dziś znów wyjeżdżać z gminy Żabno bez żadnej zdobyczy. Mecz ogólnie zaczął się źle, po tym smutnym początku nadal wyglądał źle, a gdy już powinien się wreszcie rozkręcać nadal wyglądał jak – nie przymierzając – szatnia Pogoni Szczecin po meczach Ekstraklasy (czyli źle, a do tego smutno, szaro i ponuro). Dla zapewnienia emocji wiele zrobił Inaki Astiz – gdy leciała na niego laga od Gliwy postanowił nie interweniować, dzięki czemu na sam na sam wyszedł Piszczek. Jeśli napastnik Sandecji zachował zimną głowę pod bramką oddając w tempo piłkę, to jak mamy nazwać Wojciecha Trochima po tym jam zamarkował strzał myląc dzięki temu Malarza i Brozia, a potem załadował do pustaka? Dziadkiem mrozem? Arktosem? Mr. Freeze?
Trochim wykończył to naprawdę rewelacyjnie i nie sądziliśmy, że podczas tego meczu będzie potrafił zaprezentować jeszcze równie spektakularną akcję. Trochę jednak nie doceniliśmy kunsztu krewkiego Wojtka…
Trochim prosi się o zakaz wyjazdowy pic.twitter.com/zswu70GlkE
— MaciejKmita (@kmita_maciej) 2 grudnia 2017
To reakcja – że tak lekko zaspoilerujemy – na wyrównującą bramkę Legii na 2:2 w doliczonym czasie gry. Ale zanim do niej doszło, Legia strzeliła swojego pierwszego gola po dobrze wykonanym rzucie rożnym (główka Dąbrowskiego) i powoli zaczynała łapać wiatr w żagle. I właśnie wtedy z podobną gracją co Trochim fotel, nogę Macieja Małkowskiego potraktował Guilherme, za co został wyrzucony z boiska. Zawsze nas dziwi, gdy do takiej chamówy dochodzi akurat za sprawą zawodnika technicznego, który bazuje na dryblingu. Teoretycznie powinno być mu na rękę, by takich fauli było w lidze jak najmniej. Kto jak nie on ma rozumieć, jak ważna jest ochrona technicznych piłkarzy, zwłaszcza w lidze, w której udany drybling jest tylko trochę częstszy niż coroczna akcja mikołajkowa? Sandecja wykorzystała grę w przewadze, przycisnęła i bramkę w prezencie podarował jej Arkadiusz Malarz, który postanowił nie przecinać lecącego na niego podania. Wystarczyło zrobić dwa-trzy kroki do przodu i złapać piłkę – bramkarz uznał, że lepiej będzie czekać aż wolną strefę zaatakuje Piter-Bucko i dziubnie futbolówkę obok niego. Trzeba przyznać, że dla zbudowania dramaturgii meczu – świetna decyzja.
Zwłaszcza, że Legia ostatecznie wyrównała w doliczonym czasie po wrzutce Pasquato i główce Niezgody, dzięki czemu wywiozła swój pierwszy punkt w historii z Niecieczy. Sukces mógł być jeszcze bardziej okazały, gdyby Dąbrowski w ostatnich sekundach meczu trafił głową do siatki, a nie w słupek. Raz jeszcze – piękna, historyczna chwila, której jesteśmy świadkami. I fantastyczny przykład dla każdego z nas: upór jednak popłaca.
[event_results 385544]
Fot. 400mm.pl