Choć spędzili ze sobą tylko kilkanaście miesięcy, między Piotrem Celebanem a braćmi Paixao zawiązała się absolutnie unikalna więź. Dziś, choć Celeban stał przecież po przeciwnej stronie barykady, zrobił bardzo wiele by umilić swoim byłym kumplom z drużyny piątkowy wieczór.
Właściwie w pojedynkę załatwił i jednemu, i drugiemu po golu. Najpierw zgubił krycie Marco we własnym polu karnym po dośrodkowaniu Peszki, pozwalając napastnikowi Lechii skierować piłkę kontrującym strzałem głową do bramki. Następnie, niedługo po zmianie stron, jadąc wślizgiem zagrał ręką w szesnastce i dał skrzydłowemu możliwość dołączenia do brata na liście strzelców. Do stwierdzenia, czy faktycznie stoper Śląska popełnił przewinienie potrzebna była jeszcze wideoweryfikacja, ale pierwotnej decyzji o wskazaniu na wapno Szymon Marciniak już nie zmienił.
VAR nie był z kolei potrzebny wcześniej, gdy Marciniak wskazał na jedenasty metr po pajacyku Wawrzyniaka, którego rękę nastrzelił Chrapek. I choć Marcin Robak nie musiał z piłką w rękach czekać, aż arbiter upewni się w swojej decyzji, to jednak w przeciwieństwie do Paixao pomylił się. Po raz pierwszy od 2013 roku, gdy był jeszcze piłkazem Piasta, nie udało mu się wykorzystać karnego. Jego intencję – by posłać piłkę w prawy dolny róg – wyczuł bez pudła Kuciak.
Swoje pięć minut w tym meczu miał Słowak, miał je też drugi z bramkarzy, Jakub Słowik. W poprzednim sezonie sporadycznie pomagał Pogoni, częściej wpędzał ją w nie lada tarapaty. W obecnym, już po zmianie barw, wyrasta na prawdziwego bohatera Śląska. Tydzień temu popisał się jedną z najbardziej efektownych parad rundy przy strzale Woźniaka, dziś udało mu się natomiast w świetnym stylu zbić do boku precyzyjny, techniczny strzał Marco po zagraniu Flavio przed pole karne.
Problem w tym, że tak jak Kuciak swoim obronionym karnym natchnął kolegów do bardziej konkretnej gry w ofensywie, tak wrocławianie nie reagowali na żadne bodźce, w dodatku wydatnie pomagając rywalom. Celeban swoje zrobił przy golach na 1:0 i 2:0, z kolei bramkę numer trzy dla Lechii sprezentował duet Vacek-Poprawa. Romario Balde zagrał między tę dwójkę nieszczególnie dokładną piłkę do Flavio, ale długimi momentami kompletnie niewidoczny Czech postanowił pokazać się tym razem w efektownej interwencji. Poszedł na piłkę wślizgiem w taki sposób, że ani on, ani Poprawa nie zdusili zagrożenia w zarodku. Zamiast tego wykluczyli z akcji siebie nawzajem, jednocześnie podając futbolówkę na złotej tacy Flavio. Ten zagrał do Marco, by napastnik ostatecznie przesądził o losach meczu. Których nie mógł już zmienić późny gol Madeja.
W efekcie historia zatacza więc koło. W trzeciej kolejce Śląsk ogrywając Lechię zrównał się z nią punktami. Teraz, w osiemnastej, gdańszczanie wygrywając z wrocławianami mają tak jak oni 23 “oczka” na koncie. Ale też znacznie lepsze od swoich rywali nastroje po drugim z rzędu wysokim domowym zwycięstwie.
[event_results 385267]
fot. 400mm.pl