Jeśli ktoś liczył wczoraj na jakieś większe emocje w Pucharze Polski, to musiał być niepoprawnym optymistą, bo naprawdę niewiele w Zabrzu i Warszawie mogło się stać. Rzeczywiście, cudów nie uświadczyliśmy, Górnik i Legia przeszły spokojnie dalej. To co, do trzech razy sztuka, rollercoaster, jazda bez trzymanki, skok bez zabezpieczeń w wir emocji, przy okazji spotkania Arki i Chrobrego? Gdzie tam, padł remis 1:1 i gdynianie spokojnie idą dalej.
A trzeba wiedzieć, że Ojrzyński miał więcej życzliwości dla rywala niż na przykład Brosz, posyłając w bój sporo rezerwowych. Szansę dostał między innymi Żebrakowski (w ekstraklasie jeden mecz), Pilarz (wąchający murawę tylko w Pucharze) czy Jazvić (grający w lidze tylko ogony). Mimo tego, jeśli zaprowadzić kogoś nieinteresującego się futbolem na stadion albo przed telewizor i kazać mu wytypować drużynę grającej piętro wyżej, taka osoba nie musiałaby strzelać, bo różnicę klas było widać. Brakowało gdynianom jednak skuteczności, Jazvić przegrał sam na sam z bramkarzem gości, a właściwe z bramką, bo w nią nie trafił, ekwilibrystyczny strzał Siemaszki wyjął Gospodinow, z kolei Żebrakowski za długo zastanawiał się nad uderzeniem i dał sobie wybić piłkę, a potem jeszcze głupio faulował. Nie szło z akcji? No to piłka w dłonie i jedziemy.
Oczywiście: Arka strzeliła gola z autu. Z prawej strony torpedę w pole karne wrzucił Warcholak, tam dobrze znalazł się Jazvić, który wygrał walkę o pozycję i wpakował piłę do siatki głową.
Paradoksalnie, Ojrzyński może mieć jednak do swoich piłkarzy trochę pretensji, bo po okresie przewagi, udokumentowanej strzeloną bramką, Arka nie dobiła rywala. Miała swoje okazje, nie skorzystała z nich i później odpuściła, jakby wzruszając ramionami i myśląc: „trudno, nie to nie”. Skorzystał z tego Chrobry, który po wejściu Kowalczyka trochę się rozruszał i doprowadził do remisu, właśnie za sprawą Kowalczyka. No i rykoszetu, bo piłka odbiła się jeszcze od Dancha, zmyliła Pilarza i wpadła. Kto wie, może gdyby w 75. minucie Napołow uderzył lepiej, mielibyśmy jeszcze jakieś emocje, ale niestety – dla widowiska – strzelił z dystansu tak, że Pilarz złapał piłkę.
Potem Chrobry jeszcze starał się coś wcisnąć, ale bez większych konkretów i przygoda gości w Pucharze dobiegła końca już raczej spokojnym tempem. Arka mogła i pewnie powinna dziś wygrać (poprzeczka Jazvicia z końcówki), ale w kontekście turnieju i rozkładu sił z myślą o ekstraklasie, nikt na ten remis nie będzie narzekał. Drużyna pucharowa znów jest w półfinale!
Arka Gdynia – Chrobry Głogów 1:1
Jazvić 22′ – Kowalczyk 69′
Fot. FotoPyk