No, to Urugwajczycy będą bardzo miło wspominać wypad do Polski. Temperatura może nie ta, ale gościna „maravilla”, bankiecik z dobrym winkiem i „asado”, melanż w Sopocie z widokiem na morze i na koniec pokaz futbolu na pięknym stadionie przed czterdziestoma tysiącami kibiców. Ł»yć, nie umierać. Dla Weszło też był to dość nietypowy wieczór, bo po raz pierwszy zostaliśmy akredytowani na mecz PZPN… przez sam PZPN i musimy przyznać, że czuliśmy się trochę jak na Euro. Oczywiście nie przykładamy wielkiej wagi do sparingów, ale fakty są takie, że oglądaliśmy kadrę męczącą, mało kreatywną, bez zęba i w ogóle… jakąś taką jak za Smudy.
Mało fartowny moment wybrał sobie Glik na opowiadanie, że z takimi jak Cavani grywa co tydzień. Nie wiemy, czy Edinson i Suarez z obrońcami pokroju Kamila mierzą się co kolejkę, ale śmiemy wątpić, bo wtedy strzelaliby na sezon tyle goli co Mario Jardel w swoim najlepszym okresie. Stoper Torino ma dziś prawo się czuć jak Mariusz Pawelec po lekturze artykułów na swój temat. To był najgorszy Glik, jakiego można sobie wyobrazić. Taki, jak za czasów gry w Piaście. Czyli coś w stylu połączenia Kiercza z Sadlokiem. Mieszanka autodestrukcyjna. Tak samo zresztą jak Perquis, który podtrzymuje swoją dyspozycję z Betisu.
Dwa słowa należy też poświęcić Robertowi Lewandowskiemu, a w zasadzie dość dziwnemu ustawieniu z dwoma defensywnymi pomocnikami i jednym snajperem, w którym Lewy jak zwykle nie może rozwinąć skrzydeł. Można zrozumieć, że Godin i Lugano swoje najlepsze momenty mają już za sobą, ale we dwóch byliby w stanie wyłączyć każdego Polaka. Lewy jak zwykle zakończy mecz mocno poobijany i – prawie jak zwykle – z zerowym dorobkiem bramkowym. A – przypomnijmy – stuknęła mu już „pięćdziesiątka”…
Dlatego za cholerę nie jesteśmy w stanie zrozumieć, z jakiej paki na boisku pod koniec drugiej połowy pojawił się Łukasz Trałka. Ł»eby bronić wyniku? Bo Suarez, jeśli będzie chciał, to sam wbije czwórkę? Innego wytłumaczenia nie znajdujemy. Na ławce siedzi trzech przebojowych młodzianów – Teodorczyk, Wszołek i pan Milik, a wchodzi Trałka. Przecież to sparing! Niee, to dla nas niepojęte. Jakiś wyższy poziom absurdu.
A, i chapeau bas dla Obraniaka za bramkę. Po francusku – żeby zrozumiał.