Kiedy emocje po wyborach zaczęły delikatnie opadać, usłyszeliśmy w mediach pewną deklarację, która może nas specjalnie nie zaskoczyła, ale z pewnością zasługuje na osobny komentarz. Nowy wiceprezes ds. zagranicznych Marek Koźmiński obwieścił bowiem, że piłkarzy z polskim paszportem zamierza szukać nawet w Ameryce Południowej, bo wcześniej sprawa była zaniedbywana.
Cóż, no nie da się ukryć. Sztab szkoleniowy reprezentacji powinien znać Chrisa Wondolowskiego, Lukasa Jutkiewicza i Tomasa Podstawskiego, ale powinien – przede wszystkim – też wiedzieć, jakie jest ich podejście do kraju i gry w reprezentacji. Jeśli ktoś się waha – można dać mu chwilę do namysłu. Ale jeśli ktoś mówi „nie”, to nie jechać do niego na kolanach z koszulką i błagać, żeby się jeszcze zastanowił. Albo wydzwaniać jak Smuda do Boenischa po sześć razy. Już wiesz? Już? Już Jeszcze nie? A może już?
Marek Koźmiński nadaje się na to stanowisko idealnie. To inteligentny, niezależny i wyjątkowo ogarnięty życiowo facet (nie wierzycie, to przeczytajcie TEN wywiad). Tylko niech nie przeszarżuje akurat z tą misją. Nowy selekcjoner udowadnia, że ma oko do piłkarzy, potrafi ich wyłowić i nie musi, jak poprzednik, klękać przed pierwszym lepszym obcokrajowcem.
Jeśli nie chcecie być reprezentacją PZPN – niech grają w niej Polacy. Nie odbierajcie szansy Milikowi i Koseckiemu ściągając zagraniczne odpady.