Daniel فukasik: – Chce się rozwijać na różnych płaszczyznach, nie tylko na boisku

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2012, 11:10 • 7 min czytania

Rzadko zdarza nam się robić wywiady z piłkarzami tak młodymi, bo zwykle nie mają niczego ciekawego do powiedzenia. Tu jednak zrobiliśmy wyjątek. Ma chłopak olbrzymi potencjał, więc postanowiliśmy, że warto go poznać. I prawdę mówiąc, zaimponowało nam, jak dojrzale się wypowiada. Daniel فukasik w rozmowie z Weszło.
Twój kolega, Kuba Kosecki, wytatuował sobie na klacie „per aspera ad astra”, czyli „przez ciernie do gwiazd”. Taki napis pasowałby chyba bardziej do innego piłkarza Legii.
Kuba rzeczywiście lubi tatuaże. Zrobił sobie jeden, drugi, a w planach ma kolejny. Ale ciężko mi się wypowiadać, czy jego droga była cierniowa. Inni faktycznie taką drogę przechodzili. Dla mnie ostatnie dwa lata rzeczywiście były ciężkie i staram się te najtrudniejsze momenty wymazać z głowy. W sumie nie wiem, po co zabiera się zawodnika jako tego „dziewiętnastego”. Po to, żeby się przyglądał, a w ostatniej chwili został odesłany na trybuny? Gdyby jeździło dwóch-trzech dodatkowych, na pewno byłoby inaczej. Wypadali ludzie za kartki, zdarzały się kontuzje, grało się co trzy dni, więc nastawiałem się pozytywnie, że jednak usiądę na ławce, a może nawet zagram. Pompowałem się sam dla siebie i nagle bum – schodzi z człowieka powietrze. W ostatniej chwili samemu siadam na trybunie, gdzie nie mam nawet z kim pogadać. Raz, jak siadłem na Ruchu w kurtce Legii, dopytywali mnie, kim jestem i co tutaj robię. To chyba nie powinno tak wyglądać…

Daniel فukasik: – Chce się rozwijać na różnych płaszczyznach, nie tylko na boisku
Reklama

Przypomniały mi się słowa Jana Nowickiego, który powiedział kiedyś, że jeśli aktor musi tłumaczyć, czym się zajmuje, to znaczy, że jest słabym aktorem.
No tak. Chciałem się jak najszybciej pokazać w dorosłej piłce, ale każdego dnia czułem, że czas mi ucieka. Trenowałem dwa lata z pierwszą drużyną, z jednymi z najlepszych zawodników w Polsce, ale grałem cały czas w Młodej Ekstraklasie. To nie to samo – wiemy, jaki tam jest poziom. Niby pojawiałem się w sparingach, ale wygrywaliśmy po 10:0, więc co trener mógł ocenić? Denerwowało mnie, że stoję w miejscu. Ciężko mi się było pozbierać. Uciekałem myślami do różnych rzeczy. Wymyślałem sobie zajęcia, żeby czas leciał mi szybciej, by nie rozmyślać nad moją sytuacją. Samemu musiałem też wyciągać wnioski, bo nie było zbyt wielu rozmów z trenerem Skorżą.

Nie przekonasz mnie, że nie poczułeś ulgi, kiedy odszedł.
Nie chcę na nikogo wylewać żali w mediach. Kto się interesuje piłką, ten sam wyciągnie wnioski. Niektórzy mnie pytają, czy da się zrobić w miesiąc taki postęp, aby zacząć grać w pierwszym składzie Legii. Młody zawodnik potrzebuje wsparcia – ja je otrzymałem od trenera Urbana i bardzo się cieszę, że to on nas prowadzi. Gdybym zobaczył w lecie, że trener nie widzi mnie w swojej koncepcji, to już by mnie tutaj nie było. Ostatnio też rozmawialiśmy z chłopakami, że fajnie, kiedy zespoły drużyny z najwyższego poziomu rozgrywek, jak Real Madryt, mają w pierwszej albo drugiej lidze swoje rezerwy. Tam też można prezentować wysoki poziom. Ostatnio graliśmy z młodzieżówką w Rosji i jak widziałem, co robił ten Czeryszew z Realu Castilla… No, genialny piłkarz.

Reklama

Wspomniałeś, że uciekałeś myślami w różne miejsca. Brałeś pod uwagę porzucenie futbolu?
Kręciła mi się łza w oku, bo nie chciałem odpuścić, a tutaj kolejny zawód i zawód, i zawód… Koledzy klepali mnie po plecach, a mnie robiło się jeszcze gorzej, bo nie lubię, kiedy ktoś się nade mną rozczula. Jeszcze bardziej mnie to pogrążało. Pamiętam tylko, że Marcin Komorowski mówił, żebym się nie martwił, bo jego też trener Lenczyk odpalał w Bełchatowie. Trener Magiera też mnie stopował, abym nigdzie nie odchodził, kiedy pojawiały się propozycje wypożyczenia z niższych lig. Dziś mogę mu tylko dziękować.

Czytałeś też książki psychologiczne.
Kiedy wypadłem ze składu w Młodej Ekstraklasie, przeczytałem „Potęgę podświadomości” i inne książki o pozytywnym myśleniu. Po sześciu tygodniach zostałem przeniesiony do pierwszego zespołu i śmiałem się, że to wszystko mi pomogło. Ale coś w tym chyba jest. Nakręcasz się na coś, koncentrujesz się, myślisz o tym przez cały czas… Wiesz, ktoś powie, że powinienem się cieszyć, że w ogóle awansowałem do dorosłego zespołu. Tyle tylko że z każdym sukcesem apetyt rośnie. Teraz mam zupełnie inne cele niż przed rundą. Być może trener Fornalik mnie powoła, jeśli będę prezentował odpowiedni poziom. W ostatnich meczach pokazał, że nie boi się dawać szansy młodym.

Twoje pokolenie w Legii jest chyba bardziej odporne na sodówkę niż poprzednie.
Ja też nie jestem święty, ale widzę, ile mam do stracenia. Grube melanże staram się omijać, ale jak mamy wolne, to spędzam czas ze znajomymi. Czytałem u was ostatnio wywiad z Maćkiem Rybusem i mam podobne podejście. Wolę nie prowokować losu, bo można sobie tylko samemu kłopotu narobić. Wyjdziesz na imprezę i żyjesz w niewiedzy, czy coś nie wypłynie w mediach. Jeden drink nikomu nie zaszkodzi, tym bardziej, że nikt z nas nie zasypia przy barze, ale lepiej uważać, żeby nie cyknęli ci zdjęcia. Czasem łatwo przypiąć komuś krzywdzącą łatkę. Trzeba być czujnym i nie można się zdrzemnąć. „Rybę” złapali z Desperadosami i zdjęcia poszły w świat. A on akurat częściej siedział w domu niż wychodził na balety. W tej chwili zawodnicy, którzy wychodzą z akademii Legii, są uważani za ułożonych i porządnych.

Faktycznie kładzie się tam taki nacisk na edukację i dobre wychowanie?
Nasze liceum było normalnie podpięte pod akademię. W poprzednich rocznikach podobno nawet się zdarzało, że zawodnicy, kiedy połapali trochę niedostatecznych, byli odsuwani od treningów. Ja ciężki okres miałem w klasie maturalnej. Trochę z lenistwa, trochę z braku czasu nałapałem kilka pał. Ł»ałuję, dziś podszedłbym do tego inaczej, ale wtedy, przed maturą, jeździłem cały czas po Warszawie na różne korepetycje. Polskiego uczył mnie facet, który dawał też korki córce Blattera. No i dało to efekt, bo zdałem maturę za pierwszym razem, choć z próbnymi bywało różnie. Legia bierze przykład z Barcelony i dąży, żeby spod skrzydeł akademii wychodzili zawodnicy inteligentni. Z naszego pokolenia kilku poszło na studia…

Którzy?
A kogo obstawiasz?

Nie obstawiam „Kosy”.
No tak, on nie.

Furman.
Jest.

ٻyro.
Jest.

Wolski.
Jest.

Dobra, dokończ.
Kucharczyk, Jałocha i ja. Studiujemy na Wyższej Szkole Kultury Fizycznej w Pruszkowie, a jeszcze Michał Kopczyński na Uniwersytecie Warszawskim. Ostatnio zastanawiał się, czy nie postawić na maksa na piłkę, ale akurat on powinien dać sobie radę. To inteligentny chłopak, najmądrzejszy z nas wszystkich. Zawsze miał najwyższe oceny. Wiesz, może to dziwnie brzmi, ale dla nas przestrogą zawsze było to, ilu zawodników Legii przepadło w poprzednich latach. Wiemy, że nasza pozycja jest na razie żadna i musimy trzymać się wyznaczonego toru. Dziś zawodnik, choćby był naprawdę inteligentny i spokojny, wyjdzie na dyskotekę i od razu się zaczyna mówienie, że sodówka i lata po klubach. Czasem, jak się potkniesz, to możesz nie wrócić do pozycji startowej.

Ty po obiecującym początku sezonu też się potknąłeś. Dosłownie i w przenośni…
No tak, przyszedł cały stadion na derby, a ja odwaliłem taki numer… Ale to czysty przypadek. Niepotrzebnie wdawałem się w próbę dryblingu, źle postawiłem stopę, poślizgnąłem się i straciliśmy bramkę. Pierwszy raz miałem taką sytuację. Złapał mnie mały paraliż i przy każdym kontakcie z piłką pole widzenia mi się zawężało. Na szczęście minęło parę minut, wyrównaliśmy i trochę się uspokoiłem. Ale na Zagłębiu zrobiłem podobną rzecz… Cóż, kolejne doświadczenia, staję się coraz odporniejszy i nie ma co się wkur… dołować, sprawdzając swoje noty czy czytając artykuły po takich meczach. Ograniczyłem to i teraz czytam tylko Weszło, jak jest artykuł o „Rybie” (śmiech).

Nie sprawiasz wrażenia gościa, który spędza pół dnia na Playstation, a pół w galerii. Przeczytałeś książkę, co – jak na piłkarza – świadczy o tobie nie najgorzej.
Nawet kilka przeczytałem (śmiech).

To jakieś hobby?
Nie no, nie chcę wyjść na jakiegoś lamusika, na Playstation Fifka 13 też leci (śmiech). A mówiąc serio, po prostu chcę się rozwijać na różnych płaszczyznach, nie tylko na boisku. Chcę więcej wiedzieć o świecie. Tak się motywuję: „przeczytaj, to dowiesz się czegoś na ten czy na tamten temat”.

Co czytałeś ostatnio?
„Labirynt Putina”.

To mnie zaskoczyłeś.
Ostatnio mamy jakąś taką modę w szatni, że czytamy biografie sportowców. „Rzeźnik” jako pierwszy czytał Iwana, potem kolega w Łowiczu polecił mi go i pierwszy rozdział od razu mi się spodobał, bo temat poniekąd był związany z bliską dla mnie osobą, ale od razu mówię, że nie chcę tego tutaj poruszać. Ostatnio czytałem też np. Nadala lub Agassiego. Ta ostatnia nie do końca mnie przekonała, bo tak się gość żalił, że go cisnęli, aby grał w tenisa. Jakoś nie wierzę, że tak tym tenisem rzygał. Gdyby w głębi siebie nie chciał grać, to na pewnym etapie by odpuścił. No, a teraz chciałem się czegoś dowiedzieć o Rosji. Będę miał o czym rozmawiać z ludźmi.

Po tym, jak wypadnie ktoś ze środka pomocy Tereka?
Niee, na razie w Legii jest mi dobrze, choć premie w Tereku robią wrażenie (śmiech). Potrzebuję stabilizacji i nadrabiam stracony czas. Na obozie letnim trochę się nudziłem i wpisywałem sobie w Google zawodników, żeby zobaczyć przebieg ich karier. Kevin Strootman grał w drugiej lidze holenderskiej, pograł pół roku w PSV i trafił do reprezentacji. Też bym tak chciałâ€¦

Rozmawiał Ć

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama