Średnio pasujemy do uroczystości pochówku. Powiedzielibyśmy nawet, że nie pasujemy tam w ogóle. Dziś jednak poszliśmy… Jan Sobieski zmarł w wieku 98 lat w nocy z piątku na sobotę, jego pogrzeb odbył się dziś, na łódzkim cmentarzu Mania. Skojarzenia z królem jak najbardziej na miejscu – był on niekwestionowanym władcą w małym pomieszczeniu przy al. Unii 2. Kim właściwie był Jan Sobieski?
Prościej byłoby powiedzieć kim nie był. Najmłodsi – w tym również my – kojarzą go przede wszystkim z zajmowania się butami. Najmłodsi, do których należą również Tomasz Wieszczycki, czy Marek Chojnacki. Jan Sobieski obuwiem łódzkich zawodników – z dzisiejszej perspektywy – zajmował się od zawsze. To do niego trafiały korki Jana Tomaszewskiego, czy Marka Dziuby, potem kolejnych pokoleń łódzkich piłkarzy, aż do Marcina Adamskiego, którego sam pan Jan określał jednym z ostatnich eleganckich zawodników. Zaczynał na początku lat osiemdziesiątych, służył ełkaesiakom niemal do końca swojego życia. Wcześniej był jednym z twórców szkolenia w Łódzkim Klubie Sportowym, organizował pierwsze obozy treningowe dla młodych zawodników, swego czasu stał się nawet… kierownikiem ds. bezpieczeństwa na stadionie.
Dzisiaj podczas wzruszającej przemowy Jacek Bogusiak, znany kibic ŁKS-u wspominał, że na ŁKS-ie zawsze przyjmowano kibiców gości, zawsze zapraszano ich do kuchni w której czekał wielki gar herbaty. Trzydzieści tysięcy, czterdzieści tysięcy – takie liczby nie robiły na panu Janku żadnego wrażenia. Wszystko skoordynowane, doskonale zorganizowane, tak jak każda praca, którą wykonywał. Słuchając tego typu opowieści, tak niedawno opowiadanych także przez samego Jana Sobieskiego, wspominano wielkie czasy polskiej, wielkie czasy łódzkiej piłki. Kierownik drużyny rezerw, koordynator leczenia, organizator obozów, kierownik bezpieczeństwa, szewc… Zawsze przy ŁKS-ie, zawsze w cieniu, ale też zawsze z ogromnym szacunkiem – od piłkarzy, przez trenerów, po działaczy i kibiców.
Dziś na pogrzebie pojawiły się reprezentacje wszystkich pokoleń – był Marek Dziuba, Marek Chojnacki, Bogusław Wyparło, nawet Tomasz Wieszczycki. Towarzyszyli im najmłodsi – niespełna dwudziestoletni Dawid Sarafiński i pięć lat starszy Jacek Kuklis. Byli kibice, koło seniorów ŁKS-u, wspomniany Jacek Bogusiak z fundacji „Ełkaesiak”. Całość poprowadził kapelan łódzkiego sportu, ks. Paweł Miziołek. Łódź godnie pożegnała jedną ze swoich legend. Szkoda, że jest ich coraz mniej.