Reklama

Półfinalista na krawędzi

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2017, 20:20 • 3 min czytania 14 komentarzy

Zaledwie nieco ponad pół roku temu zachwycili piłkarski świat. Eliminowali z Ligi Mistrzów Manchester City wbijając mu w po trzy gole u siebie i na wyjeździe, swój wyczyn powtórzyli też rundę później z Borussią Dortmund. Monaco było nie powiewem, a kompletnie niespodziewanym huraganem świeżości na europejskich szczytach. Kto by wtedy pomyślał, że w kolejnej edycji Champions League klub z księstwa po czterech kolejkach będzie wciąż bez wygranej? Że podejdzie niebezpiecznie blisko krawędzi, za plecami mając trzech chętnych, by posłać niedawnego półfinalistę w przepaść.

Półfinalista na krawędzi

Sytuacja, w jakiej znalazło się Monaco przed tą kolejką już i tak była piekielnie trudna. Atut w postaci gry u siebie? Dwa razy zmarnowany. Rywal w czwartej serii gier? Pierwszy w tabeli Besiktas, jeden z zaledwie czterech zespołów, które do tej pory wygrywały w Lidze Mistrzów wszystko jak leci.

I to Besiktas – choć nie wygrał – znów osiągnął zdecydowanie bardziej satysfakcjonujący rezultat. Że remis Turcy wezmą w ciemno, choć jeszcze nie daje stuprocentowo pewnego awansu (nie da go jeszcze dziś tylko w razie wygranej Porto)? Najlepiej było to widać w ostatnich kilkunastu, a wręcz kilkudziesięciu minutach meczu. W zasadzie od momentu, gdy Turcy dopadli rywali z Ligue 1 i odebrali im prowadzenie. Zawodnicy ściągani z boiska schodzili z niego bardzo, ale to bardzo niespiesznie, a na ofensywne stałe fragmenty wychodziło dwóch, maksymalnie trzech zawodników, nie licząc wykonawcy. Większa liczba nacierających pojawiała się w atakach dopiero w końcówce, gdy Turcy poczuli, że sprawę awansu można zamknąć jeszcze przed 20:45, przed meczem Lipska z Porto. Że ultraofensywnie nastawione Monaco można skarcić szybką kontrą. Najlepszy z nich zmarnował jednak, dając zablokować swój strzał, Ricardo Quaresma.

Quaresma, którego dziś obwoływać można zarówno najbardziej pozytywną, jak i najbardziej negatywną postacią meczu. Pozytywną, bo wywalczył rzut karny, który na gola na 1:1 zamienił  Cenk Tosun pewnym, precyzyjnym i piekielnie mocnym strzałem pod poprzeczkę. Bo wiele razy to za jego sprawą obrona Monaco zaczynała się sypać, a koledzy dostawali swoje szanse, by pokonać Daniela Subasicia. A negatywną, bo raz że zmarnował chyba najlepszą okazję na zapewnienie Turkom wygranej, gdy nie trafił do opuszczonej przez Subasicia bramki po zagraniu Babela. A dwa – za to, co zrobił Andrei Raggiemu w jednej z ostatnich akcji meczu. Puścił piłkę za plecy Włocha, stracił jednak panowanie i nad futbolówką, i nad swoimi nerwami. Upadając wymierzył Raggiemu bezmyślnego kopniaka w okolice kolana, który mógł i powinien skończyć się czerwoną kartką. Skończył się żółtą, co na pewno jest małym skandalem.

Wracając już do samego meczu, a odchodząc od mających mało wspólnego z futbolem zdarzeń, trzeba powiedzieć, że Monaco owszem, mogło Besiktasowi wyrwać dziś komplet punktów. Nie było może zdecydowanie lepsze, mecz miał raczej swoje fazy – raz przewagi gospodarzy, raz gości. Ale wykreowało sobie sporo okazji do tego, by pokonać Fabricio więcej niż raz. W samym ostatnim kwadransie – przynajmniej trzy takie, po których ślad mógł zostać na tablicy wyników. Balde Keita został jednak najpierw zablokowany przez jednego z rywali, gdy próbował z woleja, a w doliczonym czasie jego strzał głową był zbyt lekki, by zaskoczyć golkipera rywali. Nie ustrzelił Besiktasu również Guido Carillo.

Reklama

Zdobycz Monaco pozostała więc jednobramkowa po pięknym trafieniu Rony’ego Lopesa z doliczonego czasu pierwszej połowy. Portugalczyk wykorzystał znakomity odbiór (jeden z wielu) Joao Moutinho i korzystając z Pepe jako zasłony posłał mierzone, techniczne uderzenie tuż przy słupku bramki Fabricio.

W efekcie więc ekipa z Ligue 1, która rok wcześniej fazę grupową przeszła bez większych turbulencji, teraz już nie trzyma sterów samodzielnie. Musi liczyć nie tylko na swoje wygrane, ale i na korzystny układ pozostałych wyników. Co najlepiej pokazuje z kolei, jak przewrotny bywa futbol. No bo kto by pomyślał po losowaniu fazy grupowej, że półfinalista Champions League już po czterech kolejkach po części odda swój los w ręce Besiktasu, Lipska i Porto…

Najnowsze

Niemcy

Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Patryk Stec
0
Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Komentarze

14 komentarzy

Loading...