Liga Mistrzów od pewnego czasu jedyne zaskoczenia przynosi, gdy faworyci przesadzają z rotacją, bądź spacerowym podejściem do meczów na tak wczesnym etapie rozgrywek. To właśnie wtedy drużynom takim jak Legia Warszawa udaje się urwać punkty zespołom pokroju Realu Madryt, to właśnie wtedy regularnym chłopcom do bicia zdarza się zdobyć ten jeden jedyny punkt na sześć grupowych spotkań. Ale dziś jest inaczej. Atletico Madryt gra z Karabachem Agdam i nie może sobie pozwolić na żaden błąd, na jakiekolwiek potknięcie. I to wcale nie dlatego, że wcześniej przesadziło z oszczędzaniem sił.
Okej, od początku było jasne, że w grupie z AS Romą i Chelsea coś musi się dziać, nawet jeśli czwartym do brydża jest w tym wypadku Jakub Rzeźniczak ze swoim Karabachem. Ale że Atletico, albo raczej szerzej – cały Madryt tak fatalnie wejdzie w sezon? Oba stołeczne zespoły mają po 8 punktów straty do Barcelony, a kryzys Atletico dodatkowo postawił ich pod ścianą w Lidze Mistrzów. Przed nimi trzy spotkania, z których każde można spokojnie sprzedawać, jako mecz o życie. Tak, nawet ten dzisiejszy bój z Karabachem.
– Niestety nie udało nam się dobrze rozpocząć zmagań w Lidze Mistrzów, a mecz z Karabachem był zdecydowanie najgorszy z pierwszych trzech. Przeciwko Chelsea zagraliśmy dobre spotkanie, a w Rzymie powinniśmy wygrać. Jutro przed nami wielka szansa i okazja, aby zobaczyć rewolucję, a także odrodzenie prawdziwego Atletico Madryt, które długi czas cierpiało i walczyło, żeby dotrzeć tutaj gdzie jesteśmy, czyli do światowego topu – powiedział na wczorajszej konferencji prasowej Diego Simeone, autor największych sukcesów Altetico, ale i człowiek, który właśnie przechodzi przez bodaj najpoważniejszy kryzys w całej swojej przygodzie trenerskiej.
Odrodzenie w przypadku Atletico jest potrzebne na wczoraj. Rzut oka w tabelę grupy C i… ktoś ewidentnie przespał pierwszą część fazy grupowej, a teraz będzie musiał solidnie się napocić, aby awansować dalej.
1. Chelsea 7 pkt
2. Roma 5 pkt
3. Atletico 2 pkt
4. Karabach 1 pkt
A Atletico ma jeszcze przed sobą wyjazd do Londynu. Nie jest jakąś wielką abstrakcją scenariusz, w którym nawet zwycięstwa nad rzymianami i outsiderem grupy nie wystarczają do awansu…
Drużyna Simeone przede wszystkim musi odblokować się w ataku, bo do tej pory podopieczni “Cholo” strzelili tylko jedną bramkę. Gorszy w tej statystyce jest jedynie Anderlecht. Bez wątpienia brakuje formy Griezmanna, który ewidentnie nie wszedł dobrze w ten sezon. Być może Francuz myśli już o letnim okienku transferowym, a jeśli tak, to nadszedł odpowiedni ostatni czas, aby przypomniał sobie, że jeszcze ma coś do zrobienia w Madrycie. Rzecz jasna niemoc Atletico w ataku to dużo bardziej złożony problem, bo Fernando Torres nie potrafi strzelić bramki już nawet w meczu z trzecioligowym Elche. Dużo lepszy nie jest również Kevin Gameiro, który do tej pory zanotował tylko jedno trafienie. Nie pomaga kontuzja Yannicka Carrasco, który jako jedyny trzymał odpowiedni poziom. Problem w Lidze Mistrzów widać gołym okiem, ale i w lidze hiszpańskiej idzie jak po grudzie. 15 trafień w dziesięciu meczach nie wygląda jeszcze tak źle, ale przypomnieć warto, że 1/3 tego dorobku Atletico nastukało na spotkaniu z Las Palmas, jeszcze w końcówce sierpnia. Potem było już raczej męczenie buły i cierpienia, o których wspominał na konferencji “Cholo”.
Nie wygląda to więc kolorowo, ale lepszego meczu na odblokowanie się w ataku już nie będzie. W końcu drużyna Simeone nie gra dzisiaj z mistrzem Niemiec czy Włoch, a chodzi jedynie o czempiona Azerbejdżanu. Tak więc Los Colchoneros wygrać dzisiaj muszą, a nie da się ukryć, że przydałby się im również festiwal strzelecki, choćby po to, by przypomnieć sobie lepsze czasy całej linii ofensywnej.
W drugim meczu tej grupy dojdzie do hitowego starcia, w którym Chelsea powalczy o awans. Potrzebne do tego będzie zwycięstwo, ale biorąc pod uwagę ostatni mecz obu drużyn – nie jest to typ, na który postawilibyśmy nasze domy. Roma poczuła krew i uwierzyła, że może awansować z tej grupy, a na Stamford Bridge stworzyła takie widowisko, że ich brak w fazie pucharowej byłby stratą dla całego europejskiego futbolu. Najcięższe w teorii już za nimi – odrobili dwie bramki straty na stadionie mistrza Anglii i lidera grupy, wywieźli stamtąd punkt, a przy odrobinie szczęścia mogli nawet komplet – ten mecz mógł się zakończyć wynikiem 3:3, ale i zwycięstwem którejś z drużyn w stosunku 6:3, czy nawet 6:6.
Tyle jednak optymizmu. Radosny futbol był możliwy bowiem przede wszystkim z uwagi na nieobecność N’Golo Kante, na którym opiera i opierała się gra defensywna dwóch ostatnich mistrzów Anglii.
– Kante odbył już normalny trening przed meczem z Bournemouth. W mojej ocenie w takich sytuacjach zawsze trzeba pogadać z piłkarzem, aby mieć pewność, że jest już gotowy. Sam kiedyś grałem i wiem jak ciężko wrócić do odpowiedniej dyspozycji. Na pewno podejmiemy odpowiednią decyzję – powiedział Conte, ale biorąc pod uwagę sytuację w grupie – dziś szalenie by się przydał. – Chelsea może zagrać z dwoma napastnikami, a ich ustawienie może zmienić się wraz z obecnością Kante, to oczywiste. Nie mam żadnych wątpliwości, że to dla Chelsea obecnie kluczowy zawodnik – powiedział szkoleniowiec Romy, Eusebio di Francesco.
Sytuacja kadrowa Chelsea znacznie się więc poprawiła w porównaniu do ostatnich spotkań, bo do składu wrócił również Drinkwater. Jedynie Moses potrzebuje jeszcze trochę czasu na powrót do pełnej sprawności. Natomiast Roma nadal będzie musiał radzić sobie bez Schicka, a niepewni występu są również Defrel i Manolas. Mimo wszystko szykuje się nam niezłe spotkanie. Co prawa nie jest to mecz z kategorii – nóż na gardle, ale stawka jest naprawdę duża. No, a biorąc pod uwagę mecz sprzed dwóch tygodni, to niczego lepszego raczej dzisiaj nie obejrzycie.
***
Na kompletnie innej planecie niż Atletico Madryt są trzy kluby – Manchester United, Barcelona i PSG. Im do awansu potrzeba już naprawdę niewiele, ponieważ do tej pory uzbierali komplet punktów. Oczywiście to jeszcze nie ten etap, aby wystawiać totalne rezerwy. Jednak bardzo możliwe, że trenerzy pozwolą sobie dzisiaj na sporo rotacji. Barcelona zagra z przeciętnym nawet w lidze greckiej Olympiakosem, a PSG z prawdopodobnie jeszcze słabszym Anderlechtem. Natomiast Manchester United na własnym podwórku podejmie Benficę, która niedawno zaksięgowała piątkę od… Basel.
Dużo więcej emocji powinno być w meczach Basel z CSKA, Sporting – Juventus i wreszcie Celtic – Bayern.
Co prawda dość trudno wyobrazić sobie, że ktoś odpuszcza asów z Chelsea i Romy na rzecz szwajcarsko-rosyjskiego starcia, podobnie jak niemożliwa wydaje się niespodzianka w spotkaniach gigantów z Włoch i Niemiec. Ale Bayern zagra bez Roberta Lewandowskiego, wreszcie łapiącego chwile oddechu i kurującego drobny uraz z meczu z RB Lipsk. Juventus z kolei gra na wyjeździe z rywalem z kategorii “nigdy nic nie wiadomo” – w Turynie przecież Portugalczycy najpierw pierwsi strzelili gola, a potem dali sobie wydrzeć remis dopiero w 84. minucie, co jak na mecz Juve na stadionie w Turynie jest wynikiem przyzwoitym.
Aha, jeśli Basel dzisiaj wygra z CKSA, awansuje do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Mimo, że grupa A nie wydaje piekielnie mocna (Manchester United, Benfica, Basel, CSKA), to awans Szwajcarów już po czterech kolejkach byłby sporą niespodzianką. Tym bardziej, że pamiętamy, jak wyglądali w meczach z Lechem Poznań.