Co słychać w River Plate? Gigantyczna flaga i… nieco mniej gigantyczne wyniki

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2012, 12:39 • 3 min czytania

Trochę zniknęli nam z horyzontu po powrocie do argentyńskiej elity. River Plate w ubiegłym sezonie po raz pierwszy w 111-letniej historii klubu było zmuszone grać na drugim szczeblu rozgrywkowym. Oczywiście „Millonarios” spędzili w II lidze zaledwie rok, by przed czterema miesiącami triumfalnie powrócić do grona najlepszych ekip w kraju Maradony i Messiego. Potem jednak zrobiło się o nich cicho – może poza transferowymi plotkami, które robiły imponujące wrażenie. Alessandro Del Piero, Guti, nawet Higuain – przerzucanie się nazwiskami nie miało końca.
Ostatecznie okienko transferowe okazało się klapą. Przede wszystkim – odszedł Ocampos. Co prawda do składu dołączyli Rodrigo Mora, Botinelli i Lanzini, jeśli jednak zestawimy rzeczywiste wzmocnienia z tymi, o których rozpisywała się prasa – bilans wygląda biednie.

Co słychać w River Plate? Gigantyczna flaga i… nieco mniej gigantyczne wyniki
Reklama

Czemu w ogóle przypomnieliśmy sobie nagle o River Plate? Jak zwykle w przypadku tego klubu, na całym świecie dyskutuje się o jego legendarnych kibicach. Tym razem dali o sobie znać udaną próbą zdobycia wpisu do Księgi Rekordów Guinnessa.

Reklama

Przemarsz z ośmiokilometrową flagą odbił się szerokim echem w mediach na całym świecie. Nas z kolei zachęcił do przyjrzenia się aktualnej sytuacji River Plate. Jak już wspomnieliśmy we wstępie – transfery nie powaliły, szczególnie skonfrontowane z wcześniejszymi buńczucznymi zapowiedziami władz klubu. Mimo to CARP w lidze radzi sobie nienajgorzej. Po dziesięciu meczach La Banda zajmuje dziesiąte miejsce z 15 punktami na koncie, co więcej – znajduje się na fali wznoszącej. Ostatnie dwa mecze to przekonujące zwycięstwa – 4:0 z Arsenalem de Sarandi oraz 5:0 z Godoy Cruz.

فyżka dziegciu? Ł»ale Davida Trezeguet, jednego z najpopularniejszych zawodników z Buenos Aires. Były snajper reprezentacji Francji po roku spędzonym w rodzinnym mieście (zawodnik ma argentyńskie korzenie) zaczął tęsknić za domem. Tym europejskim. – River Plate jest moją drugą rodziną, ale chciałbym częściej widywać się z bliskimi, których pozostawiłem w Europie. Tęsknię za żoną i dziećmi, brakuje mi ich w Argentynie. W grudniu rozważę wszystkie możliwe opcje – opowiadał w niedawnym wywiadzie. Jako żywo przypomina się Tevez, który podobne płacze uskuteczniał w angielskiej prasie. Carlos wyruszył wówczas w odwrotnym kierunku, migrując z Europy do Ameryki Południowej. Nie da się ukryć, że wzruszająca historia Trezeguet pachnie trochę chęcią przypomnienia się europejskim klubom…

Wracając jednak do samego klubu – trochę jeszcze czasu minie, zanim piłkarze River Plate dorównają klasą swoim kibicom. Z drugiej strony biorąc pod uwagę niedawny kryzys, spadek, ogromne problemy finansowe i organizacyjne – fani biało-czerwono-białych nie mają większych powodów do narzekania. Jasne, dla takiego klubu hańbą jest gra o utrzymanie, czy nawet o środek tabeli, z drugiej strony jednak, półtora roku temu, gdy Millonarios stanęli nad przepaścią, przez długi czas rozpatrywano nawet możliwość ogłoszenia bankructwa.

Na tle historii sprzed kilkunastu miesięcy, dzisiejsze ósme miejsce, stabilny skład i finanse wyrastają na spory sukces. Zresztą, fanatycy z Buenos Aires wybaczą swoim pupilom wszystko, byleby pokazali na co ich stać 28. października. W dzień derbów Buenos Aires, pierwszych ligowych derbów od półtora roku. To będzie wydarzenia dnia, może nawet miesiąca. Wydarzenie, którego tak bardzo brakowało w ubiegłym sezonie.

Jedno jest pewne: argentyńska piłka za nimi tęskniła.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama