Dni Grzegorza Laty na stanowisku szefa PZPN są policzone. Zostało ich już zaledwie szesnaście i chłopina będzie musiał opuścić wygodny stołek. Zasiadał na niego jako legendarny piłkarz, „orzeł Górskiego”, król strzelców Mundialu, a schodzi doszczętnie skompromitowany. Obnażony ze swej próżności, głupoty, chamstwa i prostactwa. Nie, żeby było nam go szkoda, bo sam sobie zgotował ten los, ale z drugiej strony – głupio tak człowieka nie pożegnać i zostawić samego w ostatniej drodze. Postanowiliśmy więc, codziennie, aż do końca kadencji publikować jedno zdjęcie, pozwalające zapamiętać Grześka z jak najlepszej strony. W końcu później możemy go już długo nie zobaczyć.
Prezes znany jest z gorącego temperamentu, więc nie dziwota, że czasem trzeba chłodzić jego entuzjazm. Na szczęście znalazł się ktoś przytomny na tyle, że zrobił to w porę.
Nie. To nie jest kubek zimnej wody…
