Tekst czytelnika: Bo mój chłopiec piłkę kopie? Nie tym razem. Ambitniejsza strona futbolu

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2012, 09:20 • 9 min czytania

– Zainteresowanie właściwie przyszło tak samo. Od kiedy tylko pamiętam, wychodziłam z bratem na podwórko pograć w piłkę, więc myślę, że to po prostu siedziało we mnie i nie miało znaczenia, że jestem jedyną dziewczyną grającą na moim osiedlu. Czułam się po prostu jedną z nich – tak swoją opowieść zaczyna 23-letnia Natasza Górnicka, zawodniczka aktualnych mistrzyń Polski z Raciborza. Jej historia jest jedną z wielu podobnych do siebie. – W futbol grałam od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Swoje pierwsze kroki na boisku stawiałam z kolegami z klasy. Na początku byłam przez nich wytykana, bo przecież jestem dziewczyną. Z czasem jednak to oni sami wołali mnie na mecz po szkole. Zamiast bawić się lalkami, wolałam biegać, zdzierać kolana i łokcie. Nie wiem, z czego to wynikało. Być może z tego, że typowe dla dziewczyn rozrywki były dla mnie zbyt nudne i monotonne, a ja nie mogłam długo usiedzieć w jednym miejscu. Wszyscy mi się dziwili i twierdzili, że z tego wyrosnę. Pomylili się – mówi z kolei 19-letnia Paulina Stojko, która broni barw I-ligowej Korony فaszczów. Zarówno Górnicka, jak i Stojko, ale też pozostałe bohaterki niniejszego reportażu podkreślają jedną, niezwykle ważną rzecz. Na pytanie, dlaczego właściwie grają w piłkę zgodnie odpowiadają – bo to kochają. To ich pasja.

Tekst czytelnika: Bo mój chłopiec piłkę kopie? Nie tym razem. Ambitniejsza strona futbolu
Reklama

Futbol w kobiecym wydaniu to w Polsce wciąż raczkująca dyscyplina. Choć pierwsze wzmianki o paniach uprawiających piłkę nożną w naszym kraju sięgają początku XX wieku, to jednak o zorganizowanych rozgrywkach możemy mówić dopiero od trzydziestu lat. Wtedy właśnie, jesienią 1979 roku, ruszyła I liga polska kobiet (dziś pod szyldem Ekstraligi kobiet) i pomału zaczęto mówić o profesjonalizacji kobiecej piłki. Zadziwiające, zważywszy na fakt, że już w 1921 roku w Poznaniu utworzono pierwszy w historii kobiecy zespół piłkarski, który był jedną z sekcji Towarzystwa Sportowego „Unija” Poznań. Obecnie panie rywalizują w czterech klasach rozgrywkowych, w których uczestniczy blisko 90 klubów. A jaką popularnością cieszy się futbol w kobiecym wydaniu? Niestety, z tym nie jest najlepiej.

– Zainteresowanie kobiecą piłka jest dość małe, ponieważ na mecze głównie przychodzą znajomi i rodziny zawodniczek. Dużo jednak zależy od tego, jaka to jest drużyna i czy gra w najwyższej klasie rozgrywkowej, czy niżej. Problem polega też na tym, że zbyt mało mówi się o meczach kobiet w telewizji – zaznacza 19-letnia zawodniczka I-ligowej Olimpii Szczecin, Magdalena Szwed, a wtóruje jej obrończyni KS GOSiRKI Piaseczno, Emilia Baran – Popularność? Ł»adna. Obwiniam za to bierną postawę mediów. W wiadomościach nigdy nie ma nawet wzmianki na temat piłki nożnej kobiet, czy choćby reprezentacji. O tym się po prostu nie mówi, popularne gazety także nie wykazują żadnej inicjatywy. Jeśli chodzi o mój klub, to w Piasecznie na mecze przychodzi sporo osób, ale to dlatego, że tutaj rozpadła się drużyna męska i to kobiety reprezentują seniorską piłkę. Spotkania nagłaśniane są przez naszych rodziców i znajomych. Pojawiają się też plakaty na mieście. Co więcej, mamy nawet coś na kształt fan klubu. Gorący doping prowadzi zaprzyjaźniona koleżanka, która jest zapalonym kibicem Legii Warszawa. Kiedy jest ważny mecz, zbiera się mocna ekipa, układa piosenki dla nas, rozwiesza transparenty i dzięki temu mamy fajną otoczkę – z uśmiechem podkreśla Baran, której klub ma wyjątkowe szczęście. Prawdą jest bowiem, że rozgrywki pań cieszą się znikomym zainteresowaniem, a na mecze przychodzi z reguły co najwyżej kilkanaście osób. To rzecz o tyle zaskakująca, że jak podkreślają bohaterki reportażu, poziom kobiecej piłki w Polsce stale rośnie.

Reklama

– Kobieca piłka z roku na rok robi coraz większe postępy. Jednym słowem, pniemy się do przodu, ale na pewno zajmie jeszcze trochę czasu, zanim dogonimy piłkarki z Niemiec, Szwecji, USA, czy Japonii – wyjaśnia Alicja Dyguś, na co dzień grająca w obronie AZS PSW Biała Podlaska. W podobnym tonie wypowiada się Emilia Baran – Mamy dopiero 30-letnią tradycję, ale ten rozwój właśnie zaczyna następować. Możemy się przecież pochwalić dobrymi występami w Lidze Mistrzów, choć z drugiej strony proces szkolenia w Polsce wygląda bardzo różnie. Na jeszcze inny aspekt zwraca uwagę Natasza Górnicka, która przekonuje, że coraz większy poziom kobiecych rozgrywek to efekt rosnącej liczby piłkarskich szkół dla młodych adeptek futbolu. Zawodniczka Unii Racibórz zaznacza jednak, że najlepsze i najbardziej utalentowane piłkarki w Ekstralidze często wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu lepszych perspektyw i możliwości rozwoju.

Potwierdza to przypadek Grace Yango, której odejście przed kilkoma tygodniami z FC Katowice zostało określone mianem transferu sezonu. Nie ma co się dziwić, bo Yango trafiła nie tylko do jednej z najsilniejszych lig na świecie, niemieckiej Frauen Bundesliga, ale zasiliła szeregi najmocniejszego klubu tamtejszych rozgrywek, FFC Turbine Poczdam, który według obecnego rankingu UEFA jest drugim najlepszym zespołem kobiecym w Europie. Widać zatem wyraźnie, że potencjał rodzimej Ekstraligi jest ogromny, a to wszystko przekłada się także na nienajgorszą pozycję polskiej reprezentacji, która w światowym rankingu FIFA zajmuje obecnie 32. lokatę, wyprzedzając m.in. Austrię, Serbię, czy Argentynę. Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? – chciałoby się zapytać. Problem jest od dawna znany – pieniądze.

– Kluby często borykają się z problemami finansowymi, a to utrudnia odpowiednie szkolenie. W efekcie można się spotkać z brakiem kwalifikacji, bazy treningowej, czy odnowy biologicznej. Dziewczyny często trenują na boisku przypominającym pastwisko, no wiesz, nierówności, doły, sucha trawa. Ponadto w trakcie zajęć muszą się dzielić z drużyną męską, a to utrudnia chociażby trening taktyczny. Nie ma zaplecza fizjoterapeutycznego. Jest jeszcze jeden problem. Czasami ambicja trenerów pozostawia wiele do życzenia. Zaczynając pracę z kobietami nie wierzą, że uda im się coś osiągnąć. Traktują to jako pracę na krótki okres lub nie doceniają potencjału zawodniczek, a w efekcie treningi nie są zbyt wymagające. To z kolei wpływa negatywnie na rozwój ducha sportowego takiej młodej piłkarki – wylicza długą listę grzechów Emilia Baran, której wtóruje Alicja Dyguś. – Najczęstsze problemy to oczywiście brak odpowiednich środków materialnych, a przez to brak właściwych warunków do rozwoju. Nie ma mowy o stopniu choćby zbliżonym do męskiej piłki. Mam na myśli nie tylko zarobki, ale też zapewnienie sprzętu, bo czasem i to stanowi kłopot.

Jeśli przyjąć, że w minionym sezonie Śląsk Wrocław był niespodziewanym mistrzem, to w kobiecym futbolu sprawy mają się zupełnie inaczej. Tu palmę pierwszeństwa niepodzielnie od czterech lat dzierży Unia Racibórz, która o miano najlepszej drużyny w kraju toczy zacięte boje z największym rywalem z Konina, zespołem Medyka. Obie drużyny spotkały się już w tym sezonie i raz jeszcze swoją wyższość udowodniły aktualnie mistrzynie, które na swoim terenie nie dały szans przeciwniczkom i pewnie wygrały 3:0. Czy to oznacza piąty z kolei tytuł dla Unii? Wiele na to wskazuje, choć historia kobiecej piłki nie takie już przypadki odwrócenia losów widziała. Zanim nastała era raciborzanek, prawdziwym hegemonem w Polsce były piłkarski wrocławskiego AZS-u, które od początku XXI wieku przez osiem kolejnych lat potwierdzały, że na rodzimym podwórku nie mają godnych siebie rywalek. Jak w takim razie sprawić, żeby kobieca drużyna na wzór barcelońskiej maszyny konsekwentnie brnęła do przodu? Innymi słowy, jak pokierować zespołem zawodniczek o często zupełnie różnych charakterach, oczekiwaniach i temperamencie? No cóż, tu zdania są podzielone.

– Miałam już do czynienia z różnymi trenerami. Byli to trenerzy klubowi, ale także reprezentacyjni. Każdy z nich podchodził do pracy na swój sposób. Wiadomo, że z kobietami w tej dziedzinie sportu pracuje się zupełnie inaczej. Potrzeba bardzo dużo wyrozumiałości i cierpliwości, ale przede wszystkim trzeba umieć kobiety zrozumieć i pogodzić je ze sobą na boisku, ale też poza nim, co wcale nie jest takie łatwe. Dziewczyny są bardziej zadziorne i waleczne, czego moim zdaniem brakuje nieraz męskiej piłce. Praca z facetami wydaje mi się o wiele prostsza. Zawsze potrafią się dogadać, ewentualnie chwilę na siebie pokrzyczą i jest w porządku. U kobiet trzeba długich rozmów i analiz, żeby dojść do porozumienia. To zupełnie tak, jak w codziennym, zwykłym życiu – śmieje się Paulina Stojko. – Każda kobieta ma swoje humorki, a także organizm kobiecy jest inny – podkreśla Magda Szwed, a Emilia Baran zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt pracy z dziewczynami. – Niektóre z nas potrafią być leniwe. Takie charaktery trzeba krótko trzymać i odpowiednio motywować do pracy. Do tego trzeba się po prostu nadawać, być stanowczym, ale też wyrozumiałym. Czasem pobłażliwym. Najważniejsza jest jednak cierpliwość i zdecydowanie.

Jak na pasjonatki futbolu przystało, bohaterki reportażu nie stronią od obserwacji poczynań rodzimych piłkarzy, choć na ten temat mają wyrobione własne zdanie. – Wydaję mi się, że niektórzy zawodnicy są przeceniani. Niekiedy mam wrażenie, że grają w piłkę tylko dlatego, że dostają grubą kasę, choć oczywiście znajdzie się spora grupa piłkarzy, którzy grają z sercem, poświęceniem i zaangażowaniem – ocenia Magda Szwed, a Emilia Baran jest w swych sądach jeszcze bardziej radykalna. – Dla mnie to, co się dzieje z męską piłką to jest śmiech i brak szacunku. Pierwszy przykład z brzegu, czyli PZPN. Przecież Lato się kompletnie nie nadaje i zależy mu tylko na popijawkach i fajnych imprezach. Ten człowiek nic nie zrobił dla polskiej piłki jako prezes, a myśli, że jest fajnie. Upadły dawne autorytety i potrzebujemy mądrego człowieka, któremu będzie zależało na prawdziwym sukcesie, a nie flaszkach, znajomościach i pieniądzach. Tymczasem Natasza Górnicka gani polskich piłkarzy za, kolokwialnie rzecz ujmując, pozerstwo. – Bardzo chętnie oglądam piłkę w męskim wydaniu, ale głównie ligę angielską, hiszpańską i niemiecką. Nie jestem fanką polskiego futbolu, ponieważ poziom jest niski, a jeszcze gorsze jest to, że zawodników traktuje się jak gwiazdy, a przecież daleko im do takiego poziomu.

Czy w kontekście większego zainteresowania i popularności polskich piłkarzy, kobiety nie patrzą z zawiścią na swoich męskich vis-a-vis? – Zazdrość? Nie. Myślę, że to nie jest kwestia zazdrości ze strony piłkarek. Może raczej poczucie niedocenienia naszej pracy – wyjaśnia Alicja Dyguś. – Mamy trochę żal o to, że poświęcamy całe swoje życie tej pasji, a mało kto to dostrzega – przyznaje z kolei Magda Szwed. – Przecież też chcemy coś zrobić dla polskiego sportu. Gramy, staramy się, mamy wyniki, których mogliby nam pozazdrościć mężczyźni i w wielu przypadkach brać z nas przykład. To wszystko – podsumowuje temat Emilia Baran. Co zatem, pomimo tych wszystkich przeciwności losu sprawia, że piłkarki konsekwentnie brną do przodu, trenują w nierzadko złych warunkach i ambitnie rywalizują między sobą? Motywacje są doprawdy przeróżne.

– Sport uczy dyscypliny, charakteru, mądrości życiowej i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach. Często podróżujemy, wtedy świat nie ma przed nami tajemnic. Piłka jest często sposobem na życie, gdzie można jednocześnie się wykształcić, a stypendium sportowe otrzymywane z klubu jest czasem ratunkiem finansowym dla dziewczyn, które mają słabą sytuację materialną w rodzinie – objaśnia zawodniczka KS GOSiRKI Piaseczno. – Jeśli chodzi o mnie, trenuję bo to dla mnie całe życie i kocham to robić. Widzę w tym ogromny sens, bo głęboko wierzę, że ciągle mogę podwyższać swoje umiejętności i odnosić sukces – kończy Alicja Dyguś, ucinając rozmowę, bo przed nią kolejne ważne wyzwanie. Za kilka dni AZS Biała Podlaska zagra w Piasecznie z GOSiR-em. Czas zmykać na trening…

JAKUB CHODERNY

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama