Reklama

Kędziora dał radę w meczu na szczycie. Albo inaczej – w czymś więcej niż mecz

redakcja

Autor:redakcja

22 października 2017, 21:31 • 5 min czytania 21 komentarzy

Jarmołenko i Stepanenko wymieniający się ze sobą koszulkami tylko po to, by chwilę później legenda Dynama Kijów ostentacyjnie przed całym stadionem deptała koszulkę swojego reprezentacyjnego kolegi (?). Bójka, która rozpętuje się po tym, jak drugi z wymienionych panów po strzeleniu gola prezentuje herb, zakończona przyjęciem perfidnego kopniaka od Jarmołenki. Zawodnicy Szachtara otwarcie sprzeciwiający się polityce Kijowa i dający temu wyraz w każdy możliwy sposób – także nieśpiewaniem hymnu Ukrainy przed reprezentacyjnymi meczami. Wpisy na portalach społecznościowych, jasno sugerujące, za którą ze stron konfliktu dany zawodnik się opowiada. Ligowy klasyk rozgrywany na stadionach w Lwowie czy Charkowie z powodu działań wojennych w Doniecku. Mecz określany jako starcie Ukrainy z separatystami.  

Kędziora dał radę w meczu na szczycie. Albo inaczej – w czymś więcej niż mecz

Klasichne, czyli mecz Dynama i Szachtara, to starcie wykraczające daleko poza podteksty futbolowe. Nie będzie przesadą, jeśli nazwiemy je jednym z najgorętszych meczów w Europie.

Ale obie ekipy mają też swoje zatargi czysto boiskowe. W zasadzie próżno szukać drugiej tak renomowanej ligi, która byłaby aż tak zdominowana przez duopol. Liga ukraińska to bowiem Szachtar, Dynamo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo, długo nic i reszta stawki. W tym sezonie oczywiście też dwójka potentatów ustawiła się na czele stawki. Dość powiedzieć, że od momentu powstania Premier Ligi Dynamo tylko raz wypadło poza pierwszą dwójkę. A Szachtarowi – licząc od przejęcia klubu przez Rinata Achmetowa w 1996 roku, bo to ten moment trzeba uznać za początek ery wielkiego klubu z Doniecka – nie zdarzyło się to ani razu.

Czy ta sytuacja się zmieni? Mówiąc krótko – nie zanosi się. Wprawdzie tak jak Dynamo i Szachtar borykają się z problemami wynikającymi z oczywistych przyczyn, tak znacznie gorzej ukraińska wojna obeszła się z największymi rywalami obu klubów – Dnipro Dniepropietrowskiem i Metalistem Charków. Pierwszy z wymienionych przebył w dwa lata drogę od finału Ligi Europy do drugiej ligi ukraińskiej, drugi – rozpoczyna na nowo od najniższych lig.

Nie oznacza to jednak, że właściciele obu klubów mają powody do tego, by otwierać szampany. W ostatnim czasie majątek Rinata Achmetowa topnieje w oczach. Według branżowych mediów na początku roku oscylował on w okolicach 4,5 miliardów, ale jest tak niestabilny, że potrafił zmaleć o cały miliard tylko w ciągu… drugiej połowy lutego. Achmetow od początku wybuchu wojny lawiruje pomiędzy Moskwą a Kijowem, niektóre jego przedsiębiorstwa są ulokowane na terenach separatystów (głównie kopalnie i fabryki), po stronie ukraińskiej ulokowane zostały elektrownie i inne zakłady. Przez długi czas udawało się mimo ekstremalnej sytuacji politycznej zachować odpowiednią wymianę towarów i normalną egzystencję większości z ponad stu źródeł dochodu. Ukraiński oligarcha już teraz wyleciał jednak z pięćdziesiątki najbogatszych ludzi na świecie, a jego majątek będzie prawdopodobnie tylko topniał i topniał.

Reklama

Jakie to ma przełożenie na Szachtar? Znaczne. Abstrahując już od tego, że Donbas Arena jest miejscem politycznych gierek i została pokazowo zajęta przez separatystów, to w Szachtarze został ostatnio zakręcony kurek z forsą. W ostatnim oknie transferowym ani jeden piłkarz nie przyszedł za gotówkę. W poprzednim – tylko jeden i to za śrubki (Blanco Leschuk z Karpat za 400 tys. euro). 15/16? Znów bez ruchów gotówkowych, więc w trzech poprzednich sezonach Szachtar wydał na piłkarzy 400 tysięcy euro. Dla porównania w jeszcze trzech poprzednich sezonach wybulił 107 milionów euro.

O 106,6 miliona więcej.

Szachtar nie może już sobie pozwolić na trzymanie perełek pokroju Alexa Teixeiry, Douglasa Costy, Williana, Fernandinho czy Henrika Mchitarjana. Na lidze się to jednak nie odbija, rywale są zbyt słabi, by doniecki klub nie pozostawił ich w tyle nawet bez gwiazd. Na Lidze Mistrzów o dziwo też nie – choćby w tym sezonie Szachtar wygrał 2 z 3 meczów (z Napoli i Feyenoordem) i kroczy do wyjścia z trudnej grupy F.

W Dynamie sytuacja jest dużo stabilniejsza, choć kryzys naturalnie też odbił się na sumach, za jakie pozyskuje się tam piłkarzy. Przez ostatnie trzy lata w Kijowie wydano 16 milionów euro. Przez trzy jeszcze poprzednie – 96 milionów euro. O 80 więcej. Też sporo.

Duopol jest jednak w tych trudnych warunkach niezagrożony, choć dzisiejszy mecz – mówiąc szczerze – rozczarował, choć chyba trzeba nazwać rzeczy po imieniu: nie działo się w nim kompletnie nic. Gole? Brak. Stuprocentowe sytuacje? W zasadzie brak. Tempo? Średnie. Nawet na trybunach – jak na tę rangę, jak na tę historię – było jakoś tak cicho.

Nie zamierzamy jednak narzekać, skoro w tym wszystkim całkiem niezły występ zaliczył Tomasz Kędziora. Polak był pewnym punktem swojej drużyny i w zasadzie ustrzegł się błędów. W tyłach prezentował najlepszą wersję samego siebie z Lecha – zadziornie atakował, notował odbiory, blokował rywali, nic dużego jego stroną nie przeszło, choć w ostatniej minucie meczu gdy wracał za kontrą, musiał ratować się taktycznym faulem na żółtą kartkę. Samemu raz – to chyba jedyny kamyczek do ogródka – źle podał w ofensywie i sprokurował tym samym błyskawiczną kontrę Szachtara. W ataku Polak raz zakręcił się koło asysty, notując dobrą wrzutkę, z której jednak  kolega nie potrafił skorzystać.

Reklama

Nie oglądaliśmy też dziś takich obrazków, jak podczas ostatniego meczu Dynama z Young Boys Berno w Lidze Europy, z którego kolega Kędziory z formacji obronnej, Domagoj Vida, schodził w takim stanie.

Domagoj-Vida-Aleksandr-Khatskevich (1) Domagoj-Vida

Powodem czerwonych plam na rękawach na torsie na głowie wszędzie było zderzenie głowami z jednym z rywali w okolicach 74. minuty. Vida został szybko zszyty i ani nie myślał o schodzeniu z boiska. Gdy trener w 80. minucie zdecydował, że trzymanie go na boisku nie ma większego sensu, nie potrafił ukryć swojego niezadowolenia.

Jedno jest pewne: Tomek Kędziora ma się od kogo uczyć charakteru.

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...