Reklama

Nie mogło być inaczej – Barca zgarnia trzy punkty z Malagą. Szkoda tylko, że mecz zabił sędzia

redakcja

Autor:redakcja

22 października 2017, 00:14 • 3 min czytania 34 komentarzy

Bardzo nam z tego powodu przykro, ale zaczniemy od Gonzaleza Fuertesa – rozjemcy spotkania pomiędzy Barceloną i Malagą. W idealnym świecie, opisując konkretny mecz, skupilibyśmy się tylko na wydarzeniach stricte boiskowych. Idealnym światem nie jest jednak Hiszpania, gdzie doszło do kolejnej kompromitacji arbitra, która tylko utwierdziła nas w przekonaniu, że to kraj niepoważnych sędziów.

Nie mogło być inaczej – Barca zgarnia trzy punkty z Malagą. Szkoda tylko, że mecz zabił sędzia

Ledwo rozpoczął się mecz, większość kibiców nie zdążyła jeszcze zająć swoich miejsc, a piłkarze Malagi już mogli poczuć się oszukani. Gerard Deulofeu wykorzystał wrzutkę Lucasa Digne’a i Barcelona prowadziła 1:0. Problem w tym, że Francuz dośrodkowywał wyraźnie zza linii końcowej. O ile jasne było, że tylko kataklizm sprawi, że Barca nie pokona ostatniej w tabeli Malagi, to szkoda, że osobą, która zabiła to spotkanie był sędzia. Naprawdę, na jego korzyść nie działają żadne okoliczności łagodzące – to była kompromitacja. Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia. Momentami mamy wrażenie, że hiszpańscy sędziowie rywalizują w jakiejś absurdalnej lidze, gdzie prześcigają się w swoich irracjonalnych decyzjach. Jeżeli tak jest, no to Fuertes przeszedł samego siebie i wysunął się na pole position.

To tak, jakby nam ślinka ciekła patrząc na kolację w restauracji, wzięlibyśmy pierwszy kęs i wtedy kelner powiedziałby nam, że napluł do talerza. No ale nic z tym nie zrobimy, przejdźmy więc do futbolu… Barcelona od początku kontrolowała przebieg spotkania. Z jednej strony dla kibiców nie był to jakiś szczególny mecz, bo jednak trochę zabrakło efektów specjalnych. Natomiast z drugiej, dla Ernesto Valverde był to mecz idealny – jego zawodnicy zarobili, a się nie narobili. Mimo prowadzenia gry w pierwszej połowie Barcelona nie stwarzała sobie klarownych sytuacji, ale w jej defensywie nie paliła się ani lampka czerwona, ani nawet żółta. Dwa razy ter Stegena próbował postraszyć Castro, ale był to próby tak udane, jak “Botoks” Patryka Vegi.

Zawodnikom Malagi trzeba jednak oddać, że umiejętnie zacieśniali szyki defensywne i nie pozwalali Barcelonie na zbyt wiele. Faktem jest jednak, że Katalończycy przez większość spotkania grali bardzo ekonomicznie i nie wchodzili na wysokie obroty. Kiedy w końcu Messi urwał się ze smyczy i postanowił wrzucić wyższy bieg, już nie było zmiłuj. W 56. minucie dograł do Iniesty, który widowiskowym uderzeniem zdobył swoją pierwszą bramkę w sezonie. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od stopy Rosalesa, czym dodatkowo zmyliła bramkarza.

Krajobraz po drugim trafieniu nie uległ zmianie. Barca klepała, Malaga biegała – i tak do samego końca. W międzyczasie Suarez nie trafił do bramki z trzech metrów, a Andaluzyjczycy pod koniec oddali kilka niegroźnych uderzeń na bramkę gospodarzy. Jeżeli ktoś nie oglądając meczu, spojrzał na wynik i liczbę celnych strzałów (5:4 dla Malagi), zapewne pomyślał sobie, że zwycięstwo gospodarzy wisiało na włosku. Otóż nie, różnica była ogromna. Barcelona po prostu zrobiła swoje – mecz raczej do zapomnienia, ale kolejne trzy punkty wpadają na jej konto.

Reklama

Barcelona – Malaga 2:0 (1:0)
1:0 Deulofeu 2′
2:0 Iniesta 56′

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
2
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
10
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

34 komentarzy

Loading...