„Demokracja to najgorszy system, ale nie wymyślono nic lepszego” – powiedział facet, dla którego Polska była tylko tanim narzędziem, a Polacy mięsem armatnim. Autor, wywodzący się z narodu odkrywców obozów koncentracyjnych, nie wiedział zapewne, że w dziedzinie demokracji to mięso armatnie ma piękne i długie tradycje. Demokracja szlachecka mimo swoich wad wyprzedzała swoją epokę. W wielkim i nieuprawnionym skrócie przyjęta w 1505 roku konstytucja Nihil novi (nic nowego bez nas) wprowadzała zakaz wprowadzania praw dotyczących szlachty bez zgody jej samej. Przynajmniej formalnie i na jakiś czas położyła kres rządom arystokracji.
Może jestem idealistą ale uważam, że to wspólnym kibicowskim wysiłkiem udało się pozbyć Grzegorza Laty. Kwestia , kto na kogo zagłosuje, z kim się identyfikuje, stała się nagle kwestią publiczną. Wielka i nieoceniona w tym rola kibiców. Opinii publicznej czyli kibiców i mediów, ale one w tym przynajmniej przypadku podążyły za kibicami. W końcu zakute łby niektóre zrozumiały, że nie są sami, że ktoś im patrzy na ręce. To pierwsze chyba takie wybory w PZPN, gdzie kibice i media dopytują przedstawicieli klubów kogo zamierzają poprzeć. Schodzimy na poziom rzeczywistej demokracji. Na www.wyborypzpn.pl możemy sprawdzić, kto na kogo zagłosuje czy też, kto się nie przyznaje do nikogo i utrzymuje swe preferencje w tajemnicy. Jakim prawem utrzymuje? Prawem właściciela, choć ja chętniej w tym przypadku powiedziałbym raczej prawem kaduka. Są bowiem ludzie, którzy twierdzą, że wyłączną rolą kibiców jest siedzenie na trybunach i kibicowanie. Kibicowania nie można jednak moim zdaniem ograniczać i degradować do chóralnych śpiewów i klaskania na sygnał. Kibicowanie to przede wszystkim troska o swój klub – klub a nie drużynę – i pomaganie mu w trudnych momentach. Czy istniałby dalej GKS, gdyby kibice z Katowic tylko klaskali? Gdzie byłaby Cracovia, Pogoń, Zawisza a nawet mój Górnik gdyby w pewnym momencie kibice nie wzięli spraw w swoje ręce. Wiele zasłużonych klubów istnieje tylko dlatego, że kibice przestali klaskać i zeszli z trybun. Uratowali swe kluby, a potem od właścicieli usłyszeli, że „kibole nie będą zarządzać klubem”. Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść…
Właściciele klubów zachowują się jak dyktatorzy małych republik bananowych. Swoich gnębią, nie słuchają, a przed możnymi klęczą. Wystarczy, że wojewoda huknie, a już kładą uszy po sobie. Takim klasycznym dla mnie przykładem są klubowe zakazy stadionowe. Za co może nałożyć klub zakaz stadionowy? Za przestępstwo, za działanie niezgodne z prawem? Odkąd to kluby mają zastępować sądy i policję? Zakaz stadionowy za stanie w przejściu, za niecenzuralne słowa? Czy wyście zgłupieli? Skoro coś nie jest przestępstwem czy wykroczeniem, to za co karać? Jest przestępstwo, jest dowód, jest winny jest wyrok sądu. I zakaz sądowy. Tyle. Klubowi nic, poza ustawowym obowiązkiem dostarczenia zapisu z monitoringu do tego. Jeśli ktoś łamie prawo jest przestępcą. Od ścigania przestępców jest policja, są sądy. Na to płacimy podatki. Nawet ja, bo i VAT, i akcyzę musze niestety uiszczać. Nie jest rolą klubów zastępowanie organów państwa w karaniu obywateli. Nie mają do tego prawa.
Klubowy zakaz stadionowy to nic innego jak hasło „tych klientów nie obsługujemy”. Zresztą z filmu o pasującym jak ulał tytule „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”. Pasujący też do lansowanego przez niektórych dziennikarzy moralnego autorytetu i krytyka Grzegorza Laty, czyli Michała Listkiewicza. Rzeczpospolita Obojga Narodów, a w międzywojniu kodeks honorowy znały pojęcie infamii. Oznaczało to odpowiednio utratę czci i praw a później ostracyzm towarzyski. Nie rozumie i nie zna tego pojęcia widać brać dziennikarska. Super Express, Gazeta Wyborcza, ba, nawet Weszło publikują słowa faceta, którego rządy w PZPN były, jak się chwali, pasmem sukcesów poza jedna drobną wpadką czyli aferą korupcyjną. Drobnostka Misiu! Jeśli Michał Listkiewicz znajdzie się w nowym zarządzie PZPN to również wasza, dziennikarzy wina, bo to wy pozwoliliście żeby dalej w mediach żył. To przez to, to że go promujecie facet dalej działa w PLP. Czas najwyższy, żeby media zdały sobie sprawę, że też odpowiadają za stan polskiej piłki. Czas na odpowiedzialne media.
Kiedyś powiedziałem w odniesieniu do Górnika, że fakt, że ktoś jest właścicielem klubu nie oznacza, że klub jest jego własnością. Rozumiem przez to, że klub piłkarski to jednak instytucja publiczna, gdzie ważną częścią – inną w Barcelonie, inną w Górniku, inną w Niecieczy – są i powinni być kibice. Są dobra wspólne, idee. Nie było prywatną rzeczą Allianz planowana zmiana barw i herbu Górnika tak jak nie było prywatną rzeczą pana Króla likwidowanie GKS. Nie jest tez prywatną rzeczą działaczy Lechii, kogo popierają w wyborach do PZPN. Będący dla mnie wzorcem nieudolności (bo mają wszystko, żeby mieć sukces) działacze Lechii w dupie mają swoich kibiców i plują im w twarz popierając Zdzicha. To nie sprawa kibiców przecież. Ale czy Lechia istniałaby dzisiaj gdyby nie kibice? Włodarze Lechii w dupie też mają sponsorów. Bo trudno chyba przypuszczać, że kontrolowane przez państwo PGE, Lotos, Energa popierają działaczy chrapiących w samolocie.
Państwo PO wolałoby przecież przejąć to, czego jeszcze nie przejęło. Czyli taki PZPN dla przykładu. Przejąć, żeby go reformować. Z równym zapałem jak inne dziedziny życia naszego powszedniego. I pewnie z podobnymi sukcesami. Węszące wszędzie spiski Weszło! doszło do wniosku, że w walce o stołek prezesa PZPN Roman Kosecki ma inne, niż reforma polskiej piłki priorytety. Mianowicie kasę. Ja jednak myślę, że chyba jednak nie o to chodzi. Raczej o to, że Kosecki usłyszał „idź Romek, ja ci rządzić w PZPN każę!”. Jak w każdej partii wodzowskiej führer rozkazał więc nie ma wyjścia. Trzeba. Słysząc to i owo o stosunkach panujących w PO Kosecki miał do powiedzenia tyle co… nic. Niedawno modne na stadionach było hasło „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Nic z tego nie wyszło, natomiast ironią losu i rechotem młodej całkiem historii będzie jeśli to Donald obali „rząd” PZPN i na stanowisku prezesa usadzi swojego pionka. Wtedy dla oszczędzenia czasu, a czas to pieniądz przecież co w dobie kryzysu ma niebagatelne znaczenie, kibice zapewne twórczo połączą hasło „Donald…” z hasłem „Jebać PZPN”. I nawet logiczne to będzie, choć znowu z olaniem głosu kibiców i podlegające ściganiu z urzędu.
Piłka żyje dzięki kibicom. Różnym. Olewanie głosu kibiców to głupota piramidalna. Kibice bez piłki przeżyją. Piłka bez kibiców? Kibic to również a przede wszystkim klient. Czy ktokolwiek na świecie olewa głos klienta? Tak, polscy działacze, prezesi, „baronowie”. Może trzeba im przypomnieć z czego żyją? Zresztą tam gdzie do głosu przy zarządzaniu klubami dochodzą kibice, z Barceloną i Realem na czele, źle to nie wygląda. Zaraz podniosą się głosy nieznających etymologii tego słowa, że Mazur populista, chce żeby kibole rządzili piłką. Nie chce, ale uważa, że ich głos jest i powinien być brany po uwagę. To może odbyć się tylko i wyłącznie z korzyścią dla klubów. Może gdyby władze Legii zapytały się kibiców, jakie będą skutki wejścia ochrony na sektor w trakcie meczu, nie miałyby dziś problemu? Idąc dalej, dlaczego nie wybrać i oddelegować czterech przedstawicieli Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców (OZSK) do obserwacji i przebiegu zjazdu PZPN. Skoro szefa PZPN wybierają przedstawiciele futsalu czy piłki kobiecej to dlaczego odmawia się tego prawa ludziom, bez których „nic by nie było”? Dlaczego przedstawiciel OZSK nie może brać udziału jako obserwator w spotkaniach zarządu PZPN? Dlaczego nie może być w zarządzie skoro jedna osoba mniej lub więcej w tym tłumie nie robiłaby różnicy. Dlaczego ktoś ma bez naszej wiedzy decydować o sprawach dla nas ważnych? Władzy trzeba patrzeć na ręce. Każdej i zawsze.
Wbrew obiegowym, będących powtórzeniem propagandy zaborców opiniom Rzeczpospolitej nie pogrążyła szlachta. Pogrążyła ją arystokratyczna oligarchia, dbająca bardziej o własne interesy niż o dobro kraju. W naszej piłce mamy dbających tylko o własną kieszeń działaczy, prezesów, oligarchicznych, samozwańczych „baronów”. Warto by zdali sobie sprawę, że klub czy PZPN to nie bantustan, a kibice to nie motłoch. Ł»e każdego kacyka można obalić. Ł»e polska piłka to nie ich zabawka, tylko nasza wspólna sprawa. Ł»e muszą się z kibicami liczyć. Nic o nas bez nas. Nihil novi.
PS Zainteresowanych dyskusją zapraszam na mój profil facebookowy -> TUTAJ.
ŁUKASZ MAZUR