Gdy ostatnio Piast punktował w lidze, dzieciaki jeszcze miały wakacje, w Mielnie bawiły się tłumy, pogoda była z reguły słoneczna. Od 27 sierpnia zmieniło się wiele, ale nie w Gliwicach, gdzie przyzwyczajono się do zbierania kolejnych mało wyszukanych oklepów. Dzisiaj jednak gliwiczanie wreszcie przełamali, choć jeszcze nie zwycięstwem.
W Piaście plan na ten sezon był taki: grać do Vassiljeva, a on już na pewno coś wymyśli. To nie była najgłupsza możliwa strategia, przecież mówimy o pomocniku, który miał za sobą kapitalny sezon w wicemistrzu Polski. Gdy udało się ściągnąć Kostię do Gliwic, strzelały w gabinetach działaczy rosyjskie szampany. Powszechnie uważano tę transakcję za imponujący skalp. Ale potem stało się niewytłumaczalne: Car zamiast prowadzić zespół ku zwycięstwom, ciągnął go na dno.
Estończyk na meczu kadry złapał kontuzję i dzisiaj środek pola tworzyli Dziczek z Sedlarem. I co tu kryć, obaj dawali właściwy balans między defensywą, a ofensywą. Dziczek umie naprawdę dużo, nieprzypadkowo wykonywał dziś stałe fragmenty gry. Jego dalekie przerzuty to uczta dla oka, próbuje też chętnie gry kombinacyjnej. Ma też w repertuarze daleki wyrzut z autu, który potrafi narobić rywalowi kłopotów, a dzisiaj przyczynił się do pierwszej bramki. Sedlar? W tyłach zawsze dawał radę. A to, że i z przodu umie się odnaleźć, najlepiej udowodnił kapitalnym wolejem na 1:0.
Do tego gospodarze mieli dobrze dysponowanego Valencię, który wprowadzał z przodu dużo twórczego chaosu, a także aktywnego Jagiełłę. Do zwycięstwa zabrakło jednego: kogokolwiek poza Gliwą w bramce Sandecji. Taka jest prawda – Piast był znacznie lepszy, górował kulturą gry, stwarzał więcej okazji. Ale choćby to jak Gliwa wybronił sam na sam z Jagiełłą po stracie Barana – czysty bramkarski majstersztyk. Piłka przykleiła się do ręki Gliwy jakby rękawicę miał wysmarowaną superklejem.
Rusov to nie ten rozmiar kapelusza, przez co Cetnarski wyrównał. Nie ujmujemy nic strzałowi Mateusza – bomba w jego stylu, można zapętlić i oglądać w kółko. Ale po cholerę w ogóle Rusov wychodził do tej wrzutki? Nie było takiej potrzeby, a niepewne wybicie skusiło Cetnara do strzału. Bramkę potwierdziła konsultacja VAR, ale co oglądali sędziowie w wozie gdy na początku meczu Danek faulował Sedlara w polu karnym?
Przedziwną zmianę w drugiej połowie dał Brzyski. Dwie pierwsze jego akcje wzbudziły śmiech. Raz wypuścił go Trochim, a Brzyski mało nie zabił się o własne nogi. Za drugim Brzyski zaatakował piłką atmosferę. Ale do trzech razy sztuka: za trzecim posłał perfekcyjny lob za plecy obrońców, a tam Piszczek równie dobrze skończył akcję głową. Wydawało się, że Sandecja mając Gliwę w bramce dowiezie wynik. Pewnie tak by się stało, gdyby nie podwójny rykoszet przy bramce 2:2. Ten strzał Maka byłby wyzwaniem dla każdego od Buffona po Wakabayashiego, bo nie jesteś w stanie dość wcześnie przewidzieć takiego bilardowego uderzenia. Gol był zasłużony, bo również w końcówce Piast naciskał, w czym szczególna zasługa Valencii i Gojko – ten ostatni w jednej akcji raz kiwnął pięciu i zakończył wszystko soczystym strzałem.
Piast może wciąż czeka na pierwsze od wielu tygodni zwycięstwo, ale Piast wreszcie się nie męczył, wreszcie grał porządną piłkę. Oglądało się ich dobrze, a akcje miały ręce i nogi. Coś nam mówi, że Fornalik nie próżnował podczas przerwy reprezentacyjnej.
[event_results 370014]