„Reprezentacja Chile z 26 punktami wywalczonymi w południowoamerykańskich eliminacjach awansuje do baraży o awans do mistrzostw świata przeciwko Nowej Zelandii. Awansuje jako faworyt, kadrowo będąc kilka ładnych poziomów nad reprezentantem strefy Oceanii. Doprawdy trudno wyobrazić sobie, by zdobywców dwóch ostatnich Copa America z rzędu miało zabraknąć w Rosji”. Dziś pewnie czytalibyście podobne słowa w relacji z ostatniej kolejki kwalifikacji w strefie CONMEBOL, gdyby nie to, że Chile… dosłownie wykopało siebie z mundialu i wspaniałomyślnie podarowało szansę na pierwszy od 36 lat awans Peru.
A było tak…
We wrześniu 2016 Peruwiańczycy i Chilijczycy grali z Boliwią. Pierwsi przegrali w górskim La Paz 0:2, drudzy zremisowali u siebie 0:0. W obu meczach wystąpił Nelson Cabrera. Urodzony w paragwajskim mieście Capiata obrońca, który dzięki trzyletniemu pobytowi w Boliwii otrzymał obywatelstwo tego kraju. Federacja uznała więc, że wszystko jest okej i w wieku 33 lat dała Cabrerze zadebiutować w drugiej w jego życiu reprezentacji (niemal dekadę wcześniej zagrał w towarzyskim meczu dla Paragwaju).
Problem w tym, że FIFA wymaga, by zawodnik przebywał w kraju, który ma reprezentować, co najmniej przez pięć lat.
Chilijczycy uznali więc, że dzięki temu uda im się coś ugrać. Że wywalczą walkowera, dopisując sobie tym samym dwa arcyważne – szczególnie patrząc na to, jak wyrównane były zakończone w nocy eliminacje – punkty. Gdy w sierpniu Trybunał Arbitrażowy przyznał federacji chilijskiej rację, można było odkorkować szampany. Bez wychodzenia na boisko z 21 punktów zrobiły się 23, a Chile przeskoczyło dzięki temu w tabeli Argentynę i zrównało się punktami z Urugwajem.
Mało kto zwrócił uwagę, że będące dotąd sześć punktów za plecami Chile Peru zbliżyło się o jeden punkcik, a także odrobiło dwa gole straty w bilansie bramkowym (decydującym przy równych punktach). Jego porażkę, w której udział miał nieuprawniony Cabrera, Trybunał zweryfikował jako zwycięstwo 3:0. Tabela zmieniła się następująco:
1. Brazylia – 33 pkt
2. Kolumbia – 24 pkt
3. Urugwaj – 23 pkt
4. Chile – 23 pkt (+2 pkt za wygraną walkowerem 3:0 z Boliwią)
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
5. Argentyna – 22
6. Ekwador 20
7. Peru – 18 (+3 pkt za wygraną walkowerem 3:0 z Boliwią)
8. Paragwaj – 18
9. Boliwia – 10 (-4 pkt za walkowery z Chile i Peru)
10. Wenezuela – 6 pkt
Peruwiańczycy w końcówce eliminacji grali jednak jak natchnieni, a Chile z każdym meczem widmo straty mundialu coraz głębiej zaglądało w oczy. Najczarniejsza z wizji dopełniła się, gdy Brazylia ograła La Roja 3:0, a Peru w tym samym czasie wywalczyło punkcik w starciu z Kolumbią. Zrównując się tym samym punktami z Chilijczykami. Gdyby o kolejności decydowały bezpośrednie spotkania – oba wygrało Chile. Kluczowa była jednak różnica bramek, lepsza o dwa gole w przypadku Peruwiańczyków. Dzięki temu interesujący te drużyn fragment tabeli na koniec eliminacji wygląda tak:
5. Peru – 26 pkt, +1 w bramkach
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
6. Chile – 26 pkt, -1 w bramkach
7. Paragwaj – 24 pkt, -6 w bramkach
Gdyby natomiast wyniki meczów z Boliwią pozostały „na swoim miejscu”, tabela wyglądałaby tak:
5. Chile – 24 pkt, -1 w bramkach
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
6. Paragwaj – 24 pkt, -6 w bramkach
7. Peru – 23 pkt, -2 w bramkach
O tym jak Chile samo się wyeliminowało z MŚ pic.twitter.com/lcS4uBWfyk
— Maciej Durka (@mcj_du) October 11, 2017
Chilijczycy chcieli więc być turbosprytni (i w sumie trudno się im dziwić), a koniec końców wyszli na turbofrajerów, którzy za rok do Rosji polecieć mogą co najwyżej na wakacje. A żeby było jeszcze śmieszniej…
Guerrero’s goal by Peruvian TV.
Narrator: “Indirect free-kick, Paolo!
He takes it… GOAL!
He (Ospina) touched it!
He touched it!” pic.twitter.com/ihNUlVRT3W— FlamengoENG 🇺🇸🇬🇧 (@FlamengoENG) 11 października 2017
…gdyby David Ospina nie dotknął piłki po pośrednim rzucie wolnym bitym przez Paolo Guerrero, który dał Peru “zwycięskie” w kontekście walki o baraże wyrównanie, z Nową Zelandią grałoby Chile.