Trzydzieści jeden – tyle spotkań bez porażki w Bundeslidze mieli piłkarze Borusii Dortmund. Mieli, bo gdy zbliżali się do najlepszego wyniku w historii, należącego do HSV(36), zupełnie niespodziewanie przegrali… właśnie z HSV 2:3. Wśród tych, którzy rozczarowali, był m.in. Robert Lewandowski.
Zapowiadaliśmy to spotkanie przede wszystkim jako starcie dwóch byłych gwiazd i królów strzelców naszej ligi – Lewandowskiego i Artjoma Rudnevsa. Szczerze? Jesteśmy rozczarowani. Łotysz, a oglądaliśmy go w barwach HSV po raz kolejny, sprawia wrażenie, jakby do tej drużyny nie pasował. Może to kwestia zaufania, może jeszcze zgrania, ale na dzień dzisiejszy partnerzy z zespołu nie wypatrują na boisku Rudnevsa i zbyt często mu nie podają. A i on sam nie jest w stanie, tak jak w Lechu, minąć dwóch rywali i oddać strzału. Zresztą, dziś naprzeciw siebie nie miał Klepczarka czy Kosanovicia, tylko Suboticia i Hummelsa. Przyjemnie patrzyło się, jak z Borussią strzelił przewrotką i aż szkoda, że nieczysto trafił w piłkę, bo to mogły być stadiony świata, ale… nie tego przecież od niego się wymaga. On ma strzelać gole, a po czterech kolejkach ma ich zero.
To nie był też dobry występ Lewandowskiego i wcale nie chodziło o to, że Robert nieodpowiednio rozłożył siły. My odnieśliśmy wrażenie, że dziśâ€¦ był trochę zagubiony. Za plecami nie ma już Kagawy, tylko Reusa, w dodatku ustawionego z boku, a grający w środku Goetze dopiero wraca do składu. No, i – co w tym przypadku najważniejsze – na boisku nie było Kuby Błaszczykowskiego. Nasz bileter okazał się pierwszą (wspólnie z Ilkayem Gundoganem) ofiarą napiętego kalendarza i rotacji w składzie, bo Kloppa o to, że woli na murawie Perisicia byśmy nie podejrzewali… Aż do dziś.
Chorwat zdobył dla BVB dwa gole, czyli o dwa więcej, niż Lewandowski. W doliczonym czasie gry Robert znalazł się w sytuacji sam na sam, chciał przerzucić piłkę nad bramkarzem, a przerzucił nad bramką. Miał na nodze piłkę, którą powinien zamienić na gola, dającego Borussii punkt. Powinien…
Zawiódł jednak nie tylko Lewandowski, bo błędy popełniali i obrońcy, i stojący między słupkami Roman Weidenfeller. Piszczek lepiej sobie radził w ofensywie, niż w defensywie, dobrą zmianę dał Błaszczykowski. Borussia usiadła w końcówce na gospodarzach, ale nie była w stanie doprowadzić do wyrównania. Na chwile obecną sprawdzają się więc wypowiedzi największego rywala z Monachium, że BVB, grając na kilku frontach, może mieć poważne problemy. Po czterech kolejkach do prowadzących w tabeli Bayernu i Eintrachtu Frankfurt traci już pięć punktów.
PIOTR TOMASIK
