Jak wypowiedziała się w telewizji pani Karolina Korwin-Piotrowska, Janusz Korwin-Mikke (ha, dwa Korwiny się pokłóciły, tego jeszcze nie było!) swoimi ostatnimi wypowiedziami obraził każdego, kto czuje się człowiekiem. Stanowczo protestuję przeciwko takiemu generalizowaniu, ponieważ zdecydowanie czuję się człowiekiem i w żaden sposób nie czuję się obrażony. Zastanawiam się więc teraz, czy skoro nie czuję się obrażony, to czy pani Korwin-Piotrowska, wzór tolerancji, odmawia mi człowieczeństwa? Uważa mnie za niższy gatunek? Jeśli nie człowiekiem jestem, to kim, czym? Psem? Dżdżownicą?
Z tolerancją to jest dziwna sprawa. Wszyscy żądają tolerancji, ale co z tolerancją wobec tych, którzy tolerancyjni nie są? Pani K-P najwidoczniej tolerancyjna jest jedynie w odniesieniu do osób, które mają identyczny jak ona punkt widzenia – co przecież z założenia kłóci się z definicją tolerancji, bo tolerancja polega na akceptowaniu zjawisk czy osób, które nas szczerze wkurwiają.
Wokół pana JKM trwa burza, wynikająca z zaraźliwej choroby polskich elit medialnych: z głupoty i nieumiejętności czytania ze zrozumieniem, ze zwykłego bezmyślnego trajkotania na każdy temat. Co bowiem tak naprawdę powiedział JKM, porównując igrzyska paraolimpijskie z zawodami szachowymi dla debili? Nic zdrożnego. Stwierdził prosty, jakże oczywisty fakt – mowa o rywalizacji osób w ten czy inny sposób doświadczonych przez los, jednocześnie rywalizacji na nie najwyższym możliwym poziomie, z założenia odartej z elementu wyznaczania granic ludzkiego organizmu. W poniedziałek zdobył się na jeszcze jedno porównanie – też dobre, chociaż mniej wstrząsające: że równie dobrze można byłoby organizować zawody Miss Polonia dla brzydkich kobiet. Podobnych tekstów można wymyślać na pęczki: biegi na orientację dla niewidomych, wyścigi samochodowe dla osób nieposiadających samochodu, konkurs chopinowski dla osób z obciętymi palcami itd. Gdyby nagle zjechały do Warszawy osoby, które palców nie mają i na fortepianie grają nosami, to byłbym pełen podziwu, ale czy naprawdę musiałbym udawać, że to muzyka najwyższej jakości?
Mam wielki szacunek dla paraolimpijczyków, doceniam wysiłek, który wkładają w walkę z przeciwnościami losu, współczuję cierpienia, ale rozumiem punkt widzenia JKM i nawet nie wydaje mi się on kontrowersyjny. W ogóle! Daleko posunięta poprawność polityczna każe mi dzisiaj udawać, że sport inwalidów należy zrównać ze sportem wyczynowym, podczas gdy – tak mi się zdaje – każdy podskórnie czuje, że to bujda na resorach. Dla mnie igrzyska paraolimpijskie są triumfem ducha, manifestacją niezłomności ludzkich charakterów, ale nie są wydarzeniem sportowym, nie wiem, kto tam wygra zawody w kosza, nie wiem, czy ktoś rzuca oszczepem, nie wiem, jaki jest rekord na setkę i w sumie zupełnie mnie to nie interesuje. Nie mam też żadnych pretensji do TVP, że tych zawodów nie pokazuje, bo doskonale wiem, że i tak bym nie oglądał (niech pretensje mają ci, którzy by oglądali – już widzę te miliony przed telewizorami). Jestem pełen podziwu, gdy widzę w internecie filmik jak facet o kulach gra w ping-ponga i rzuca się do piłki, serce rośnie, ale te krótkie migawki w zupełności mi wystarczą. Nie interesuje mnie paraolimpiada, nie uważam, by 13 tysięcy złotych za złoty medal (czy coś koło tego) to było za mało, nie uważam, by wyniki olimpijczyków należało konfrontować z paraolimpijczykami. I – o Jezu – biorąc to wszystko pod uwagę zgadzam się z JKM, że paraolimpiada to jak zawody szachowe dla debili. Nie „zawody szachowe dla debili”, tylko „jak zawody szachowe dla debili”. Nie oznacza to, że uczestnicy paraolimpiady są debilami, oznacza to tylko tyle, że poziom trudności został odpowiednio sprowadzony w dół, poprzez wyeliminowanie z udziału tych, którym nic nie dolega. Wykluczenie z zawodów szachowych osób z ilorazem inteligencji przekraczającym 70 punktów byłoby dokładnie tym samym.
Ja generalnie jestem osobą dość wrażliwą na ludzkie nieszczęście, naprawdę. Jestem też fanem mocnych, soczystych porównań, staram się zawsze zrozumieć, co autor miał na myśli. JKM może wypowiedział się niesmacznie, natomiast bardzo logicznie. Forma może mi się nie podobać, ale z treścią nie jestem w stanie polemizować. I jeśli teraz z tych właśnie słów JKM nasze „elity” – np. Monika Olejnik, czy też jeden z posłów – wysnuwają wniosek, że JKM jest faszystą, to ogarniają mnie wątpliwości: albo ja też jestem faszystą, z czego całkowicie nie zdaję sobie sprawy, albo pani Olejnik jest debilką, która ma problemy z czytaniem. Albo-albo. Nie dostrzegam miejsca na inny wariant. Cieszę się, że odpowiedzi na to nurtujące mnie pytanie udzieli sąd.
JKM nie wydaje mi się najnormalniejszym człowiekiem w polityce, ponieważ – przynajmniej w moich oczach – po dwóch mądrych zdaniach zawsze palnie jedno głupie, natomiast robienie z niego faszysty, tylko dlatego, że nie kręci go sport osób niepełnosprawnych to czysty absurd. Jak już te wszystkie TVN-owskie autorytety chcą walczyć o prawa osób pokrzywdzonych przez los, to niech zaczną od zwrócenia uwagi koleżankom i kolegom z telewizji (Rusin, Karolak, Maserak, Olszówka), że nie parkuje się na miejscach przeznaczonych dla inwalidów. Zatrzymywanie się na „kopercie” drażni mnie jednak sto razy bardziej niż JKM, podważający sportową rangę igrzysk paraolimpijskich.
KRZYSZTOF STANOWSKI