Legia Warszawa, w przerwie pomiędzy meczami w europejskich pucharach (aktualnie jest to minimum roczna przerwa), musiała zniżyć się do udziału w rozgrywkach krajowych. Przez długi czas obserwowaliśmy spotkanie kuriozalne – oto gospodarze rozgrywali najlepszy mecz nie tyle w tym sezonie, ile w tym roku, a mimo to przegrywali ze stojącym na boisku Podbeskidziem. Mało, naprawdę mało brakowało, żeby goście ostatecznie udowodnili, iż w futbolu nie ma sprawiedliwości. Trzy punkty dla zespołu z Bielska-Białej byłyby po prostu żartem ze zdrowego rozsądku.
Tak jak stołeczni piłkarze notorycznie dostarczają nam powodów do kpin, tak po raz pierwszy było nam ich faktycznie szkoda. Robili co mogli, nacierali, strzelali z bliska i z dystansu, bramkarz gości jak w transie. Za bardzo nie wiedzieliśmy, jak się za to spotkanie zabrać. Bo co – chwalić Legię jeśli przegra z Podbeskidziem? No nie. Chwalić Podbeskidzie, chociaż ta drużyna w ogóle nie potrafiła utrzymać się przy piłce? No też nie. I całe szczęście, że ostatecznie wynik rozwiał te wątpliwości i nie nagrodził mizerii, którą zaserwowali nam piłkarze Kasperczyka. Jak chce się wygrać mecz, to wypada czasami utrzymać piłkę chociaż przez dziesięć sekund, zamiast tylko pałować.
Oczywiście, Adamek miał sytuację na 2:0 dla Podbeskidzia i mogło być dla Legii jeszcze gorzej, ale umówmy się – to nie Legia miała tego dnia szczęście. Ostatecznie wygrała raczej mimo pecha, a nie dzięki fartowi. Na specjalne brawa zasługuje Dominik Furman, który strzelił gola zaraz po wejściu na boisko i był to gol piękny, bo łączący piłkarską inteligencję, zimną krew i technikę. Trafienie Ł»yry też zresztą niczego sobie.
Tym razem przez większość meczu milczały trybuny, co było protestem przeciwko zakusom wojewody, który chciałby zamknąć „Ł»yletę”, tylko jeszcze trochę się kryguje. Rozumiemy, że zabrakło czasu, by wymyślić protest trochę inteligentniejszy, ale nieśpiewanie to przecież właśnie to, o co wojewodzie chodzi. Jeśli ktoś sądzi, że spokojnie zachowujący się kibice go ruszą i pomyśli „cholera, przegiąłem, trzeba zrobić coś, by nie siedzieli tak spokojnie”, to znaczy, że czas zażyć pigułki.