Cezary Kucharski do dziś nie może wybaczyć Zbigniewowi Bońkowi, że ten go kiedyś przeczołgał na łamach Weszło. Nam pozostaje przyglądać się temu medialnemu konfliktowi i zacierać ręce – to zawsze ciekawie, kiedy ktoś komuś publicznie przylutuje. Tym razem „Kucharz” zaatakował na łamach sport.pl. Kilka cytatów…
– Pamietajmy, że Zbigniew Boniek był wiceprezesem PZPN w apogeum afery korupcyjnej.
– Nie widzę w Zbigniewie Bońku zbawcy polskiej piłki. On jest tam od 30 lat, oprócz tego, że krytykuje wszystkich i wszystko naokoło to nie widzę efektów jego genialności, którą wy dziennikarze, próbujecie wmówić opinii publicznej.
– Jeszcze trzy miesiące temu proponował mi żebyśmy razem sprzedawali piłkarzy, interesiki więc nie są mu obce. To, że on mieszka we Włoszech też stanowi ograniczenie. Pamiętajmy, jak potraktował środowisko piłkarskie gdy był selekcjonerem? Zrezygnował po pięciu spotkaniach, zostawiając nas w środku bałaganu.
Szybki telefon i już mamy odpowiedź Bońka. Oddajmy mu głos: – Nie wiem, czy w ogóle powinienem odpowiadać Kucharskiemu, bo ile można wskazywać mu miejsce w szyku? Ale skoro publicznie coś na mój temat insynuował, skoro publicznie kłamał, to chyba muszę. Po pierwsze – jeśli trzy miesiące temu proponowałem mu, żebyśmy razem sprzedawali piłkarzy, to prosiłbym go o pokazanie billingu. Ja na swoim połączeń do Kucharskiego nie mam. Pół roku temu rozmawialiśmy, ale to on dzwonił z pretensjami, gdy powiedziałem, że opowiada bzdury o zainteresowaniu Romy Rafałem Wolskim. Od tamtej pory nieprzyjemności rozmowy telefonicznej z panem posłem już nie miałem, z czego się bardzo cieszę. Zresztą, ja „interesików” z Kucharskim nie potrzebuję, mam interesy, ale własne. Po drugie – tak, byłem wiceprezesem PZPN w czasie, gdy szalała korupcja. Na mój wniosek Ryszard Forbrich został uznany za personę non grata w strukturach piłkarskich i ja złożyłem wniosek o całkowite zawieszenie Mariana Duszy. Dowodów wtedy nie było żadnych, ale śmierdziało strasznie – dlatego działałem. A jeśli już Kucharski porusza ten temat to sam jestem ciekaw, czy nie czuł smrodu korupcyjnego w klubach, w których grał. Na przykład w Górniku Łęczna, który w czasie gry Kucharskiego ustawiał mecze na potęgę. Po trzecie – być może Kucharski nie zauważył żadnych efektów mojej pracy jako wiceprezesa związku, ale to tylko świadczy o tym, że biegając po boiskach patrzył głównie na kości przeciwników, a nie na to, co się dzieje wokół. Może zauważyłby, że to ja scentralizowałem prawa telewizyjne i sprzedałem je za 120 milionów dolarów, a od tamtej pory niby wszystko się rozwija, tylko wartość kontraktów telewizyjnych maleje. To także ja sprawiłem, że kadra – w której grał czasami Kucharski – wreszcie wyglądała jak zespół piłkarski, a nie zespół pieśni i tańca, w którym każdy chodzi w innym stroju. Mógłbym tak opowiadać długo, tylko jaki to ma sens? Atak Kucharskiego odbieram tylko w jeden sposób – to walka przedwyborcza, w której grupa polityczna chce wykosić najgroźniejszego przeciwnika. Spokojnie, panowie, dam wam sygnał do plucia, jak już zdecyduję, czy w ogóle mam zamiar w tym wyścigu brać udział.