Nie jest łatwo spełnić marzenie, jeśli marzysz o strzeleniu gola przy pełnych trybunach Stade Veledrome, masz swoje lata i nie grasz w piłkę. Ale nie ma rzeczy niemożliwych, co udowodnił w ten weekend Kamel Zaroual.
Kibice, którzy jeżdżą na wyjazdy, cieszą się największym szacunkiem trybun. Zaroual 11 września wybrał się na jeden z najdalszych wyjazdów Marsylii, bo z pobliskiego Arles aż do Amiens, a za środek lokomocji wybrał… rower. Łącznie przejechał 1800 kilometrów żeby zobaczyć mecz Olympique. Mecz rozegrano siedemnastego września. Marseille wygrało 2:0. Wielka radość ze zwycięstwa, ale potem z powrotem na siodełko. Przygód miał wiele: złapała go burza, a gdy złapał kapcia, 20 kilometrów z Lyonu do Montelimar musiał pokonać piechotą.
Rozgłośni radiowej France 3 przyznał, że profesjonalnym cyklistą nie jest, bowiem ze środków dopingujących bierze wyłącznie… piwo i papierosy.
Co ważne, przy okazji swojej wyprawy zorganizował akcję charytatywną, dzięki której zebrał całkiem niezłą kwotę dla niepełnosprawnych dzieciaków. Gdy usłyszeli o tym w klubie, postanowili dać mu wyjątkową nagrodę: pozwolili symbolicznie rozpocząć mecz z Tuluzą na Velodrome. Nie wszystko jednak potoczyło się zgodnie z planem.
Zobaczcie sami, sędzia wyraźnie pokazuje w jaki sposób Kamel ma zacząć mecz. Ten jednak zabiera się z piłką, robi akcję i spełnia marzenie: strzela bramkę.
Swoją drogą, wykończenie naprawdę niezłe, szczególnie, że bramkarz Tuluzy, młodziutki Alban Lafont, podjął wyzwanie.