Trybuny na Ibrox z twarzą Boba Marleya. „Every little thing gonna be all right” z 50 tysięcy gardeł

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2012, 12:44 • 4 min czytania

Wielogodzinne kolejki pod kasami. Pięćdziesiąt tysięcy ludzi na trybunach. Sześćdziesiąt wniosków o akredytacje dla dziennikarzy z kilku kontynentów. Tygodniówki na poziomie siedmiu tysięcy funtów. Na boisku Bocanegra i McCulloch, a na ławce niezmiennie Ally McCoist. Ręka w górę, kto wyobrażał sobie, że w ten sposób nowe życie rozpocznie drużyna Glasgow Rangers. Ł»ycie w czwartej lidze, po brutalnej degradacji, którą felietonista „The Telegraph” Roddy Forsyth porównał do katastrofy w Czarnobylu. W niedługim czasie ma zacząć oddziaływać na cały szkocki futbol – od góry do samego dołu.
11 sierpnia, Peterhead. Inauguracja rozgrywek Third Division. Rangersi przyjeżdżają do małego, liczącego siedemnaście tysięcy mieszkańców miasteczka w Aberdeenshire. To ich pierwszy krok w kierunku powrotu do najwyższej ligi. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – w 2015 roku znów będą w elicie. Zainteresowanie wydarzeniem jest ogromne. Ludzie oblegają ogrodzenie, gęsto przyklejeni do barierek. Stadion, dysponujący tysiącem miejsc siedzących, zapełnia ponad cztery tysiące widzów. Wynik bliski rekordu obiektu.

Trybuny na Ibrox z twarzą Boba Marleya. „Every little thing gonna be all right” z 50 tysięcy gardeł
Reklama

Mecz relacjonują nawet dziennikarze New York Timesa i France Soir, a Rangersi przekonują się na własnej skórze, jak wygląda czwarta liga. Remisują 2:2. Jeden punkt dopiero w ostatniej minucie ratuje im Andrew Little, Irlandczyk z Północy, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie miał realnej szansy na zaistnienie w składzie. – Włożyliśmy w to spotkanie za mało fizycznej walki – kwituje Ally McCoist. – Jeśli moi zawodnicy myśleli, że to będzie bułka z masłem, to mają prawo być rozczarowani. Tak wyglądają spotkania w czwartej lidze, szczególnie te wyjazdowe – podsumowuje.

Reklama

Zespół został gruntownie przebudowany, choć… Nie tak drastycznie, jak można było się spodziewać. Odeszło czternastu zawodników, którzy nie wyobrażali sobie gry w czwartej lidze lub ci, których sam klub nie wyobrażał sobie w nowym budżecie. Byli i tacy, którzy swoje odejście tłumaczyli w sposób zupełnie irracjonalny. Kyle Lafferty, na przykład, obwieścił, że po czterech latach pakuje walizki i… Robi to dla syna. – Glasgow to piękne miasto, ale gdy idziesz ulicą połowa ludzi cię kocha, a druga połowa nienawidzi. Nie chcę, by moje dziecko dorastało w takim środowisku – stwierdził.

Rangersi musieli doczekać spadku o trzy klasy, aby szansę gry w pierwszej drużynie otrzymało kilku utalentowanych młodzieżowców lub teżâ€¦ Aby do otrzymania takiej szansy choć trochę przybliżył się Polak – wychowanek Zawiszy Bydgoszcz, Kamil Wiktorski. O dziwo jednak, skład nie rozsypał się doszczętnie. Działacze uznali, że będą w stanie utrzymanie kilka wysokich kontraktów – reprezentantów Stanów Zjednoczonych Carlosa Bocanegry i Maurcice’a Edu czy doświadczonego Lee McCullocha. Nie ruszono też trenera, choć on sam, po fakcie, zdradził w mediach, że był o krok od decyzji o zwinięciu żagli.

– Ally McCoist musi zostać z nami. Chciałbym widzieć go tu przez kolejne 25 lat. To wielki człowiek. W poprzednim sezonie, kiedy popadliśmy w tarapaty finansowe, był gotów dobrowolnie poświęcić dla klubu własne wynagrodzenie – powiedział właściciel Charles Green.

Szkoccy dziennikarze, obierając się na mocno improwizowanych wyliczeniach, twierdzą, że pensje wszystkich zawodników Rangers pochłaniać będą co miesiąc 400 tysięcy funtów. Klub było stać na pozyskanie Emilsona Cribariego z Cruzeiro, a Dean Shiels wolał czwartą ligę od gry w Kilmarnock, bo – rzekomo – dostał siedem tysięcy funtów tygodniówki.

Kibice apelują o rozsądek, pytają właścicieli, czy już zapomnieli, co pogrążyło klub i do jakich rozmiarów urosły długi, ale ci chcą jak najszybciej sklecić ostateczną kadrę, zanim pierwszego września zacznie obowiązywać… Roczny zakaz transferowy.

Eksperci, studiując raporty finansowe starej spółki, szacują, że występy drużyny w czwartej lidze mogą kosztować 15 milionów funtów rocznie (wcześniej było to około 4 mln miesięcznie). Aby wytrzymać takie obciążenia, trybuny Ibrox Park na każdym meczu powinny zapełniać się przynajmniej trzydziestoma tysiącami ludzi.

Niemożliwe?

Możliwe. Prawdopodobne. Niemal pewne. Karnety z zeszłego sezonu zdecydowało się przedłużyć dwadzieścia pięć tysięcy ludzi. Kolejne siedem tysięcy zakupiło je w publicznej sprzedaży, a ostatni dzień meczowy w Glasgow zyskał w szkockiej prasie miano „Sold-out Saturday”. – To niewiarygodne, że tylu fanów wciąż chce nas oglądać. Prawdopodobnie, większą widownię na Wyspach będą mieć w ten weekend tylko Arsenal i Newcastle – mówił Ally McCoist przed meczem z East Stirlingshire.

Rangersi wygrali 5:1. Andrew Little ustrzelił hat-tricka.

Trybuny Ibrox Park zapełniły się po brzegi, a 49 TYSIĘCY gardeł ryknęło Bobem Marleyem:

“Don’t worry… Cause every little thing gonna be all right”.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama