W polskiej ekstraklasie duża część pięknych trafień to dzieło przypadku. Nie ukrywajmy, nie posiadamy wielu zawodników, którzy tak panują nad piłką, że ta leci tam gdzie chcą. U nas najczęściej jest tak – futbolówka odpowiednio najdzie, bramkarz źle się ustawi i proszę – mamy bramkę „stadiony świata”. Podobna historia spotkała Pawła Sobczaka kilka lat temu w Poznaniu.
Ów gol Sobczaka, i ogólnie występ na stadionie Lecha, to był jeden z niewielu plusów tamtego sezonu w wykonaniu Wisły Płock. Ekipa z Mazowsza spadła z ligi i gdyby nie tragiczna Pogoń Szczecin, to prawdopodobnie zajęłaby ostatnie miejsce w tabeli. Wróćmy jednak do meritum – ładne podanie w stronę Sobczaka, piłka odbija się od murawy, a już za kolejny ułamek sekundy gracz płocczan leci pod trybunę poznaniaków prowokować fanów rywali.