Nowa piłka ekstraklasy ma jedną podstawową wadę: sama się nie kopnie do bramki…

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2012, 03:20 • 2 min czytania

Chyba nie jest tajemnicą, że polskim ligowcom najbardziej odpowiadałaby piłka zdalnie sterowana, taka, której kopanie byłoby zbędne, ponieważ sama leciałaby dokładnie tam, gdzie zażyczy sobie pan piłkarz. Jak wiadomo – nasi zawodnicy mają zawsze świetne pomysły, tylko gorzej z ich realizacją, a zdalnie sterowana futbolówka pozwoliłaby wyjść z impasu i w pełni korzystać z inwencji graczy. Niestety, wredni działacze FIFA nie chcą wpuścić techniki do futbolu i wciąż zmusza się naszych asów do pracy fizycznej, a nie umysłowej.
W tym sezonie – i przynajmniej w jeszcze następnym – ekstraklasa grać będzie piłkami firmy Puma, a dokładnie modelem ESA PowerCat 1.12. Mają one swoje liczne zalety, są generalnie hiper i super, nadają się na każde warunki atmosferyczne, dzięki kosmicznej technologii do minimum zredukowany został opór powietrza, ale ich podstawowa wada polega na tym, że – no właśnie – same nie wpadają do siatki, tylko trzeba je tam skierować (ups). Pośród wszystkich zalet, piłka ma więc potężny feler: wciąż niezbędne jest jej kopanie, nie udało się uniezależnić futbolówki od polskich zawodników. Czyli w przypadku tych konkretnych rozgrywek – cała praca w fabryce Pumy psu na budę.

Nowa piłka ekstraklasy ma jedną podstawową wadę: sama się nie kopnie do bramki…
Reklama

Chwali się ta firma, że nową piłkę łatwiej kontrolować, ale co to znaczy łatwiej? Każdy ligowiec przecież potwierdzi, że piłki – żadnej – nie da się kontrolować w ogóle, nie ma żadnego „łatwiej” albo „trudniej”. Nie ma czegoś takiego jak kontrola. Ma piłka latać szybciej, ale nie wiadomo, czy to zaleta, czy wada, bo jak będzie szybciej latała, to będzie też trzeba za nią szybciej biegać, tak? Na takie coś polscy piłkarze się nie umawiali. Ma też być piłka bardziej precyzyjna, co może oznaczać mniej goli – bo te przecież zazwyczaj padają wtedy, jak ktoś chce kopnąć w prawy róg, a niechcący poleci mu w lewy. Hmm.

W sumie, nie wiemy, po co wam tę nową piłkę opisujemy (poza tym, że zgarniamy z tego tytułu horrendalne wynagrodzenie), skoro i tak będziecie mieli wiele okazji, by się jej przyjrzeć. Gdzie jak gdzie, ale akurat na trybunach piłki kopane przez ligowców lądują najczęściej.

Reklama

Gdybyście nie mogli już patrzeć, jak taką piłkę kaleczą zawodnicy polskich klubów to możecie kupić sobie własną – będzie to możliwe w sklepach Puma, GoSport oraz Intersport. Piłki będą w kilku wariantach cenowych, najwyższy model kosztuje 429 złotych.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama