Kiedy Martina Navratilova została konsultantką Agnieszki Radwańskiej, wielu kibiców radośnie zakrzyknęło: teraz to już na pewno krakowianka wygra wielkoszlemowy turniej! Niestety, współpraca Polki i Czeszki nie wypaliła, w efekcie czego słynna przed laty gwiazda już po czterech miesiącach powiedziała “Isi” ahoj! Po ponad dwóch latach od tamtej historii kolejny znany sportowiec z Krakowa postanowił związać się z gwiazdą swojej dyscypliny. Ta wiadomość pieprznęła w kibiców motorsportów z siłą, z jaką Deontay Wilder trzasnął Artura Szpilkę: Robert Kubica oddał swoją karierę w ręce Nico Rosberga, a więc aktualnego jeszcze mistrza świata F1!
Po poprzednim, udanym sezonie Formuły 1 32-letni Niemiec powiedział pas (więcej o powodach jego decyzji możecie przeczytać tutaj – https://weszlo.com/2017/01/05/nudziarz-ktory-zostal-mistrzem-swiata-powiedzial-pas-britney/). Na torze Rosberg zarobił tyle kasy, że mógłby do końca życia siedzieć na pięknej plaży i sączyć jednego drinka za drugim. Nico jest jednak człowiekiem, który potrzebuje adrenaliny, a nie kolorowych alkoholi. A skoro nie chce już otrzymywać jej za pomocą mijania kolejnych rywali podczas wyścigów, postanowił podnieść sobie ciśnienie w inny sposób – zabawiając się w menedżera, który obrał sobie ambitny cel: sprawić by Kubica znowu śmigał w F1.
Excited to be working with Robert and his return to F1. He and Lewis were the fastest I raced against 👊🏼pic.twitter.com/94MiwyZJC7
— Nico Rosberg (@nico_rosberg) 15 września 2017
Kiedy okazało się, że zamiast Roberta w ekipie Renault w przyszłym sezonie pojedzie Carlos Sainz Jr., niejeden polski kibic F1 dostał szału. Fani Kubicy z naszego kraju zapewne odwoływali wycieczki do Hiszpanii, przysięgali sobie, że już nigdy więcej nie zjedzą gazpacho ani nie napiją się sangrii. Wkurw był wielki, bo przecież wszyscy liczyli, że to krakowianin wskoczy w miejsce pokracznego Jolyona Palmera, tymczasem został on wysiodłany z bolidu przez chłopaka z Madrytu.
Współpraca Kubicy z Rosbergiem otwiera jednak przed Polakiem zupełnie nowe furtki wrota. Nico ma w F1 koneksje niczym Pablo Escobar w Medellin i podobnie jak kolumbijski mafiozo nie zawaha się ich użyć. Fani Roberta liczą, że dzięki Niemcowi nasz kierowca może wylądować np. w Williamsie, w którym po sezonie karierę zakończyć ma Felipe Massa (oby faktycznie tak się stało, pamiętajmy, że rok temu zrobił niezłe zamieszanie, powiedział pas, po czym… wrócił z krótkiej emerytury).
Rosberg ma z tamtejszym zespołem znakomity kontakt – to właśnie w brytyjskim teamie w 2006 roku rozpoczynał zabawę w Formule 1. Co ciekawe, jego szefowie szukają kierowcy, który ukończył 25 lat bowiem tylko tacy mogą reklamować alkohol. A Williams związał się z firmą Martini, więc to, dosłownie, nie przelewki. Co prawda Robert jest gościem, który lubi tankować tylko benzynę do aut, którymi jeździ, ale myślimy, że mając w perspektywie come back do F1 wziąłby jednak udział w kilku reklamach z drinkiem w dłoni. Scenariusz jednej z nich widzimy z grubsza tak: wystylizowany na Jamesa Bonda Polak mówi do kamery “My name is Kubica. Robert Kubica”, po czym z barowego krzesełka przesiada się do kokpitu i rusza po kolejne sukcesy w ukochanym sporcie…