Reklama

Postawiłem na osobowość i charakter, mniej na doświadczenie trenerskie

redakcja

Autor:redakcja

15 września 2017, 08:58 • 9 min czytania 23 komentarzy

– Czasem trzeba korzystać z okazji i sytuacji, którą otwiera życie. Romeo może nie ma wielkiego doświadczenia jako trener drużyn seniorskich, ale dzisiaj potrzebujemy silnej osobowości lidera. Co więcej, Romeo był dostępny razem ze sztabem o wysokich kwalifikacjach. W takich sytuacjach trzeba działać.  Odpadliśmy z europejskich pucharów, przegraliśmy trzy mecze w lidze, graliśmy słabo, każdy zawodnik spisywał się poniżej możliwości, zespół dopadła apatia. Wszystko się zgrało, dlatego podjąłem ryzyko. W ciągu kilku dni zrobiliśmy analizę, przejrzeliśmy dostępne opcje i ostatecznie, świadomie  bardziej postawiłem na osobowość i charakter, a mniej na doświadczenie trenerskie, bo ono samo w sobie niczego nie gwarantuje. Gdybym patrzył tylko na staż trenerski, zatrudniłbym wiekowego szkoleniowca, ale nie sądzę by pasował do Legii.  Zaryzykowałem, jak kilka poważnych, europejskich klubów, które nie bały się zatrudnić trenera pracującego tylko z młodzieżą i dobrze na tym wyszło. Pierwszym przykładem jest 30-letni Niemiec Julian Nagelssmann – prowadzone przez niego Hoffenheim pokonało właśnie Bayern – mówi w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym” Dariusz Mioduski. 

Postawiłem na osobowość i charakter, mniej na doświadczenie trenerskie

„Fakt” rozmawia z Dariuszem Mioduskim. Robert Błoński pyta przede wszystkim o zwolnienie Jacka Magiery.

Jacek Magiera nie wzbudzał emocji?
Trudno mi go jednoznacznie ocenić, bo jako człowiek wzbudza ogromny sentyment. Rozstaliśmy się w cywilizowany, normalny sposób. Z klasą. Nie został pogoniony z klubu, odszedł jak człowiek. Może ostatnio Legii brakowało charakteru. Dziś do tej szatni i do tych piłkarzy potrzebny był ktoś z zewnątrz, kto nie ma relacji z drużyną jako były piłkarz, który z nimi trenował.

Trener Magiera już raz wyprowadził zespół z kryzysu.
Teraz przestałem w to wierzyć. Rok temu przychodził z zewnątrz. Dziś znalazł się w sytuacji Besnika Hasiego – latem 2016 roku Albańczyk zastąpił Stanisława Czerczesowa, który odniósł sukces na stulecie klubu, a następca sobie nie poradził. Jacek ogarnął trudną sytuację. Nie zrealizowaliśmy celów międzynarodowych, do tego zaczęliśmy grać słabo. Nie miałem wyjścia, musiałem zmienić trenera. Inaczej byłbym nieodpowiedzialny.

Nico Varela, mimo urugwajskiego paszportu, czuje się znacznie bardziej związany z Europą. W ojczyźnie nie czuje się bezpiecznie.

Reklama

– Niby wszędzie są kamery, ale jeśli ktoś ukradnie auto, pieniądze, albo podejdzie z pistoletem, policja nic nie zrobi. Interweniują dopiero wtedy, jak dojdzie do strzelaniny – mówi pomocnik Wisły Płock.

– Ani w mieście, ani na wsi nie jest bezpiecznie. Dzisiaj swobodnie chodzę w nowych butach Nike, noszę zegarek i schludne ubrania, mam nowego iPhone’a. I to normalne. Ale w Urugwaju panuje wielka bieda i spacerując po ulicy nie czułbym się bezpiecznie. Byłbym łatwym celem do obrabowania. To trwałoby kilka sekund i mógłbym stracić wszystko – tłumaczy.

Zrzut ekranu 2017-09-15 o 07.46.06

Fran Velez mówi, jak w Almerii zrobiono z niego ofiarę.

Raz nawet fani Almerii nie chcieli wypuścić go ze stadionu i otoczyli jego samochód.

– Kibice przekraczali nietykalną granicę, bo ich wściekłość dotykała również mojej rodziny. Czasem zaczepiali moją żonę z dzieckiem na trybunach. To nie powinno się zdarzyć, dlatego nasze drogi z klubem się rozeszły.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-09-15 o 07.46.16

GAZETA WYBORCZA

Jedyny piłkarski tekst to ten o rewolucji w Legii. Dariusz Wołowski zapowiada mecz legionistów ze Śląskiem, w oparciu właśnie o zmianę na stanowisku trenera.

Rewolucja w klubie mistrza Polski spadła jak grom z jasnego nieba. Może niezupełnie jasnego, bo po porażce w batalii o Ligę Mistrzów i Ligę Europy pozycja Jacka Magiery nie była tak mocna, jak po zakończeniu ubiegłego sezonu. Kilka miesięcy temu 40-letni Magiera, legionista z krwi i kości, podarował kibicom klubu nieprawdopodobne wręcz emocje. Remis z Realem Madryt i zwycięstwo nad Sportingiem Lizbona w Lidze Mistrzów, godną rywalizację w Lidze Europy z późniejszym finalistą Ajaxem Amsterdam. I na koniec tytuł mistrza Polski.

Ale jak mawia z ironią obecny szkoleniowiec FC Valencia Hiszpan Marcelino, jedyną rzeczą nieodzowną w pracy trenera jest walizka. Jeszcze tak niedawno właściciel Legii Dariusz Mioduski zapewniał, że Magiery nie zwolni za żadne skarby świata. Po niedzielnej porażce w lidze ze Śląskiem we Wrocławiu zmienił zdanie. Legia jest piąta w tabeli, ma zaledwie dwa punkty straty do lidera ekstraklasy Lecha Poznań. A jednak właściciel Legii uznał, że to odpowiedni moment na rewolucję. Magiera wytrwał w klubie 354 dni.

Zrzut ekranu 2017-09-15 o 07.57.18

SUPER EXPRESS

Romeo Jozaka przedstawia Ivica Vrdoljak.

Jakim człowiekiem jest Romeo Jozak?

Dwa miesiące temu widzieliśmy się na meczu Lokomotivu Zagrzeb, przywitaliśmy się, porozmawialiśmy. Romeo to kulturalny, ale i stanowczy człowiek. Ma kontrakty na całym świecie i doskonałe rozeznanie dotyczące młodych zawodników na Bałkanach. Kiedy dziesięć lat temu byłem w Dinamie, Jozak pełnił funkcję szefa Akademii. Dlatego myślałem, że w Legii będzie pełnił tę samą funkcję. Kilka miesięcy temu w Chorwacji było głośno o tym, że chce zostać trenerem Dinama, ale ostatecznie nie powierzono mu tego stanowiska. Życzę mu, żeby był jednym z najlepszych szkoleniowców w historii Legii.

670

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

676

Na start kolejny fragment wywiadu z Dariuszem Mioduskim. Właściciel Legii szeroko wyjaśnia, dlaczego wybrał tego a nie innego trenera.

Wyjaśniał już pan dlaczego zwolnił trenera Jacka Magierę, ale skąd pomysł, by zatrudnić akurat Chorwata Romeo Jozaka, który nie prowadził żadnej drużyny seniorów? 

Wcześniej nie myślałem o Romeo jako o szkoleniowcu pierwszej drużyny, ale znałem jego oraz osoby, którymi się otacza. Byłem w kontakcie z Ivanem Kepčiją, z którym prowadziliśmy już poważne rozmowy w sprawie współpracy. System szkolenia i akademia na poziomie Dinama to jeden z wzorców, na których chcemy się opierać w Legii. Jest nam bliski, bo chorwacki klub jest pod wieloma względami podobny do Legii, także pod względem ograniczeń. Ciężko się porównywać do Porto, czy Ajaksu, bo te zespoły są na innym poziomie. Pomysł zatrudnienia Romeo jako trenera Legii pojawił się po porażce ze Śląskiem. Najpierw zadzwoniłem do Ivana, porozmawiałem, zapytałem, co sądzi. Później wybrałem numer Romeo. Wiedziałem, że kilka miesięcy temu miał zostać trenerem Dinama, ale ze względu na sytuację właścicielską, nie doszło to do skutku i odszedł. Nie jest prawdą, że nie ma doświadczenia, bo pierwsze dziesięć lat pracy spędził na ławce trenerskiej. Był asystentem, prowadził też rezerwy Dinama. My musieliśmy działać szybko: miałem odpowiednich kandydatów, ale wszyscy byli zatrudnieni. Gdyby nie Jozak, zmiana trwałaby dłużej. Ale musieliśmy mieć plan, że – jeśli Jackowi się nie powiedzie – ktoś będzie na jego miejsce. Czasem trzeba korzystać z okazji i sytuacji, którą otwiera życie. Romeo może nie ma wielkiego doświadczenia jako trener drużyn seniorskich, ale dzisiaj potrzebujemy silnej osobowości lidera. Co więcej, Romeo był dostępny razem ze sztabem o wysokich kwalifikacjach. W takich sytuacjach trzeba działać.  Odpadliśmy z europejskich pucharów, przegraliśmy trzy mecze w lidze, graliśmy słabo, każdy zawodnik spisywał się poniżej możliwości, zespół dopadła apatia. Wszystko się zgrało, dlatego podjąłem ryzyko. W ciągu kilku dni zrobiliśmy analizę, przejrzeliśmy dostępne opcje i ostatecznie, świadomie  bardziej postawiłem na osobowość i charakter, a mniej na doświadczenie trenerskie, bo ono samo w sobie niczego nie gwarantuje. Gdybym patrzył tylko na staż trenerski, zatrudniłbym wiekowego szkoleniowca, ale nie sądzę by pasował do Legii.  Zaryzykowałem, jak kilka poważnych, europejskich klubów, które nie bały się zatrudnić trenera pracującego tylko z młodzieżą i dobrze na tym wyszło. Pierwszym przykładem jest 30-letni Niemiec Julian Nagelssmann – prowadzone przez niego Hoffenheim pokonało właśnie Bayern. Jozak to nie jest człowiek znikąd, ma doświadczenie i sukcesy, a także świeże pomysły i energię. A my nie potrzebujemy niczego konserwować. Musimy działać  inaczej, żeby się rozwijać i  gonić europejską czołówkę.

675

Dalej czytamy o ostatnich dniach w Legii Warszawa.

Niepewność – to słowo, które najlepiej odzwierciedla atmosferę panującą w zespole po huraganie, jaki przeszedł przez Legię w środę. Swoją przyszłość jako pierwsi poznali dwa dni temu Jacek Magiera, bracia Michał i Marcin Żewłakow, Sebastian Krzepota i Tomasz Łuczywek. Reszta sztabu do gabinetu prezesa Mioduskiego wezwana nie została, jednak spokojni być nie mogli. Wiedzieli tylko, że drużyna zostanie oddana w ręce Chorwatów, których ma przybyć z Bałkanów łącznie pięciu, ale jaką wizję zaczną wprowadzać, mogli się tylko domyślać. W czwartek przed południem zamiast treningu odbyło się spotkanie Romeo Jozaka (którego charakter właściciel klubu porównuje do Stanisława Czerczesowa) właśnie ze sztabem. Ustalili podział obowiązków, a nowy szkoleniowiec poznał ich przemyślenia. – Chcę dotrzeć do głów piłkarzy, tam wszystko się zaczyna – powtarza Chorwat, dla którego praca przy Łazienkowskiej jest największym wyzwaniem w karierze. Dużą część wczorajszego dnia spędził w “gabinetach”, dłuższej rozmowy z drużyną na razie nie przeprowadził.

674

Jackowi Kiełbowi stuknęło już 201 meczów w Ekstraklasie. Z tej okazji PS pisze o nim trochę szerzej.

Maść rozgrzewająca kojarzy mi się też z pierwszymi miesiącami w Koronie. Do dziś nie wiem kto, ale podejrzewam Łukasza Załuskę, wysmarował mi nią spodenki. Nie wiedziałem, że po takim numerze nie można od razu biec pod prysznic, trochę bolało. Ale tak to jest, jak jest się najmłodszym. Nigdy nie narzekałem. Nawet kiedy jechałem na zgrupowanie do Austrii i nei było dla mnie miejsca na siedzeniu. Starszyzna miała swoje podwójne i nikt nie chciał przygarnąć młodego. Zrobiło mi się przykro, ale nie marudziłem i położyłem się na podłodze. Po kilku godzinach okazało się, że wyszedłem na tym najlepiej, bo zaraz kolejni zawodnicy wyciągali się w przejściu. Czego żałuję? W trakcie jedenastu lat wydarzyło się wiele rzeczy, które chciałbym zmienić. Tak na szybko do głowy przychodzą mi dwie: niewykorzystana szansa w Lechu i to, że po roku musiałem odejść ze Śląska. Bardzo chciałem zostać we Wrocławiu. Wiedziałem, że wiele osób mnie tam nie chciało, ale byłem pewien, że jeśli mógłbym zostać drugi rok, byłoby lepiej. Trzeba było jednak odejść. I tak znów trafiłem do Kielc. Zawsze czułem się tu dobrze. Ale nie uważam, żebym był królem tutejszego podwórka. Wiem, że mam najwięcej goli strzelonych dla Korony w ekstraklasie, ale mam nadzieję, że niedługo ktoś to pobije. Najlepiej wychowanek.

673

Marcin Robak wciąż ma “ale” do Bjelicy. Powoli zaczyna się to robić obsesyjne.

Nenad Bjelica to dobry trener?

Jeśli chodzi o umiejętności czysto trenerskie, to bardzo dobry. Pod tym względem nic mu nie można zarzucić. Wspólnie ze współpracownikami odpowiednio nas przygotował do sezonu, czułem się dobrze.

Odchodził pan skonfliktowany z Bjelicą. Co nie zagrało?

Uważałem, że powinienem grać więcej. W wielu meczach udowadniałem, że to ja powinienem być pierwszym napastnikiem w Lechu. Strzelałem gole, prowadziłem w klasyfikacji strzelców i nie mogłem pogodzić się z tym, że sadza mnie na ławce. Nie raz mu powiedziałem, że jeśli mam być rezerwowym, to znajdę sobie inny klub. I tyle. Nie widziałem się na ławce. Trener mówił, że nie jestem przygotowany na grę co trzy dni, ale chyba… sam w to nie wierzył, a jedynie szukał wymówki.

Przywitacie się przed meczem?

Zobaczymy, czy będzie okazja. Odchodząc z Lecha nie miałem czasu pożegnać się nie tylko ze sztabem, ale i z kolegami w szatni. Dopiero później zaprosiłem ich do domu, żeby podziękować za wspólnie spędzone dwa lata.

672

Jerzy Brzęczek w wywiadzie z Izą Koprowiak opowiada o rzeczach, które kształtowały jego charakter.

Igrzyska olimpijskie w Barcelonie to ogromny sukces, ale w pana przypadku, z rodzinnym dramatem w tle.

Na nasz pierwszy mecz na igrzyskach ojciec zaprosił do domu kolegów. Był zdenerwowany, wciąż myślał o zamachu podczas igrzysk w Monachium, bał się powtórki w Hiszpanii, gdzie głośno było o ETA. Kiedy przyszli znajomi, poszedł do kuchni zrobić coś do picia.  Zasłabł. Miał zawał serca, całe igrzyska spędził w szpitalu.

Pan o tym wiedział?

Dowiedziałem się dopiero po powrocie do Polski, z medalem z igrzysk pojechałem do szpitala. Trzy miesiące później tato zmarł. Wyjeżdżałem na zgrupowanie reprezentacji, wieczorem zadzwonił mój brat Krzysztof, że ojciec zmarł na stole operacyjnym. Miał wstawione zastawki, palił papierosy, wcześniej nadużywał alkoholu. Przeżył 59 lat. Piękne momenty były w moim życiu przeplatane testami, które wzmacniały, uczyły odporności.

671

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...