Gdy policja zajmująca się kibicami wkracza w świat kultury…

redakcja

Autor:redakcja

04 sierpnia 2012, 13:50 • 2 min czytania

Reguły działania zespołów policyjnych zajmujących się kibicami są powszechnie znane. Naczelną zasadą jest wykorzystanie elementu zaskoczenia – najlepiej wkracza się razem z drzwiami około 6 rano. Wyciąganie z łóżka, kajdanki, kamera antyterrorystów – to wszystko fajnie wygląda i nieźle się sprzedaje. Co jednak, gdy policja rozpracowująca gangi kibiców musi wkroczyć w świat kultury?
Cezary Grzesiuk to reżyser i montażysta, który postanowił sportretować życie ludzi związanych z Ruchem Chorzów. Film dokumentalny „Niebieskie chachary” powstaje w bólach od czterech lat, a w jego realizację aktywnie włączyli się nie tylko chorzowscy kibole, ale również legendy klubu, jak choćby Mariusz Śrutwa. Najciekawsze są jednak okoliczności powstania, o których informuje serwis sport.pl.

Gdy policja zajmująca się kibicami wkracza w świat kultury…
Reklama

Produkcją interesują się nie tylko kibice, ale i… policja. W tym tygodniu mundurowi weszli do mieszkania Grzesiuka i jednego z operatorów. Szukali nagrań, które mógłby wykorzystać prokurator. – Przykra sprawa. Policjanci wpadli o godzinie 6. rano do mieszkania mojego ojca. Wystraszyli człowieka. Czy tego nie można było zorganizować inaczej? Ja pod tym adresem już dawno nie mieszkam – mówi Grzesiuk.

Cóż, polska policja od dłuższego czasu jest w formie. A to wyłapią kibiców rozwijających wizerunek papieża w Bydgoszczy (TUTAJ), a to zneutralizują ojca demoralizującego dziecko przyjściem na stadion (TUTAJ). Czasem jeszcze oskarżą żołnierza z Afganistanu o uczestnictwo w ustawkach (TUTAJ), albo wyłapią przestępców nielegalnie grających w pokera. Nie wspominając już o katowickich antyterrorystach, którzy pomylili mieszkania i skatowali przypadkowe młode małżeństwo.

Reklama

Tym razem jednak mamy nowość. Pomijając już fakt, że informacje policji są aktualne jak zawsze („ja pod tym adresem już dawno nie mieszkam”), dlaczego ci, którzy w teorii powinni strzec prawa, działająâ€¦ jak bandyci? Czy nie wystarczyło kulturalnie zgłosić się do reżysera o udostępnienie nagrań? Ok, załóżmy, że Grzesiuk na tyle przesiąkł kibolskim klimatem, że usunąłby wszystko, byle tylko nie iść na współpracę. Ale skoro zachodziło takie podejrzenie – jak można było pozwolić na pomylenie mieszkań?! Ojciec reżysera z pewnością powiadomiłby syna, który momentalnie zabrałby się do niszczenia obciążających kogoś materiałów.

A jeśli policja nie przewidywała, że reżyser mógłby usunąć nagrania – dlaczego wkroczyła o szóstej rano! Dlaczego w taki sposób! Z drugiej strony – Grzesiuk dostał fenomenalny dar od losu. Może poczuć się jak bohaterowie swojego filmu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama