Tematem numer jeden w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”, a także na piłkarskich stronach „Faktu” jest sytuacja trójki ważnych piłkarzy reprezentacji Adama Nawałki, którzy trwają w oczekiwaniu (i nadziei) na transfer. Grosik – do Premier League, Krychowiak – do klubu, gdzie wreszcie będzie grał, Pazdan – wreszcie do ligi zagranicznej.
FAKT
W „Fakcie” dziś piłka zmieszczona na dwóch stronach, ale w zasadzie każdy materiał warty rzucenia okiem. Główny o tym, że trzech naszych reprezentantów wyjątkowo intensywnie szuka klubów.
Ostatnie dni letniego okna transferowego będą gorące szczególnie dla trzech ważnych reprezentantów Polski: Grzegorza Krychowiaka (27 l.), Kamila Grosickiego (29 l.) i Michała Pazdana (30 l.).
Najbardziej wyczekiwany jest transfer defensywnego pomocnika, bo jego sytuacja w obecnym klubie nie daje mu szans na grę. Jak ustalił Fakt, Krychowiak jest już bliski przenosin do Olympique Lyon, co potwierdził prezydent klubu Jean-Michel Aulas (68 l.). Wciąż możliwy jest też kierunek włoski.
Śląsk chciałby Kamila Vacka, ale wyczerpał budżet na transfery.
– Nie ma na to pieniędzy. Wyczerpaliśmy juz wydatki na wzmocnienia i teraz musielibyśmy się zadłużyć – otwarcie stawia sprawę prezes Michał Bobowiec (46 l.). Jak ustalił Fakt, chodzi o byłego reprezentanta Czech Kamila Vacka (30 l.). W sezonie 2015/2016 był najlepszym piłkarzem Piasta, z którym zdobył wicemistrzostwo Polski (…). Ostatnio rozwiązał kontrakt, ale oprócz zapłaty za podpis pod umową, trzeba mu zagwarantować zarobki, zapewne nie mniejsze niż 15 tys. euro miesięcznie.
Rybus odżył w Rosji. W Lokomotiwie Moskwa znów jest podstawowym piłkarzem.
Drużyna spisuje się na tyle dobrze, że w siedmiu meczach wywalczyła 16 punktów i jest wiceliderem. W ostatniej kolejce pokonała mistrza kraju i wielkiego lokalnego rywala – Spartak (4:3).
Rybus przebojem wdarł się do składu stołecznej drużyny i tylko w jednym meczu zszedł z boiska przed końcem spotkania.
– Musiałem go zdjąć, bo akurat potrzebowaliśmy zmian. Mamy na tej pozycji specjalistów – zapewnia trener Siomin.
GAZETA WYBORCZA
W „GW” rozmowa z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem. Boniek mówi o tym, że ESA37 się nie sprawdziła, że polskie zespoły mają nadal te same problemy, do których doszedł nowy – zmęczenie psychiczne piłkarzy.
W naszych klubach najpierw cały sezon powtarzają, że marzą o Europie i chcą awansować, a potem cierpią, że muszą tam grać…
Też tego nie pojmuję. Najpierw walczą, by do pucharów się dostać, a potem robią, co mogą, żeby jak najszybciej z nich odpaść. Ale kluby są niezależne, same decydują o swoim losie. To ich szefowie muszą zauważyć powtarzające się zmęczenie psychiczne, brak spontaniczności u piłkarzy, a następnie spróbować temu zaradzić. Ja uważam, że ekstraklasa powinna kończyć się wcześniej, a zaczynać później. Oczywiście przy 37 kolejkach to niemożliwe. Na tyle nas nie stać. Zrobiliśmy eksperyment, poszliśmy na rękę ekstraklasie, która chciała wyprodukować sztuczne emocje. I okazało się, że to nie działa. Gramy na okrągło, a efekty sportowe są opłakane. Nie jesteśmy na to gotowi ani fizycznie, ani mentalnie, ani pod żadnym innym względem. Nawet Niemcy mają tylko 34 kolejki. Kraj bogatszy, z lepszą infrastrukturą, z bardziej przyjaznym klimatem. Bo oni mają lepszą pogodę. Łudzimy się, że podobną, tylko dlatego, że z nimi graniczymy.
To nie tak, że nasi piłkarze są najsłabsi ze wszystkich. Lech był lepszy od Utrechtu. Zgubiły go indywidualne błędy. Legia w październiku też wrzuciłaby Astanie kilka goli, jak Celtic. Tylko że u nas wiecznie trwają zawody, trenować nie ma kiedy. I wyniki są gorsze od możliwości.
SUPER EXPRESS
Wojciech Kowalczyk broni Jacka Magiery i uważa, że w razie braku awansu do Ligi Europy Legia stanie przed koniecznością sprzedania Sebastiana Szymańskiego. Bo trudno dostrzec kolejkę chętnych po innych zawodników mistrza Polski.
Legia gra słabo. Ile w tym winy trenera Magiery?
Jacek w poprzednim sezonie posprzątał po Hasim, zdobył mistrzostwo i wyszedł z grupy Ligi Mistrzów. Ale łatwiej naprawiać błędy innych niż swoje. Magiera też się myli. Jak choćby w Kazachstanie, gdzie zagrał bez napastnika i kiedy się zorientował, że to błąd, Astana prowadziła już 2:0. Ale to inteligentny człowiek i na pewno wyciągnął z tego wnioski. Nie ma lekko. Najlepszych piłkarzy mu wyprzedano, a ci z kreatorów gry, którzy zostali, są albo chorzy, albo bez formy.
Gdyby Legia odpadła, to nastąpi wielka wyprzedaż?
Prezes Mioduski mówił, że w budżecie klubu uwzględniono wpływy z gry w Lidze Europy. Jeśli ich nie będzie, to żeby ratować finanse, na szybko można sprzedać Szymańskiego. Myślę, że za jakieś trzy miliony euro. I tyle. Nie widzę, by po innych legionistów ustawiała się kolejka chętnych. Ale może w czwartek dobrze się skończy.
Niezniszczalny Lewandowski. Polak nie daje się kontuzjom. Przez ostatnich 11 lat stracił z ich powodu… zaledwie 42 dni! Skąd się to bierze?
Skąd taka wytrzymałość “Polskiego Cyborga”? Na pewno wpływa na to dobre odżywianie, w Borussii i Bayernie jest wzorem zdrowego prowadzenia się. – Jakieś hamburgery były chyba po zdobyciu mistrzostwa Polski z Lechem. Ze trzy lata temu był kebab i pamiętam, że Robert na drugi dzień źle się czuł – mówiła “Super Expressowi” Anna Lewandowska.
Drugi powód to fakt, że małego Roberta do wyczynowego sportu przygotowywał tata Krzysztof (zmarł w 2006 r.), który był dżudoką i nauczył go, jak upadać, aby nic złego sobie nie zrobić.
PRZEGLĄD SPORTOWY
„PS” ze wspomnianych w „Fakcie” prób zmian klubu przez Pazdana, Grosickiego i Krychowiaka robi temat numeru.
Fragment o sytuacji Krychowiaka cytowaliśmy przy okazji „Faktu”, tutaj o Grosickim:
Kamilem Grosickim zainteresowanych było kilka klubów Premier League, ale jak na razie cisza. Po „Grosika”, który rozpoczął już walkę o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej, miał sięgnąć jego były menedżer Marco Silva (obecnie Watford). Pytał Rafa Benitez z Newcastle United – też nic. Do tego kilka innych nieśmiałych zapytań – bez konkretów. Być może Grosicki będzie siedział jak na szpilkach do ostatnich godzin okna już trzeci raz z rzędu! Rok temu katastrofą zakończyły się negocjacje z Burnley, gdy pomocnik poleciał na Wyspy, przeszedł testy medyczne, ale zabrakło czasu, aby dogadać warunki finansowe (kontrakt plus kwotę odstępnego dla Rennes). Ostatnia zima to z kolei walka z czasem, ale zakończona sukcesem. Francuzi puścili napalonego na grę na Wyspach Grosickiego do ekipy Tygrysów.
I o Pazdanie:
Oferty miały się pojawiać, ale były niesatysfakcjonujące – w granicach 0,5–1 miliona euro. Znów zgłosili się Turcy, padły propozycje z Fenerbahce i Trabzonsporu. Na razie bez wiążących decyzji. Pazdan, podobnie jak Grosicki, niekoniecznie musi być zawodnikiem pierwszego wyboru, stąd zwłoka ze złożeniem satysfakcjonującej oferty. Obrońca we wrześniu skończy 30 lat. To ostatni dzwonek, aby spróbować sił za granicą i zarobić duże pieniądze. W jego przypadku też kluczowe mogą być dosłownie ostatnie dni okienka. Rok temu Bordeaux sprowadziło Igora Lewczuka 31 sierpnia.
Vako Kazaiszwili wspomina transfer do Legii. I mówi, dlaczego zdecydował się pójść do MLS.
Niespełna dwa miesiące temu podpisał pan nieoczekiwanie kontrakt z San Jose Earthquakes. Dlaczego podjął pan decyzję o wylocie do Stanów Zjednoczonych?
Ponieważ dostałem propozycję, która była bardzo atrakcyjna, zarówno od strony finansowej, jak i sportowej. Dyrektor sportowy amerykańskiego klubu znał mnie bardzo dobrze jeszcze z Holandii i wierzył w moje umiejętności. Pamiętał, jak grałem w Vitesse Arnhem. Obiecano mi, że zespół będzie budowany wokół mnie. Nie ukrywam, że po doświadczeniach z poprzednich rozgrywek, bardzo mi na tym zależało. Chcę grać w każdym meczu, strzelać gole i pokazać, że jestem naprawdę dobrym piłkarzem.
Miał pan inne oferty z Europy?
Nie miałem. Pewnie gdybym poczekał, to jakieś by się pojawiły – głównie w Holandii, bo na tamtym rynku znają mnie najlepiej. Kiedy jednak przyszła konkretna propozycja z Earthquakes, to nie zastanawiałem się nawet przez chwilę. Błyskawicznie podpisałem kontrakt na cztery lata. Jestem bardzo zadowolony.
Ivan Runje wypada na kilka tygodni. Nikt w Białymstoku nie potwierdził tego oficjalnie, ale Chorwat ma wypaść na kilka tygodni. Wobec tego Jagiellonia spróbuje pozyskać Nemanję Mitrovicia, którego chciała też Legia.
W poniedziałkowy wieczór między szefami białostockiego klubu, a Olimpiją Lublana trwały gorączkowe negocjacje w sprawie transferu do zespołu wicemistrza Polski Słoweńca Nemanji Mitrovicia. Rosłym, mierzącym 193 centymetry 24-latkiem na początku sierpnia interesowała się Legia Warszawa. Wiele jednak wskazuje, że Mitrović zagra na Podlasiu. Byłaby to pewnego rodzaju niespodzianka, bo kilka tygodni temu legioniści proponowali słoweńskiemu klubowi 750 tysięcy euro, lecz właściciele Olimpii żądali niemal… trzy razy tyle! Chyba jednak przesadzali, bo w poprzednim sezonie Mitrović długo leczył uraz, a fakt, że uchodzi za jednego z najbardziej obiecujących juniorów w Europie, terminując za młodu między innymi w Interze Mediolan dziś trzeba traktować wyłącznie jako ciekawostkę, a nie fakt determinujący cenę. Mimo wszystko transfer Jagiellonii od pół miliona euro w górę budzi szacunek, w końcu mowa o klubie z budżetem na poziomie połowy stawki ekstraklasy.
Rooney żyje. I ma się dobrze.
Na szczyt Rooneya zaprowadził nie tylko talent, ale i ogromna ambicja, nie pozwalająca się poddać w żadnym momencie. Dlatego latem 32-latek nie myślał o urlopie. Do treningów wrócił znacznie wcześniej niż jego koledzy z Manchesteru United. Podczas gdy tamci wrzucali na Instagram zdjęcia z plaż, Anglik przyjeżdżał do ośrodka treningowego Carrington i pracował nad formą fizyczną. Nie wiedział wówczas jeszcze, gdzie zagra w nadchodzącym sezonie, ale chciał mieć pewność, że gdziekolwiek go poniesie, będzie gotowy do gry.
Mógł pójść na łatwiznę i wybrać Chiny. Na stole leżały podobno dwie oferty, gwarantujące napastnikowi zarobek 50 mln funtów za dwa sezony gry. Ale Rooney nie chciał o tym słyszeć, wolał zaryzykować i wrócić do Evertonu. Zaryzykować, bo zdawał sobie sprawę, że dla fanów The Toffees po przejściu do MU stał się wrogiem numer jeden i nie będzie mu łatwo odzyskać ich serca. Pomogli mu spece od marketingu, bo pewnie to oni podpowiedzieli, by w pierwszym wywiadzie dla klubowej telewizji powiedział, że może i grał na Old Trafford, ale przez te wszystkie lata i tak spał w pidżamie Evertonu.
Podziałało, a resztę Rooney zrobił już sam.
fot. FotoPyK