Reklama

Petar Brlek w Wiśle – książkowy przykład świetnego interesu

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2017, 14:16 • 4 min czytania 16 komentarzy

Przedziwnie toczyły się losy Petara Brleka w polskiej ekstraklasie. To było burzliwe półtora roku, pełne wzlotów i upadków, przeplatania dobrych meczów słabymi oraz prawdziwej tułaczki po wszystkich pozycjach w środku pola Wisły. Ale też z happy endem, bo Chorwat doszedł w tym czasie do statusu lidera drużyny, która – w momencie pożegnania – była też liderem ekstraklasy. Co nie mniej ważne, Wisła zainkasuje porządne pieniądze za swojego środkowego pomocnika, czyli około 2 miliony euro, które przeleje włoska Genoa. A jest to kwota, jakiej w Krakowie nie zarobiono na transferze od czasów największej chwały pod skrzydłami Bogusława Cupiała.

Petar Brlek w Wiśle – książkowy przykład świetnego interesu

Najpierw były nadzieje – koniec końców na początku 2016 roku Wisła zapłaciła za Brleka 400 tysięcy euro, a sam piłkarz – jako były młodzieżowy reprezentant Chorwacji – wydawał się materiałem na gwiazdę. Później jednak szybko przyszło rozczarowanie, bo środkowy pomocnik zupełnie nie potrafił znaleźć uznania w oczach Dariusza Wdowczyka i nawet w obliczu poważnej kontuzji Krzysztofa Mączyńskiego regularnie grzał ławę. Wiosną 2016 roku przegrywał rywalizację i z Wolskim, i z Popoviciem, notując na boisku łącznie ledwie 293 minuty w barwach Wisły.

Przełom przyszedł dopiero w zeszłym sezonie, w którym Chorwat zaliczył 31 występów w ekstraklasie. Zaczął też być wystawiany jako ofensywny pomocnik, przez co momentalnie ruszyła mu statystyka strzelonych goli. Ligę zakończył z ośmioma trafieniami na koncie, które udało mu się zaliczyć przy zaledwie jedenastu celnych strzałach. Innymi słowy, kiedy już po jego uderzeniu piłka szła w światło bramki, zazwyczaj wpadała też do sieci. Minionej wiosny Brlek nie dał za wiele pograć przede wszystkim Stiliciowi, z którym w Krakowie wiązano spore nadzieje. Pod okiem Kiko Ramireza zarówno Chorwat, jak i cała Wisła, mocno poszli w górę.

Ale też nie był to zupełnie sielankowy obraz. Nawet na początku tego sezonu, w którym krakowianie grają bardzo dobrą piłkę, Brlekowi daleko do stabilizacji. Świetnie zagrał z Pogonią, potem słabiej – pomimo strzelonego gola – z Bruk-Betem. Następnie nieźle było z Górnikiem, słabiej z Wisłą Płock i ponownie nieźle z Cracovią. Inaczej niż wiosną, obecny sezon rozpoczął na pozycji numer osiem, ale już w ostatnim derbowym starciu wrócił na dziesiątkę. Nie było więc tak, że Chorwat ugruntował swoją pozycję i stale pokazywał umiejętności, które stawiałyby go ponad rywalami z ekstraklasy. Przeciwnie, mankamenty w jego grze obnażył chociażby raport InStat z zeszłego sezonu. Brlek, wystawiany przecież też na ósemce, miał spore problemy w grze defensywnej – wygrywał zaledwie 41 procent pojedynków w obronie. W tym kontekście przesunięcie go na 10-tkę miało dużo sensu, ale i tu liczby go specjalnie nie broniły – popisywał się średnio 0,8 celnego kluczowego podania na mecz (zagranie, po którym partner ma okazję do zdobycie gola) oraz zaledwie 0,8 celnego podania w pole karne na mecz. Od piłkarza aspirującego do miana czołowego ofensywnego pomocnika ekstraklasy z pewnością trzeba wymagać więcej.

Genoa, która najprawdopodobniej przyklepie w najbliższym czasie transfer Chorwata, wciąż kupuje więc potencjał. Kupuje 23-letniego zawodnika, który regularnie może grać tak, jak na inaugurację tego sezonu z Pogonią, czy tak jak z Arką i Bruk-Betem w zeszłych rozgrywkach. Ale też takiego, który wciąż bywa mocno chimeryczny. Wielkim zadaniem dla środkowego pomocnika będzie więc ustabilizowanie formy, a najlepiej też wyspecjalizowanie się w graniu na jednej boiskowej pozycji. A wtedy powinien sobie w Serie A dać radę.

Reklama

Inna sprawa, że – pomimo swoich wad – Brlek jest zawodnikiem, którego w Wiśle z pewnością nie będzie łatwo zastąpić. Tym bardziej w kontekście faktu, że po Chorwacie i sprzedanym do Legii Mączyńskim w środku pola zrobi się wielka wyrwa. Wiadomo, na krótką metę Biała Gwiazda grać może Velezem i Llonchem w środku oraz dwójką napastników, a na dłuższą – po coś przecież sprowadzeni zostali Halilović i Wojtkowski. Zresztą w Krakowie można dziś usłyszeć, że na miejsce Brleka ma zostać sprowadzony sensowny następca. Być może więc stosunkowo płynnie uda się przebudować środek pola i jakiejś wielkiej tragedii przy Reymonta jednak z tego tytuły nie będzie.

A Wiśle właściwie wypada życzyć samych takich transferowych strzałów, jak właśnie Brlek. Chorwat na przestrzeni ostatnich dziesięciu miesięcy strzelił dla Białej Gwiazdy jedenaście bramek oraz zapewnił jej sporo ważnych punktów. A teraz zostanie sprzedany z pięciokrotnym przebiciem. Jakkolwiek spojrzeć, to był kapitalny deal dla Wisły.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...