Kolejorz zaledwie po miesiącu od wznowienia rozgrywek bardzo szybko zatrzymał się na dwóch stacjach. Jest za burtą Pucharu Polski i Ligi Europy. Mamy dopiero sierpień, a w Poznaniu trzeba poważnie zastanawiać się, czy kampania 2017/2018 nie będzie spisana na straty. Happy end gwarantuje tylko wygranie mistrzostwa Polski. Nenad Bjelica na razie nie musi obawiać się o posadę, ale po sezonie zostanie rozliczony. Liga zdefiniuje jego przyszłość przy Bułgarskiej – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Miro Radović się nie poddaje. Ale kolano zwyczajnie nie pozwala grać.
– Rozmawialiśmy wiele razy i jesteśmy tego samego zdania: żeby grać, muszę być w stu procentach zdrowy. To jedyne sensowne rozwiązanie. Znajomi wiedzą, że jestem ostatni, który się podda. Ale zwyczajnie nie dam rady. Nie czuję, że jestem zdrowy. Kolano mi dokucza, boli i denerwuje – mówi.
Ostatnią próbę podjął w poniedziałek. Magiera tak ułożył trening, żeby wpuścić Radovicia na boisko we wtorkowym meczu z Wisłą Puławy (4:1) o Puchar Polski.
– Ale nie dałem rady. Po zajęciach powiedziałem trenerowi, że to nie jest to. Nie mogę i nie chcę wychodzić na boisko, a później być bezproduktywny.
Nenad Bjelica wszedł w pyskówkę z kibicami. Fani Kolejorza tracą cierpliwość do Chorwata.
Chorwat zdenerwował się, kiedy wypomniano mu częste zmiany w składzie jego drużyny. W burzliwej wymianie zdań mnóstwo było nerwowych gestów i krzyków. Chorwata wspierali przy trybunach kierownik zespołu Mariusz Skrzypczak (45 l.) oraz pomocnik Łukasz Trałka (33 l.). Co ciekawe, nie było przy tej sytuacji kapitanów Lecha Macieja Gajosa (26 l.) i Abdula Aziza Tetteha (27 l.).
GAZETA WYBORCZA
Tutaj dziś bez tekstów o piłce.
SUPER EXPRESS
W “SE” rozmowa z Konstantinem Vassiljevem przed meczem z Legią. Zapowiada, że jedzie ograć Legię, bo gdyby tak nie było, nie wsiadłby nawet do autokaru.
Myślisz, że po dwóch pudłach trener Dariusz Wdowczyk pozwoli ci strzelać jeszcze jednego karnego?
Nie wiem. Pewnie teraz swoich sił spróbują inni, ale jeśli nie będzie chętnych, to podejmę wyzwanie. Wiadomo, że szkoleniowiec nie był zachwycony tym, że nie trafiłem, ale dużo o tych karnych nie rozmawialiśmy. Po co się dołować? Czasu nie cofniemy. Kiedyś muszę zacząć trafiać. Oby już w piątek. (…) Gdybym nie wierzył, że Legia jest do ogrania, nawet nie wsiadłbym do autokaru. Na pewno rywalom siedzi jeszcze w głowach Astana i odpadnięcie z Ligi Mistrzów. Ale Legia to Legia i szczególnie u siebie jest groźna.
Czytamy też o kryzysie strzeleckim Łukasza Teodorczyka.
Za nami dwie kolejki ligowe, a Anderlecht strzelił tylko jednego gola. “Jedno trafienie na 180 minut to zdecydowanie za mało. Od najlepszego ataku w lidze w poprzednim sezonie wypada wymagać o wiele więcej. Co do Teodorczyka, to przeszedł z kiepską formą z play-off do bieżących rozgrywek. Choć nie, teraz jego forma jest jeszcze bardziej dramatyczna” – pisze dziennik “La Derniere Heure” i cytuje słowa trenera “Fiołków” Rene Weilera. “W ostatnim meczu z Ostende “Teo” myślał głównie o sobie. Nie wykorzystał kilku szans i potem nieskutecznie próbował to nadrobić” – mówił zirytowany szkoleniowiec, który ściągnął Polaka (30 goli w poprzednim sezonie we wszystkich rozgrywkach) już w 54. minucie. Wściekły “Teo”, jak relacjonują belgijskie media, udał się prosto do szatni.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Przemysław Rudzki zapowiada nadchodzący sezon Premier League. Fragment:
Roy Keane, który słynie z ciętego języka, już kilka lat temu mocno skrytykował kierunek, w którym podąża liga. – Wyprano nam mózgi, wmawiając, że Premier League jest najlepszą ligą na świecie. Nonsens. Jest najlepszą marką, ale widzieliśmy, co robią angielskie zespoły w Champions League, a także to, ile brakuje im do prawdziwej elity w Europie – powiedział, całkiem trafnie, Irlandczyk.
Przed nami zatem kolejny fascynujący sezon, w którym ekscytować się mamy nie tylko walką o mistrzostwo, ale również o przetrwanie, co szczególnie trudne będzie dla beniaminków z Huddersfield, Brighton i Newcastle. Ten ostatni klub od lat szarpany jest trudnościami na linii menedżer-właściciel. I tym razem będzie podobnie, ale Toon Army, czyli zaciąg fanów Geordies, którzy stanowią specyficzną enklawę, wierzą, że uda się utrzymać, a przy odrobinie szczęścia ugrać coś więcej. Bo może i kilka klubów ma więcej pieniędzy od beniaminków, ale przecież w piłce – co słusznie zauważył przed laty Gordon Strachan – „Najważniejsze jest to, co dzieje się w polach karnych. Wszystko inne jest propagandą”. Czas zacząć zabawę milionerów.
Jakub Radomski pisze o powrocie do Polski Błażeja Augustyna, który diametralnie zmienił podejście do piłki.
W Polsce jest luz, blues. Piłkarze źle się prowadzą, odżywiają się, jak chcą, do tego w lidze nie ma praktycznie żadnego przygotowania taktycznego. Jest tylko walka fizyczna, rąbanka. Tak oceniał ekstraklasę Augustyn, w wywiadzie udzielonym w 2011 roku serwisowi Weszło.com. Został też zapytany o to, jakim trenerem jest Diego Simeone, prowadzący go akurat we włoskiej Catanii. – Słabym – odpowiedział krótko piłkarz. Dziś Augustyn, nowy zawodnik Lechii Gdańsk, nie powtarza już tamtych słów. – Miałem sześć lat mniej. Niby 23 lata, ale byłem dzieckiem. A dziecko ma to do siebie, że wypowiada wiele nieprzemyślanych rzeczy – mówi obrońca.
– Polska piłka dalej jest oparta na sile, ale w 2013 roku trafiłem do Górnika Zabrze i wtedy zrozumiałem, że kluby zrobiły duży postęp, jeśli chodzi o przygotowanie taktyczne – odpowiada nowy zawodnik Lechii.
W Górniku na początku spisywał się dobrze. Po kilku spotkaniach pojawiły się nawet głosy, że może powinien zostać sprawdzony w reprezentacji Polski, ale runda wiosenna w jego wykonaniu była już znacznie gorsza. Popełniał błędy, dał się też zapamiętać jako obrońca dostający wiele kartek, grający chwilami brutalnie. W meczu z Pogonią Szczecin zaatakował dwoma wyprostowanymi nogami Rafała Murawskiego. – Taki już jestem. Jako obrońca bazuję na agresywności i przez to czasami zdarzają się faule. Uważam, że każdy szanujący się zawodnik powinien tak grać.
Najciekawiej jawi się temat przyszłości Nenada Bjelicy. O tym pisze z kolei Tomasz Włodarczyk.
Po rozczarowującym początku tradycyjnie chłodne głowy zachowują w gabinetach. Prezes Karol Klimczak i odpowiadający za pion sportowy Piotr Rutkowski zapewnili nas, że posada Bjelicy nie jest zagrożona. Jednak przed Chorwatem postawiono jasny cel: mistrzostwo Polski. Z niego będzie rozliczony. Oczywiście szefowie Lecha mogą po stokroć powtarzać, że pozycja chorwackiego szkoleniowca jest stabilna, jednak u wszystkich, zarówno kibiców jak i działaczy, cierpliwość ma swoje granice. Można rozumieć proces transformacji, który przechodzi drużyna – odeszło pięciu ważnych piłkarzy, zrobiono dziesięć transferów do klubu (co przy odpadnięciu z dwóch frontów generuje kłopot bogactwa) – jednak na końcu zawsze liczy się wynik. Od wielkiej piłkarskiej firmy po prostu oczekuje się sukcesów, a fakty są dla Lecha pod wodzą Bjelicy niewygodne. W 2017 roku Kolejorz przegrał finał Pucharu Polski z Arką Gdynia, po zaciętym finiszu o mistrzostwo kraju na metę wbiegł na trzecim miejscu, nie dostał się do fazy grupowej LE i zdążył wypisać się z wyjazdu na PGE Narodowy w maju 2018 r.
W “Przeglądzie Sportowym” także:
– Chwila z… Grzegorzem Baranem
– zapowiedź derbów Krakowa
– wywiad z Miroslavem Radoviciem o jego kontuzji
– jako dodatek – skarb ligi hiszpańskiej
fot. FotoPyK