Kiedy w czwartek okazało się, że Hiszpanie będą trenować w Gniewinie o 11:30, a na trybuny mogą zostaną wpuszczeni kibice, proboszcz miejscowej parafii musiał przełożyć procesję na Boże Ciało. Na co dzień, mieszkańcy tej małej kaszubskiej wioski mogą najwyżej emocjonować się meczami A-klasowego Stolemu. Przed kilkoma dniami zwariowali na punkcie reprezentacji „La Roja”.
Hiszpanie wybrali Gniewino na swoją bazę pobytową podczas Euro i jak sami przyznają, są zachwyceni. Organizacja nie jest dobra. Jest po prostu PERFEKCYJNA. – Niektórzy zawodnicy twierdzą, że nigdy nie mieli lepszych warunków. Jest fantastycznie i wszędzie blisko – chwalił na konferencji prasowej Juan Mata, a potem na Twitterze dodał nawet podziękowania w języku polskim (tłumacz Google zadziałał lepiej niż u Mariusza Pawełka). Kilka słów dodał też Gerard Pique, stwierdzając, że czuje się tu jak w domu.
W Gniewinie nie mogło zabraknąć Manolo. 63-letniego Hiszpana w czarnym berecie, czerwonej koszulce i z bębnem z napisem „El bombo de España. On też przyznaje, że choć jeździ za reprezentacją od 1982 roku i nie ma zamiaru opuścić choćby jednego spotkania, tym co zastał w Gniewinie jest zaskoczony. – Nie macie się czego wstydzić – zapewnia.
Hiszpanie są na Kaszubach zupełni odcięci od świata. Całe dnie spędzają w hotelu, a na otwarte treningi, których zorganizowano już trzy, ściągają tłumy. – Jest trochę zimno, ale podoba nam się. Udało się załatwić bilet tylko na mecz z Chorwacją, ale przyjeżdżamy na wszystkie otwarte treningi. Z Chorwacją i Irlandią wygramy. Z Włochami… Zobaczymy – mówi jeden z kibiców w hiszpańskich barwach. – Będzie 2:0. Silva i Llorente – dopowiada drugi. Na pytanie, co robią w Polsce, odpowiadają krótko: – No jak? Imprezujemy. Jesteśmy w Gdańsku na Erasmusie.
Hiszpańska federacja nakazała ogrodzić boisko wysokim płotem, by ciekawscy nie mogli śledzić zajęć odbywających się za „zamkniętymi drzwiami”. Nawet z tego ogrodzenia biją po oczach napisy w stylu: „Desde Gniewino con ilusion adelante España”. Zamontowano też wiatrochrony, bo głównym zastrzeżeniem federacji były właśnie silne powiewy wiatru. Trzech pracowników ośrodka ma obowiązek dwa razy dziennie kosić murawę boiska, a grupa wolontariuszy obsługuje hiszpańskich dziennikarzy w biurze prasowym. Jest ich w Gniewinie dokładnie dziewięćdziesięciu trzech i drugie tyle z Polski i innych krajów.
Gmina przygotowała strefę kibica, w której odbywają się pikniki pod namiotami. Jak wszędzie – kiełbaski, gadżety (wydano nawet szaliki Gniewino – Espana 2012) i wspólne oglądanie meczów. Zorganizowano też specjalny autobus dowożący ludzi na miejsce. Chyba nie ma w tej wiosce człowieka, który byłby w stanie zupełnie odciąć się od wydarzeń turnieju. Wszędzie powiewają hiszpańskie flagi. Klomby mienią się kwiatami – rzecz jasna – w żółto-czerwonych barwach. Przed hotelem ustawiono makiety byków. Jest zegar, który odlicza dni do finału, a wszystkich przyjezdnych witają napisy ułożone z równo przystrzyżonych krzewów.
Serio, nie ma wstydu. Jest najwyższa klasa.
PAWEŁ MUZYKA













