Do Wisły Kraków zamierza wejść potężny inwestor. Oczywiście należy traktować jego zapowiedzi z dużą dozą ostrożności (w “Przeglądzie Sportowym” czytamy na przykład o wpompowaniu w klub 80 milionów złotych), ale już sam fakt wyłożenia na wejściu 40 baniek na zakup świadczy o tym, że nie mamy do czynienia z kukułką. Kto wie – może to nawet gwarancja powrotu Wisły do złotych czasów.
Jeśli zatem to nie są żadne opowieści z mchu i paproci (okaże się), kibice Wisły mogą powoli otwierać szampany, bo wszystko brzmi, jakby wygrali los na loterii. Niepocieszeni całą sytuacją są wyłącznie… obecni właściciele, którzy między wierszami zdają się krzyczeć: – Hola, hola, my wcale nie chcemy się Wisły pozbywać!
Choć oficjalnie zadaniem TS było uratowanie Wisły Kraków po szopce z Jakubem Meresińskim, zorientowane osoby donoszą nam, że kibice starali się o władzę w klubie długo przed Meresińskim. Cupiał stawiał jednak zawsze weto, proponując Towarzystwu Sportowemu warunki z kosmosu. Przekaz był prosty: kibicom klubu nie oddam. Można zatem uznać, że obecnym właścicielom Meresiński spadł jak z nieba – trzeba było nagle szybkiego ratownika, weszli do klubu w glorii i chwale, ze znacznie większym kredytem zaufania niż w normalnym trybie.
Podczas przejmowania klubu w umowie zawarto klauzulę: jeśli w ciągu roku ktoś wyłoży 40 milionów złotych, bez żadnych gadek TS Wisła będzie musiała oddać klub. W teorii – zapis papierowy, z kosmosu. No bo kto wyłoży za klub takie pieniądze?
W praktyce… jednak ktoś wyłożył.
I choć w TS-ie siedzą teraz ze związanymi rękami, szumnie zdają się zapowiadać: będziemy walczyć. Nie jest żadną tajemnicą, że rządzenie klubem bardzo się Towarzystwu spodobało. Na tyle, że pocieszeniem dla nich nie będzie nawet 16 milionów złotych, jakie po przejęciu klubu przez Niemców miałoby trafić na ich konto. Dla zwykłego realizowania celów statutowych – to aż za dużo. Wieść niesie, że niechęć TS może mieć związek z tym, że wokół klubu krąży kilka firm/osób bezpośrednio związanych z członkami zarządu TS.
Dziś TS Wisła na konferencji prasowej ogłosi – co jako pierwszy podał “Dziennik Polski” – że nie uznaje pism, które wpłynęły, za wiarygodne. Wątpliwości władz Wisły ma budzić osoba Norberta Bernatzky’ego, który jako przedstawiciel Jörga Lösera wysłał do klubu stosowne pismo. Przed nami zatem czas burzliwych przepychanek. Może być wesoło.
AKTUALIZACJA
Jest dokładnie tak, jak się można było spodziewać – na konferencji prasowej TS Wisła podała w wątpliwość wiarygodność pism, które wpłynęły. Tym samym w myśl klauzuli klub podaje, iż skoro nie traktuje niemieckich dokumentów jako ofertę, Löser może starać się o przejęcie klubu w normalnym trybie (niewykluczone, że będzie musiał wyłożyć zatem 40 baniek, ale pieniądze trafią już na inne konto). Teraz niemiecki inwestor będzie się zapewne starał udowodnić, że nadesłane pismo formalnie jest jednak ofertą.
Fot. 400mm.pl