Jak Lukas Podolski poradzi sobie z drugoplanową rolą w Arsenalu?

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2012, 10:17 • 4 min czytania

Gdy otwieramy jego oficjalną stronę internetową, do wyboru otrzymujemy trzy wersje językowe – angielską, niemiecką i polską. Urodził się w Gliwicach, jego żona w Legnicy, ślub brali na Mazurach, a w jego głośnikach króluje polski rap. Ruszał w glorii i chwale na podbój Europy w barwach Bayernu, by po chwili wracać z podkulonym ogonem do swojego ukochanego 1. FC Koeln. Miał okres, w którym przez 27 spotkań zdobył zaledwie dwie bramki, ale teraz, odchodząc do Arsenalu strzela niemal co mecz, mając na koncie 17 goli w 23 występach. Najbardziej „polski” z Niemców od nowego sezonu stanie się klubowym kolegą Szczęsnego i Fabiańskiego.
Sami mamy z Podolskim pewien problem. Nie ulega wątpliwości, że stawiając go koło Perquisa, Obraniaka, czy Polanskiego, nie byłoby żadnych problemów z rozpoznaniem Polaka. „Poldi” wydaje się być normalnym gościem, który stanie w obronie naszego „taxi-drivera”, ale jednocześnie nie ma skrupułów, by zgnoić na treningu Martina Laniga, czy przypieprzyć w mordę Ballackowi.

Jak Lukas Podolski poradzi sobie z drugoplanową rolą w Arsenalu?
Reklama

Pierwsze skojarzenie z Podolskim to właśnie bardzo nierówna gra. Jasne, trapiły go kontuzje, nie zawsze miał po drodze ze szkoleniowcem, a chyba także z resztą drużyny (mowa tu o epizodzie monachijskim, gdzie szło mu podobnie jak Cracovii w Ekstraklasie), ale nic nie tłumaczy jego katastrofalnej skuteczności przez dobre trzy, czy nawet cztery lata. Przychodził do Bayernu jako 21-letni talent, miał już wówczas na koncie tytuł króla strzelców 2. Bundesligi, a i poziom wyżej uciułał ponad dwadzieścia goli. W Monachium pokładano w nim wielkie nadzieje, młody, ale już doświadczony, zadziorny, przy czym bardzo lojalny napastnik. To było rozwiązanie na lata, a polskojęzyczny atak reprezentacji Niemiec Podolski – Klose miał siać postrach u wszystkich obrońców i bramkarzy w całej Bundeslidze. Niestety, urodzony w Gliwicach napastnik zawiódł na całej linii. Bawarczyków jego słabe mecze bolały tym bardziej, że ligową miernotę przeplatał świetną grą w reprezentacji. W Bayernie kompletnie niewidoczny, już kilkanaście tygodni później poprowadził Niemców do srebrnego medalu Mistrzostw Europy, samemu zdobywając tytuł wicekróla strzelców całego turnieju.

Potem trafiła mu się kontuzja, przez jakiś czas musiał wygrzewać bawarską ławkę rezerwowych, aż w końcu sam poprosił o transfer. Uli Hoeness zapewniał, że Bayern nie planował sprzedaży napastnika, ale też nie zamierzał zatrzymywać go w klubie na siłę. Wielu komentatorów twierdziło, że to koniec „Poldiego”, który wraca na stare śmieci, do Kolonii, by tam lizać rany po nieudanej szarży na „wielki futbol”. Poza słabszymi występami dochodziły też kolejne incydenty wychowawcze. Niemieckie bulwarówki rozpisywały się o jego leniwym podejściu do treningów, telewizja w nieskończoność pokazywała jego uderzenie wymierzone w twarz Michaela Balladka. Po katastrofie lotniczej w Smoleńsku występował z czarną opaską, mimo wyraźnego zakazu Michaela Meiera, kilka miesięcy później o mały włos nie odszedł z 1.FC Koeln, gdy zaczął publicznie krytykować klubową politykę transferową. Coraz częściej zamiast o jego bramkach, mówiło się o trudnym charakterze.

Reklama

Teraz jednak nikt już o tym nie pamięta. „Poldi” dostał w Kolonii potężny kredyt zaufania, który zaczął spłacać już w drugim sezonie. Strzelał coraz częściej, a przede wszystkim brał na siebie odpowiedzialność, stając się prawdziwym liderem zespołu. Aktualnie w 1.FC Koeln jest jedynym zawodnikiem (no może obok Rensinga), który prezentuje równy poziom. Zdobywa gola za golem, a gdyby nie jego gra – Koeln nie miałoby już nawet iluzorycznych szans na utrzymanie. Zresztą, sam fakt, że słynny Arsenal wyciąga napastnika z niemal pewnego spadkowicza Bundesligi powinien świadczyć o jego dotychczasowych występach. Pozostaje pytanie – czy tym razem da sobie radę?

Do Bayernu szedł nieopierzony, możliwe, że był jeszcze trochę wystraszony piłką wielkiego formatu. Teraz, jako w pełni ukształtowany 27-letni piłkarz nie powinien mieć z tym żadnych problemów. Ciekawe z kolei jak poradzi sobie z rolą drugoplanową, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że największą gwiazdą Kanonierów pozostanie w przyszłym sezonie Robin van Persie. Już teraz w Londynie mówi się o tworzeniu „dodatkowej opcji”. – Jest piłkarzem najwyższej klasy, świetnie wykańcza akcje. Myślę, że przyniesie nam sporo nowych rozwiązań w ofensywie – komentował dziś Arsene Wenger, który Podolskiego obserwował już od kilku miesięcy. Ciekawe, czy zauważył jak „Poldi” reaguje na ławkę rezerwowych…

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama