To były cztery długie lata ucieczki przed przeznaczeniem. Na różne możliwe sposoby, ale niezmiennie w tym samym beznadziejnym stylu. I oto właśnie dzisiaj, na dwie kolejki przed końcem sezonu, Cracovia zapewnia sobie spadek z Ekstraklasy. Robi to w okolicznościach najbardziej bolesnych dla jej kibiców – przegrywając na stadionie Wisły. Była w tym spotkaniu dokładnie taka, jak przez cały sezon – słaba, bezradna i bez wyrazu. Przynajmniej od meczu Korony z Zagłębiem nie widzieliśmy drużyny, która w równie idiotyczny sposób działałaby na własną szkodę i – być może trochę z bezradności – zaliczała taką liczbę bezmyślnych fauli.
Był to poziom najwyżej pierwszoligowej rąbanki i to z dolnych rejonów tabeli. Gdy Boljević zobaczył „żółtko” już w drugiej minucie, od razu pomyśleliśmy, że facet nie ma prawa dokończyć tego meczu, bo jedyne co na boisku w miarę mu wychodzi, to bicie rzutów wolnych. I faktycznie – w końcu sfaulował jak ostatni kretyn. W środku boiska, bez jakiegokolwiek zagrożenia bramki. I tak cud, że dotrzymał do 70. minuty.
Generalnie, po obu zespołach widać było, że za wszelką cenę nie chcą stracić gola. Maciej Terlecki co chwilę powtarzał w Eurosporcie, że „dostrzega w Cracovii chęć zwycięstwa, bo tylko ono daje jej nadzieje na utrzymanie”, ale jak dla nas – tej chęci nie było widać za cholerę. Cracovia przyjechała walczyć o pozostanie w lidze i ANI RAZU poważnie nie zagroziła bramce Pareiki. Co z tego, że jej piłkarze ze trzy razy lekko wrzucili piłkę w ręce bramkarza – z takimi sytuacjami poradziłby sobie junior młodszy, który po drodze na trening zgubił rękawice. Tak zupełnie po piłkarsku, „Pasy” wcale o to pozostanie w Ekstraklasie nie zawalczyły. Ani przed tygodniem z Widzewem, ani teraz przy Reymonta.
Sama Wisła też nie zagrała ani pięknie, ani porywająco. Nie tak, by w stu procentach zaspokoić swoich kibiców, ale przynajmniej dosyć konsekwentnie, przez pełne 90 minut, panowała nad sytuacją. W przedmeczowej zapowiedzi potencjalnym antybohaterem wybraliśmy Krzysztofa Nykiela i chyba udało nam się ściągnąć na niego jakąś klątwę… Dopóki nie wyciął tuż przed polem karnym Gervasio Nuneza, Wisła nie miała ani jednej okazji do zdobycia gola. A tak – Melikson podszedł do wolnego, przymierzył idealnie, mur ustawiony przez bramkarza nawet się nie ruszył i było 1:0.
Cracovia kończyła mecz w ósemkę, jak wczoraj portugalskie Uniao Leiria. Bez Boljevicia, Struny i Budzińskiego, który akurat dzisiaj ma pełne prawo, by ze sobą jechać, jak nigdy dotąd. Zagrał Ł»ENUJÄ„CO – na notę 0 w porywach do -1.
Drużyna Kafarskiego spada z ligi. W sposób spektakularny, bo zdobywając wiosną 7 punktów w 11 meczach i wygrywając jedno jedyne spotkanie z Podbeskidziem. Aż wypada zacytować Janusza Filipiaka, który już w grudniu 2010 roku – jeszcze z Matusiakiem, Ślusarskim i Cabajem w składzie – wypowiedział słowa, które idealnie pasują na dzisiejszą okazję. Brzmiały one tak: – Ktoś może być utalentowanym wokalistą. Raz w miesiącu może pięknie zaśpiewać ładną piosenkę i wszystko jest w porządku, bo go nagrają, a potem odtworzą z taśmy. W piłce nożnej, niestety, trzeba co tydzień biegać, od początku do końca meczu.
Cracovia może i biegała, ale robiła to w swoim specyficznym, pierwszoligowym rytmie i rzeczywistość w końcu ją dopadła. Być może nawet ten spadek wyjdzie jej na dobre, może to będzie takie jej katharsis, oczyszczenie tej drużyny. Bo niestety – jeśli na dwie kolejki przed końcem ma się pewny spadek z ligi, w której jedna z drużyn biega po lasach, nie ma boiska do treningu i w międzyczasie robi casting na piłkarzy, a jeszcze inna przez większość rozgrywek strzela gola średnio co pięć meczów, to już nie jest słabość, tylko niewymagająca komentarza beznadzieja.
Wiele wskazuje na to, że Cracovia skończy sezon na 16. miejscu. Raczej nie zanosi się na masowe problemy licencyjne, niespodziewane poszerzenie ligi do 18 drużyn, ani na przejęcie licencji od Niecieczy. Po prostu – „Pasy”, choć miały wkrótce walczyć o Ligę Mistrzów, lecą do pierwszej ligi i w tym roku zdaje się nie być od tego odwrotu. Ich kibice niech jednak nie tracą wiary. Profesor Filipiak już przecież zapowiedział, że nie zamierza być… ekhm… Rejtanem.
Noty dla zawodników dodamy wkrótce.
PM