Niektórzy kibice nie mogą w spokoju oglądać porażek swojej drużyny, zwłaszcza, gdy zespół który potrafi wydać prawie 200 mln euro na wzmocnienia w przeciągu trzech lat zamiast nachalnie pukać do bram europejskich pucharów ześlizguje się coraz niebezpieczniej w okolice Hadesu. Kiedyś fanom musiały puścić nerwy. Gdy to już się stało, zrobili to w sposób spektakularny.
Jak inaczej można nazwać przerwanie meczu przy stanie 0-4 po to, by „poprosić” piłkarzy o zdjęcie ich koszulek, gdyż na myśl o ich popisach Gryfon z herbu Genoi popadł w chroniczną depresję, został zhańbiony? Kapitan Marco Rossi pospiesznie wykonał polecenie zbierając trykoty od kolegów, ale jak zawsze znalazła się jednostka niepokorna. Giuseppe Sculli. Stwierdził „zawsze dawałem z siebie wszystko” i ani myślał oddać koszulki ultrasom. Zachowanie godne podziwu lecz jednocześnie niebezpieczne – nie można przewidzieć reakcji wzburzonego tłumu. Jak się okazało Sculli ma dar przekonywania, musiał wygłosić naprawdę płomienną przemowę, skoro fani oddali koszulki piłkarzom i pozwolili wznowić mecz, wcześniej wiwatując na rzecz zawodników Sieny, prowadzących 4-0.
Sculli był idealnym człowiekiem do postawienia oporu ze względu na… drzewo genealogiczne. Jego dziadek, Giuseppe Morabito uważany jest za jedną z czołowych postaci 'Ndranghety, organizacji przestępczej z Kalabrii. To nie ten sam kaliber co Cosa Nostra czy Kamorra, lecz swego czasu to ta organizacja znaczyła najwięcej na terenach Italii. „Dziadek zawsze mi mówił, bym chodził z wysoko podniesioną głową, ponieważ nie mam powodu by wstydzić się czegokolwiek”. Giuseppe świętym człowiekiem jest – swego czasu został zawieszony na osiem miesięcy za czynny udział w ustawianiu meczów.
A z ultrasami we Włoszech nie ma żartów – w żadnym innym czołowym kraju nie mają takiej władzy jak na Półwyspie Apenińskim. Kilka lat temu kibice Interu zdecydowali się udawać, że Zlatan Ibrahimović nie istnieje. Szwed chciał ich tylko uciszyć po tym jak spadł na niego ogrom krytyki. Fani czekali na niego nawet przy szatni – czy coś takiego mogłoby się zdarzyć w Anglii czy Niemczech? Ultrasi Genoi nie myśleli o wejściu do szatni, tylko o przedostaniu się na płytę boiska a nawet loży VIP.
Dowód na to, że fani mają ogromny wpływ na politykę personalną klubu stanowi Omar Milanetto. Niegdyś ulubieniec kibiców, zdecydował się znieważyć Gradinatę Nord, która dla Genueńczyków stanowi to samo co Ł»yleta dla Legii czy The Kop dla Liverpoolu. Nazwał ich „draniami”, „gnojami”. Wszystko odbyło się podczas wielkich derbów, które mogły przesądzić o spadku nienawidzonej Sampdorii. Zniewagi nigdy mu nie wybaczono, musiał opuścić klub czym prędzej. Jak na ironię, numer 12 jest w klubie zastrzeżony – właśnie na cześć fanów z Gradinaty Nord, będących „dodatkowym zawodnikiem”.
Po meczu zaczęła się typowa włoska przepychanka – prezes Genoi, Enrico Preziosi twierdzi, że to policjanci polecili spełnić piłkarzom żądania tłumu i oddać trykoty, policja odcina się od oskarżeń. Według niej to Preziosi zadecydował o tym geście i uległ szantażowi rozwścieczonego tłumu. Sytuacja jeszcze bardziej przypomniała sceny jak z Barei gdy prezes wyraził publicznie nadzieję, że… władze ligi zamkną stadion. „Zdejmie to z piłkarzy niepotrzebną presję”, argumentował. Jego życzenie się spełniło; „Gryfoni” dwa ostatnie domowe mecze rozegrają przy pustych trybunach. Mecze decydujące o pozostaniu w lidze – ledwie punkt przewagi nad strefą spadkową nie wróży dobrze, zwłaszcza iż „Rossoblu” nie wygrali od początku lutego, a 18. Lecce w ostatnim czasie zdobywa punkty jak szalone.
Dwóch przywódców powstania kibiców, Marco Cobretti i Fabrizio Fileni zostało już ukaranych pięcioletnimi zakazami stadionowymi, lecz co to da? Na Marassi przeszło dwa lata temu serbscy fani doprowadzili do nierozegrania meczu Włochy – Serbia w eliminacjach do EURO 2012. Preziosi nie uspokaja temperatury sporu stwierdzeniami, że „fani powinni pogodzić się z porażkami i nauczyć je akceptować”. Tuż po meczu zwolnił trenera, Alberto Malesaniego. Po raz drugi w tym sezonie. Z pewnością nie wpływa to dobrze na klub, który przeżywa jedne z gorszych chwil w najnowszej historii.
Bo jak zespół w składzie z Alberto Gilardino, Rodrigo Palacio, Sebastianem Freyem czy Jurajem Kucką może tak zażarcie walczyć o utrzymanie? Każdego z tych piłkarzy obserwowały bądź obserwują silniejsze kluby, tak samo jak Kevina Constanta czy Andreasa Granqvista. Wydaje się, że nie jest możliwe utrzymać się tracąc 62 bramki w 33 spotkaniach. Filozofię Genoi idealnie oddaje niedawny mecz z Interem, przegrany 4-5. W ostatnich latach zespół opuścili Rafinha, Diego Milito, Andrea Ranocchia, Leonardo Bonucci czy Thiago Motta. Pieniędzy z ich transferów nie zainwestowano odpowiednio, a może wpływ na taką a nie inną dyspozycję ma nieustanna karuzela na ławce trenerskiej? Włoscy wikipedyści już nie nadążają ze zmianami na tej funkcji. Od 2010 roku już pięciu trenerów poznało uroki pracy dla Enrico Preziosiego.
„Rossoblu” mogą podzielić los swoich śmiertelnych rywali, Sampdorii, która zaliczyła jeszcze większy upadek. Po wywalczeniu czwartego miejsca w Serie A była sekundy od awansu do Ligi Mistrzów – celu zrealizować się nie udało, a drużyna w niedługim czasie rozpadła się od środka, rozsadzona przez Antonio Cassano. Rychły spadek sprawił, że dzisiaj „Blucerchiati” występują na peryferiach włoskiej piłki, a powrót do elity wcale nie jest przesądzony. Sampdoria traci punkt do miejsca barażowego, o awansie bezpośrednim już nie ma co myśleć. Wszystko przez to, iż niczym Juventus w Serie A zremisowała ponad 40% wszystkich spotkań. Przede wszystkim nastroje w obydwu drużynach są diametralnie inne – biorąc pod uwagę wyniki wyłącznie z rundy rewanżowej, Genoa zajmuje 19. miejsce, podczas gdy Sampdoria okupuje pozycję lidera. Należy nadmienić, że „Il Grifone” do grudnia mieli nawet szanse na awans do europejskich pucharów.
Genua niedawno miała nadzieje na to, iż stanie się trzecim ośrodkiem piłkarskim we Włoszech, zaraz po Mediolanie oraz Turynie – mocarstwowe plany mieszkańcy Ligurii muszą na razie włożyć między bajki bo może okazać się, że obydwa kluby z Marassi będą rządzić, ale w Serie B. Dla tych ludzi, szalonych na punkcie piłki nożnej to byłoby jak cios prosto w serce.
ŁUKASZ GODLEWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]