Jesteśmy zwyczajnie, po ludzku zdziwieni. Wychodziliśmy z loży prasowej na stadionie ŁKS-u razem z innymi dziennikarzami, wyjście jest skierowane od razu w miejsce, gdzie wczoraj zgromadzili się kibice z Łodzi, by porozmawiać ze swoimi piłkarzami. Wszyscy staliśmy w tym samym miejscu, nie wierzę, byśmy widzieli i słyszeli co innego, niż elita dziennikarstwa tego miasta.
Patrzymy dzisiaj na tytuły artykułów i nie wierzymy własnym oczom.
Futbolnews: „Końcowy rezultat rozwścieczył kibiców, którzy po ostatnim meczu wywołali awanturę. (…) Przez awantury odwołano konferencję prasową, która miała się odbyć po spotkaniu. Ponad tysiąc wściekłych kibiców ŁKS czekało na wyjście zawodników, którzy jednak ze strachu pozostali w szatni. Wkrótce wezwano policję i sytuację udało się uspokoić.”
Awantury?! Ktoś kogoś bił?! Ktoś kogoś wyzywał?! Staliśmy w samym centrum wydarzeń, oprócz okrzyków „chodźcie do nas” i „przyszedł czas na rozliczenia” nie było żadnej agresji, wręcz przeciwnie, wszelkie gorące głowy były momentalnie studzone przez starszych kibiców.
Dziennik Łódzki (Polska The Times): „Szefowie ŁKS wezwali policję, która zaprowadziła porządek. (…) Przedstawiciele kibiców weszli do szatni zawodników ŁKS i zapewne powiedzieli im kilka nieprzyjemnych słów na temat ich postawy.”
Cóż, to fakt, policja stała jakieś 30 metrów od zdarzenia, ale nie zamieniła z kibicami nawet słowa, nie wspominając już o jakimkolwiek „zaprowadzaniu porządku”. Kłamstwem jest również rozmowa w szatni, gdyż piłkarze po długich namowach ostatecznie wyszli do fanatyków i właśnie na zewnątrz dyskutowali o ich obecnej formie.
SportoweTempo: „Po spotkaniu doszło do awantur z udziałem ponad tysiąca kibiców ŁKS-u.”, tytuł artykuły „Awantury po meczu”. Taki sam tytuł również u Wyborczej.
Co zaś naprawdę działo się przy al. Unii 2? Trochę ponad 1000 kibiców czekał na piłkarzy pod szatniami, ci strasznie ociągali się z wyjściem, ale w końcu w dwóch grupach (pierwszej z Saganem na czele, drugiej z długo oczekiwanym Iwańskim) wyszli przed budynek. Kibice pytali o przyczyny ich lenistwa i braku zaangażowania, piłkarze przepraszali i deklarowali jazdę na dupach. Wspólnie ustalono, że rozliczenie nastąpi po Białymstoku. Zbito piątki, na koniec żartobliwie dodano, że na Ruch ŁKS ma wyjść ostrym pressingiem i nie ma opcji, by tego nie wygrać. I tyle. Ł»adnych awantur. Ł»adnej interwencji policji. Ł»adnego wtargnięcia do szatni.