فukasz Mazur: – Barca czy Real? Oba te totalitaryzmy mam w dupie…

redakcja

Autor:redakcja

24 kwietnia 2012, 09:10 • 4 min czytania

Obserwowanie tzw. „kibicowania” w Polsce to zabawne zajęcie. Kto wygrywa, ten mój. Borussia to nasz klub, od kołyski? Każdy Polak kibicem Borussii. Nasi grają. Nasi wygrywają ! Małyszo i Kubicomania. Cała Polska kocha biegi narciarskie. Lech mistrzem – wszyscy za Lechem. Polskie „Gran Derbi” czy też „Grand”. Granda. Szlag mnie trafia na takie pojmowanie kibicowania. Ale niech będzie. W porządku, nawet patriotycznie, że się tak podniecamy. To zresztą „pikuś”. Prawdziwe jaja zaczynają się, gdy rozmowa schodzi na tematy „zagraniczne”. Manchester czy Liverpool. Bayern czy Borussia. Inter czy Milan. Kto lepszy. Silniejszy. Czyim jesteś kibicem? Bo ja Śląska, a za granicą Barcelony. Lubię też Milan i Borussię. A Ty? Za kim byłeś? Za Barcą czy Realem?
Mnie starcie Barcelony i Realu wcale jakoś nie podnieca. Oczywiście doceniam artyzm, kunszt i jakość wykonania. To na pewno coś więcej niż rzemiosło. Inna gra niż nasza ligowa rąbanka. Ale dla mnie mecz tych drużyn to wojna dwóch totalitaryzmów. Każdy z nich ma rzecz jasna swoją filozofię. Barcelona wierna swym lewackim, katalońskim korzeniom postawiła na stworzenie „nowego człowieka”. Tak właśnie postrzegam La Masię. Jako marksistowsko – stalinowski w swym założeniu eksperyment . Eksperyment, który ma za zadanie stworzyć piłkarzy doskonałych. Nie piłkarzy, przepraszam, drużynę. Stąd ten sam schemat, gra na 9, 8, 6 itp. itd. Indywidualność owszem ale w ramach schematu. Jednostka jest niczym, schemat jest wszystkim. Po drugiej stronie Real. Futbolowy wzór niepohamowanego, dzikiego i krwiożerczego kapitalizmu. Wierność zasadzie, że wszystko można kupić. Najdroższego piłkarza. Dwóch czy trzech. Trenera. Nie liczą się wychowankowie. Legendy żegna się bez żalu, gdy tylko spada ilość sprzedaży koszulek z ich nazwiskiem. Kasa. Bo tylko to się tak naprawdę liczy. Tak samo jak dla Barcelony zresztą. Bo oba te totalitaryzmy walczą tak naprawdę o jedno: o klienta i jego portfel. Idą chińską ścieżka Manchesteru United. Piłka jest tylko dodatkiem do sprzedaży. A ludzie dali się szpecom od tej sprzedaży ogłupić. Medialny jazgot zrobił im z mózgów sieczkę. I kupująâ€¦

فukasz Mazur: – Barca czy Real? Oba te totalitaryzmy mam w dupie…
Reklama

Ł»yjemy w globalnej, skomercjalizowanej wiosce. Krowy w Anglii zjadają owce a my boimy się jeść polską wołowinę. Barcelona, Real to dziś takie same produkty jak McDonald’s, Google czy Ford. Globalna marka nastawiona na zysk. Ze świetnym PR i marketingiem. Tak… Kłócicie się o wyższość jednych nad drugimi. Przerzucacie wymyślanymi przez sztaby cwaniaczków argumentami. فyknęliście to. Wydaje się wam, że jesteście kibicami. Zmartwię was. Nie jesteście. Co najwyżej sympatyzujecie z danym klubem. Dziś jednym, jutro drugim. Kto wygra, kto będzie częściej w telewizji ten was zagarnie. Bo tak naprawdę jesteście tylko konsumentami. Wasze kobiety oglądają „M jak miłość” a wy „kibicujecie” Barcelonie, Realowi czy innemu Procter and Gamble. Już słyszę te głosy oburzenia. Ł»e nieprawda, że się nie znam i g… wiem. Wiem. Ale zapytam Cię drogi „kibicu” Realu: ile razy byłeś na meczu? lle razy w młynie, a ile na wyjeździe ? Jak to się stało, że właśnie Real? Ile razy przeżywałeś nawet nie tyle porażkę co wręcz upadek swego klubu. Ile razy się podniosłeś? Ile razy nie spałeś po przegranym meczu?

Kibicowanie to coś więcej niż trzymanie kciuków. To nie tylko sympatia. To część życia. Część tożsamości, część własnego „ja”. Wy kochacie Barcelonę, bo ktoś wam powiedział, że warto ją kochać. Bo jest świetna. Kiedyś tak się aranżowało małżeństwa. Dobry swat (sprzedawca) pokazywał chłopakowi (nabywcy) portrecik dziewczęcia (produktu). I ten się zakochiwał na odległość. Zakochiwał się nie w czymś prawdziwym, ale w przedstawionej mu wizji. Obietnicy. Płytka to miłość… Taka, jak kochają Barcelonę rodzice posyłający dzieci do jej warszawskiego przedstawicielstwa. Piłkarzami może te dzieciaki nie będą, ale lojalnymi klientami na pewno. Tak jak ich wujkowie, ciotki, babcie i inne pociotki … a interes się kręci.

Reklama

Osobiście kibicuję Górnikowi. Górnikowi i nikomu innemu. Szowinistycznie. Temu Górnikowi, który kiedyś grał jak równy z równy z Realem. Który był wielki, zanim o wielkości zamarzyła Barcelona. I za kim miałbym niby być wtedy na Śląskim? Wybierać między Górnikiem i Realem? Klub piłkarski to nie kobieta. Nie można kochać kilku. I dlatego szanuję tych, którzy wolą naszą siermiężną ligę od tych lepszych zachodnich. Bo to nie łatwy wybór klienta kupującego na globalnym rynku piłkarskim. Szanuję kibiców Cracovii, Pogoni czy Motoru. Itd. Itp. Imperia upadają. Czasem się podnoszą. Ale dla serca kibica to nie ma znaczenia. Wierność wymaga szacunku. Więc na pytanie, który z wielkich dziś klubów wybieram: Real, Barcelonę czy inny szampon odpowiadam szczerze i bez bicia: bez znaczenia. Wszystkie mam równie głęboko w dupie.

PS. Właśnie na Wyborczej napisali o „Polussii”. Co za debilizm …

فUKASZ MAZUR

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama