Przed meczem ze Swietłaną Kuzniecową Agnieszka Radwańska miała z Rosjanką bilans godny kiepskiego boksera: 4-13. Skoro krakowianka wielokrotnie nie mogła sobie poradzić z tą rywalką będąc w topowej formie, było jasne, że teraz, kiedy jest daleka od optymalnej dyspozycji, czeka ją bardzo trudne zadanie. Niestety, Polka tym razem mile nas nie zaskoczyła i uległa doświadczonej rywalce 2:6, 4:6. Jej przygoda z tegorocznym Wimbledonem kończy się więc na 4. rundzie.
Ojciec Kuzniecowej, Alexandr, jest wybitnym trenerem kolarstwa. Facet wychował sześciu mistrzów świata i olimpijskich, a przy okazji zaraził córkę pasją do tego sportu. Piszemy o tym nie przez przypadek: po kilkunastu minutach meczu niektórzy fani mogli się obawiać, że Rosjanka odeślę Polkę do domu “na rowerze”, czyli wygra z nią 6:0, 6:0. Krakowianka bowiem koszmarnie weszła w to spotkanie, szybko przegrywała 0:3. Niejeden kibic mógł w tym momencie pomyśleć, że starcie dwóch doświadczonych tenisistek potrwa krócej niż przejazd metrem z Kabat na Młociny. Na szczęście Agnieszce udało się uniknąć kompromitacji.
– Po słabym początku Radwańska grała przyzwoicie, na swoim aktualnym poziomie. Na Swietłanę to było jednak za mało. Rosjanka jest dziś po prostu lepszą tenisistką od Polki, dlatego udało jej się awansować do ćwierćfinału – mówi komentator tenisa Tomasz Tomaszewski. Ekspert Polsatu Sport uważa, że występ Agnieszki na tegorocznym Wimbledonie należy potraktować pozytywnie:
– W związku z urazem i infekcją brakowało jej w tym sezonie ogrania na trawie, a mimo to w Londynie poradziła sobie z trzema rywalkami. Christinę McHale i Timeę Bacsinszky wyeliminowała po naprawdę zaciętych, trzysetowych bojach. Biorąc po to wszystko pod uwagę, czwarta runda jest przyzwoitym wynikiem.
Kilkanaście minut po Radwańskiej z turniejem pożegnała się jej dobra koleżanka, Angelique Kerber. Liderka światowego rankingu (po Wimbledonie straci 1. miejsce) piąty raz z rzędu (!) okazała się gorsza od Garbine Muguruzy. Tym razem uległa Hiszpance 6:4, 4:6, 4:6. Przed dzisiejszymi meczami Agnieszka i mająca polskie korzenie Niemka razem regenerowały się w wannie z lodem:
Po nieudanych poniedziałkowych spotkaniach lód bardziej niż do regeneracji przyda im się raczej do whisky – szklaneczka czegoś mocniejszego może uspokoić zszargane nerwy. A kiedy panie dojdą już do siebie, zapewne zastanowią się: co dalej? Dla Radwańskiej to chyba najgorszy okres w karierze, więc zapewne lada dzień wdroży ze swoim sztabem w życie misję pod kryptonimem “Ratujmy sezon 2017”. Od 2011 Polka wygrywała w każdym roku przynajmniej jeden turniej WTA, miejmy nadzieję, że ta passa zostanie podtrzymana…