Jeśli chcesz wbić szpilkę kibicowi Jagi, wystarczą dwa słowa: Irtysz Pawłodar. Klub, który jedenaście lat czekał na wyeliminowanie kogoś w pucharach, rzewnie wspominając zwycięstwa nad m.in. Nisą Asgabat i Varzob Duszanbe w azjatyckich rozgrywkach. Jagiellonia w 2011 wystawiła się Weszło na strzał do pustej bramki.
Tuż po meczu, w relacji zatytułowanej “Jagiellonia: hahahahahaha hahahahahahahahahahaha” pisaliśmy:
Polscy piłkarze nie przestają nas zaskakiwać. Jesteśmy ostatnimi, którzy spodziewaliby się po nich czegokolwiek dobrego, ale… bez przesady. Bez przesady! Jagiellonia odpadła z pucharów już 7 lipca, co – zgadujemy – może być rekordem, nawet w naszym, bogatym w piłkarskie klęski kraju. W dodatku dostała baty od całkowitych piłkarskich frajerów, z którymi poradziłaby sobie reprezentacja szkoły podstawowej numer 324 w Warszawie. Teraz czekamy aż Probierz po raz dziewięćdziesiąty ósmy poda się do dymisji, z tym, że akurat teraz po raz pierwszy ta dymisja mogłaby zostać przyjęta.
(…) Zajmijcie się czymś społecznie pożytecznym. Niech ten kraj coś z was ma. Trawę czasami warto przystrzyc, wypucować przystanki, umyć kible w urzędzie miasta. Wszyscy ludzie uczciwie pracują, a wy udajecie zawodowych piłkarzy.
(…)Oczywiście zaraz się zaczną tłumaczenia – gorąco było, trawa nie taka, daleko, samolot niewygodny, nie ten etap przygotowań, krótkie urlopy”.
I istotnie, długo nie musieliśmy czekać. Dziewiątego lipca Michał Probierz odpalił artylerię i wyznał, że Jagiellonia przegrała, bo nie ma własnego hotelu.
– To nasze miejsce w Europie, nie ma co się czarować. Wszyscy mówimy o sukcesach, ale popatrzmy na podstawowe rzeczy. Do Kazachstanu jechaliśmy przez Białoruś, tam trenowaliśmy w ośrodku z 18 boiskami. W Kazachstanie aż tak rewelacyjnie może nie było, ale tam też każdy zespół ma swoją bazę, swój hotel. My jesteśmy daleko w tyle – powiedział Michał Probierz („GW”).
Co za wyjątkowa bezczelność…
Facet ma w Białymstoku wszystko: transfery dokonywane są na jego życzenie, kompletuje sobie reprezentantów Czarnogóry czy Litwy, jak chce, to kogoś wywala, jak chce, to przywraca, kadrę ma tak szeroką, że dałoby się z niej utworzyć dwa niezłe ligowe zespoły. Chciał Plizgę – dostał Plizgę. Chciał Jarosława Latę – dostał Jarosława Latę. Chciał pozbyć się Jarosława Laty – pozbył się. Do tego regularne, bardzo wysokie wypłaty, premie… Treningi? Oczywiście, że ma gdzie trenować. Klub o to zadbał.
I on teraz zamiast grzecznie przeprosić, to mówi, że w Kazachstanie wszystkie zespoły mają swoje bazy treningowe i swoje hotele. Oczywiście tak tylko powiedział, bo przecież nie sprawdzał, jaką bazę ma Taraz, Kairat czy Ordabasy.
W Kazachstanie – tam to mają warunki. A w Mińsku – o, to dopiero!
W Mińsku, drogi Michale, to marzą o tym, by grać w Polsce, na takich stadionach, za taką kasę, w takich warunkach. Zachowaj trochę pokory chociaż teraz…
Jakby mało było folkloru, Jan Tomaszewski grzmiał:
“A gdzie to jest? Ja na mapie tego nie znalazłem. Jak się dowiedziałem, że to piąta drużyna w Kazachstanie, to co by, kurwa, było, gdyby dorwał nas mistrz? Przegrać z piątą drużyną z Kazachstanu? Kurwa jego mać… Ile tam jest w ogóle zespołów?”
Miło czasem spojrzeć z perspektywy. Jagiellonia właśnie opędzlowała rywala, który pewnie z Irtyszem mógłby stoczyć wyrównany pojedynek. Michał Probierz ma coraz mniej argumentów do wymówek, nawet odpaść mogą zaraz przez VAR narzekania na sędziów. Jagiellonia buduje swoją bazę i tylko Jan Tomaszewski stracił wyczucie. Powiedzieć “kto to kurwa jest” o piątej drużynie Kazachstanu, owszem, można, o reprezentacji Niemiec – niekoniecznie.