Haiti – tam, gdzie futbol niesie jedyne szczęście

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2012, 17:50 • 7 min czytania

Pierwsi za zakładanie miast odpowiadali tam piraci, wkrótce to samo miejsce stało się klatką dla niewolników. Dziś jego mieszkańcy wyprzedzają Polskę w rankingu FIFA, a świat pamięta o nich jedynie co kilka lat, gdy można zmontować „fajny”, przeważnie obfitujący w krwawe obrazki reportaż. Oto Haiti, wyspa, gdzie futbol rzeczywiście wypełnia swoją misję niesienia szczęścia, a nie zarabiania kroci.
Mimo ogromu nieszczęść jakie spadały i spadają nadal na ten kraj praktycznie od początku odnalezienia go przez hiszpańskich konkwistadorów, jego mieszkańcy mieli okazję do spędzenia dwóch szczęśliwych godzin w 2004 roku, kiedy przyjęli u siebie Ronaldinho. Wtedy jeszcze znakomitego, nietuzinkowego geniusza, a nie wybrakowanego, zmanierowanego gwiazdora, którego być może ujrzymy we Wrocławiu. Spotkanie Haiti – Brazylia określano mianem meczu pokoju, gdyż wyspę ogarniała wojna, co niestety tam jest akurat stanem zbliżonym do normalnego. Ideę spotkania najlepiej oddaje to zdjęcie:

Haiti – tam, gdzie futbol niesie jedyne szczęście
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Mimo że wielu obywateli zmaga się z głodem, ranga potyczki była tak ważna, że udało się znaleźć pieniądze na nagrody dla ewentualnych strzelców bramek dla miejscowej ekipy. Okazało się to zbyteczne, gdyż „Canarinhos” dali popis i wygrali 0:6.

Reklama

Taki wynik chyba nawet ucieszył Haitańczyków (publiczność z radością oklaskiwała każdą z bramek), bo magiczny pokaz futbolu stanowił dla nich pewną odskocznie od brudu, ubóstwa i kolejnych zawirowań u władzy. Najlepiej czarował najbardziej znany mag, który nie bał się przyjechać – wspominany R10 (na uwagę zasługuje najbardziej drugi gol meczu, ok. 45 sekundy na filmiku).

Nie wszyscy jednak zdobyli się na taki gest odwagi, choć nie do końca z własnej woli. Zgody na udział w meczu swoich gwiazd nie wyraził choćby AC Milan, który zastopował Didę, Cafu i Kakę. Nic dziwnego, w końcu otoczenie w postaci kordonów policji i wojska w okolicach stadionu miało prawo odstraszyć działaczy włoskiego klubu. Zwłaszcza, kiedy zwrócimy jeszcze uwagę na konieczność przejazdu piłkarzy przez Dominikanę w skutek zamknięcia innych granic…

Absencja kilku gwiazd wcale nie wpłynęła jednak na miłość Haitańczyków do Canarinhos. Wręcz odwrotnie – sięgnęła tam tak daleko, że Brazylijczycy podczas mundialu w 2010 grali nie tylko o złote medale, ale i… życie kilku osób na Karaibach. Jak doniosły amerykańskie media odnotowano co najmniej kilka przypadków zawałów spowodowanych odpadnięciem tej ekipy. Idealnie pasowałby tu najsłynniejszy cytat Billa Shankly’ego, mówiący, że futbol to sprawa znacznie bardziej poważna niż tylko kwestia życia i śmierci.

Z trochę dalszej odległości karaibskie państewko zostało wsparte w 2010 roku. Tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi stało się idealną okazją, by zademonstrować swoją dobroczynność. W Lizbonie zmierzyły się ekipy All-Stars i Benfica All-Stars. Swoją cegiełkę dołożyły także najbardziej znane piłkarskie znakomitości z Zidanem, Nedvedem i Hierro na czele. Swoją nieobecność sprzed kilku lat nadrobił również Kaka.

Haiti ma tego pecha, że ciągle dostaje ciosy, a na realną pomoc może liczyć tylko po spektakularnego klęsce, po czym znowu odchodzi w niełaskę na parę lat. Zresztą nikt specjalnie nie silił się na poprawę sytuacji tego kraju, kolonizatorzy z uporem maniaka zwozili tam afrykańskich niewolników, za to miejscowa ludność częściej topiła się we krwi niż w wodzie. Do tego przy niemym pozwoleniu USA kolejni dyktatorzy bawili się swoją zabawką tworząc najmniej ludzkie więzienie świata.

W takich warunkach kiełkowało piłkarskie ziarno. Trzeba przyznać, że jak na tego typu okoliczności ziarno najwyższej klasy. Na pierwszy rzut oka zajmowane przez reprezentacje Haiti 72 miejsce wygląda mizernie, ale wystarczy spojrzeć na kadrowiczów, żeby zmienić zdanie i upatrywać w tym sporego sukcesu.

Nazwisko jednego z nich powinni nawet kojarzyć fani Wisły Kraków, bo Reginal Goreux w barwach Standardu Liege odprawił wraz z kolegami krakowian w 1/16 Ligi Europejskiej. Inny zawodnik, Johnny Placide relatywnie często wybiega w pierwszym składzie Le Havre, Jean-Jacques Pierre grywa w Panioniosie, a Kervensa Belforta dość łatwo można odszukać na meczach Le Mans. Dodatkowo wielu innych graczy ma pewny plac gry w zespołach drugiej klasy rozgrywkowej w Anglii, Francji czy w czeskiej Viktorii Ł»iżkow (no może tu nie taki pewny plac, ale Kevin Lafrance gra na pewno częściej niż Sobiech czy Brożek).

Wymienioną wyżej grupą dowodzi ktoś, kto w ramach futbolowej przygody przy okazji przeżywa również niezapomniane chwile niezwiązane z piłką. Edson Tavares szkolił już bowiem graczy między innymi w Szwajcarii, Brazylii, Jordanii, Wietnamie, Chile, Chinach czy Kuwejcie. Właśnie ktoś taki może dotrzeć do zawodników, których ojczyzna wygląda tak:

Spory problem stanowi brak miejsca do grania w piłkę, FIFA na pomoc dla tego kraju przeznaczyła około trzy miliony dolarów, lecz póki co podsumowaniem tego datku może być lekko niesmaczny żart jednego z działaczy, który stwierdził, że: – Mogą przecież grać na ulicy.

Cóż z tego, że nawet na tych ulicach ciężko było wyznaczyć choćby parę metrów wolnej przestrzeni. O kolosalnym, znaczeniu futbolu mówił również na łamach oficjalnej strony FIFA Yves Jean-Bart, prezes miejscowego związku: – Piłka nożna to integralna część naszego kraju. Cieszymy się, że możemy grać i przynosi to nam przynajmniej chwilę radości i spokoju. To niesamowite, że pośród tych wszystkich ruin młodzi ludzie nadal chcą grać – twierdził.

Nie mówił tego przynajmniej z pozycji biurowego urzędnika, tak jak większość „bohaterów” wspierających jego kraj ochłapami z pańskiego stołu (nawet Polska rzuciła całe 50 tysięcy dolarów…), bo sam zebrał traumatyczne doświadczenia, kiedy został poważnie ranny podczas zawalenia się Port-au Princes.

Jeszcze ciekawszą historię związaną z piłką przytacza Guardian. Chodzi o niejaką panią Bordelii, którą legitymowała się wyjątkowymi możliwościami. Do tego stopnia, że w międzynarodowym turnieju U-17 rozegranym w 2009 roku zdobyła w jednym spotkaniu aż osiem bramek. A dodajmy, że miała wtedy tylko 15 lat i jedyne poważne szlify zbierała w miejscu, gdzie… z trudem przychodzi zwyczajne życie. Dla przykładu, tak wyglądało najlepsze boisko w całym kraju:

Los nie był łaskawy i na zawodniczkę – co w tym kraju „normalne” – spadły kolejne kłopoty. Tym razem w okresie przygotowawczym do prestiżowego turnieju na Kostaryce, Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi. I pochłonęło m.in. szkoleniowca kadry, Yvesa Labaze. Mimo to haitańskie dziewczyny postanowiły wystartować, a stan ich przygotowań rewidował wysłannik FIFA z Jamajki.

– Najbardziej niebezpieczną częścią mojej wyprawy było oglądanie trzech ciał moich kolegów z federacji Haiti w stanie rozkładu. Oni ciągle byli przygnieceni gruzem! Słowa nie opiszą tego, co zobaczyłem, po prostu łamie mi się serce – mówił po tej wizycie Horace Burrell.

W ten sposób młode piłkarki stały się symbolem walki o godne życie. Innym przykładem mogą być kontrowersje i prozaiczne przeszkody podczas rywalizacji z Wyspami Dziewiczymi Stanów Zjednoczonych. W zwyczajnym kraju najważniejszymi kwestiami przed arcyważnym spotkaniem byłaby zapewne forma napastnika, bądź taktyka na ten mecz, ale nie w Haiti. Była to pierwsza rywalizacja na terenie wyspy od czasów trzęsienia. Początkiem pojedynku miała być piętnasta, był jednak pewnie problem…

– Na murawie jest 46 stopni! – ubolewał trener Tavares. – FIFA wyraziła zgodę na zmianę terminu meczu, jednak CONCACAF powiedziało nie. Co oni w ogóle wiedzą o karaibskim futbolu? Siedzą sobie za biurkiem w Nowym Jorku i nic nie wiedzą o temperaturze tutaj – puentował, w dodatku dosć celnie. Bo chce się zadać pytanie – dlaczego nie zagrano po prostu wieczorem? Ano dlatego, że prąd nie rośnie tam na drzewach, a dokładniej mówiąc cały kraj był go pozbawiony.

Tavares chyba najwyraźniej o tym chwilowo zapomniał, choć nadal jest dość wiarygodną i ogromną kopalnią podobnych anegdot związanych z tamtejszą piłką: – Moją pierwszą reakcją, gdy tu przyleciałem była natychmiastowa chęć powrotu do Brazylii. Kraj był kompletnie zdewastowany. Dzisiaj w stosunku do zeszłego roku jest raj, można w miarę bezpiecznie chodzić po ulicach i znajdować… ludzkie nogi – mówił w 2011 roku dla BBC.

Brazylijski szkoleniowiec miał też pewien, dość specyficzny problem. Kiedy któryś z kadrowiczów wyjechał z kraju… nie zamierzał tam więcej wracać i trener co rusz musiał szukać nowych piłkarzy. Większość chciała pomóc swojemu narodowi i chętnie zgodziła się grać dla reprezentacji, problemem było jednak scalenie grupy, bo nie wszyscy gracze znali kreolski. Jeden na przykład mówił tylko po włosku, inny natomiast po niemiecku. Najważniejsze jednak, że w tej mieszance udało się znaleźć wystarczająco talentu.

Jeden z działaczy mówił nawet, że jeśli wrzucić tych wszystkich perspektywicznych graczy zawczasu do szkółek Barcelony czy Manchesteru, kibice na całym świecie uczyliby się na pamięć nazwisk typu Maurice czy Ceus, a nie tylko Messi i Ronaldo. Potwierdzał to także trener: – Oni mogliby być doskonałymi graczami. Do tego trzeba by jednak mieć przynajmniej dobre jedzenie i jakąś bazę, tu tego nie ma.

Mimo, że bazy nie ma i prędko nie będzie, jeden z piłkarzy – James Marcelin – stwierdził, iż piłka to jedyne co pozostało jego narodowi. Właśnie w takich ekstremalnych przykładach widać jak wartość tego sportu jest dewaluowana i komercjalizowana w Europie, gdzie przede wszystkim zapomina się, że piłka… ma nadal bawić.

A jeśli futbol faktycznie daje komukolwiek nadzieję na tej przeklętej wyspie, to warto grać dalej. I warto nieustannie rozsyłać zaproszenia do gwiazd światowego formatu. Bo niektóre z nich ludzkim gestem mogą pozostawić tamtejszym bramkarzom piękne wspomnienia – wreszcie strzelał do nich ktoś inny niż żołnierz. W dodatku ktoś z pierwszych stron gazet…

KACPER GAWفOWSKI

Najnowsze

Inne kraje

Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego

Braian Wilma
0
Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama