Diego Maradona udał się do Rosji jako gość specjalny na finał Pucharu Konfederacji. Na nieszczęście wszystkich zdrowo myślących Maradona, zamiast skupić się na oglądaniu meczu, zabrał się również za politykę. Wyszło dość absurdalnie, bo okazuje się, że zdaniem “Boskiego Diego” Putin to człowiek, dzięki któremu zapanuje pokój na świecie, a Trump bardziej pasuje do wcielenia się w rolę postaci z kreskówki, a nie prezydenta USA.
W ostatni dniach Argentyna żyła ślubem Messiego i brakiem zaproszenia dla Maradony na tą szczególną uroczystość. Cóż, jakoś specjalnie nas to nie dziwi, bo może i to legenda futbolu, ale pacnąć głupotę, to on potrafi równie efektowną, jak bramki przed laty. Tak też było w Moskwie, na finale Pucharu Konfederacji, na który przybył jako gość specjalny. Ale najwyraźniej po raz kolejny pomylił tematy, na które ma się wypowiadać. Wystarczyło przecież obejrzeć mecz, zrobić sobie fotkę ze zwycięzcami, powiedzieć, że turniej jest całkiem przydatny, a stadiony w Rosji – przepiękne. Wszyscy byliby zadowoleni, a Maradona uniknąłby kolejnej tysięcznej wpadki. Niestety, ale legendarny piłkarz zamiast rozprawiania o taktyce meczowej, wziął się za politykę światową. Efekt? Jak łatwo się domyślić – kompromitacja.
– On jest fenomenem. Wydaje mi się, ze Putin obok Fidela Castro, Hugo Chaveza czy Evo Moralesa zalicza się do najwyższej ligi politycznych liderów. To człowiek, który może sprawić, że na świecie zapanuje pokój.
Na wstępie zacznijmy od tego, że Maradona ma całkiem ciekawą klasyfikację najlepszych liderów politycznych. Ciekawe, na którym miejscu umieściłby w niej inne ciekawe postaci. Hitlera? Stalina? Mussoliniego? Trudno też zrozumieć, jak Putina można uznać za człowieka, dzięki któremu na świecie zapanuje pokój? Wypadałoby w tej kwestii dopytać Maradonę, ale chyba lepiej pozostawić to domysłom, bo coś nam się wydaje, że moglibyśmy się wszyscy zdziwić, oj i to bardzo.
– Nie wydaje mi się by Stany Zjednoczone dominowały tak jak do tej pory. Każdy z nas powinien pamiętać o Rosji, Chinach i Korei Północnej. Nie można zapominać o tych krajach. Stany Zjednoczone nie pełnią już funkcji szeryfa, nic z tych rzeczy. Nikt z nas nie chce wojny, ale gdy patrzy się na Trumpa, który przypomina postać z kreskówki, to można zacząć mieć obawy, że przez to, co zrodzi się w jego głowie, wszyscy możemy zostać wrogami.
Nieźle, Trump ma chore pomysły w głowie, a ich konsekwencją może być wojna. Z drugiej strony jest biedny Kim Dzong Un, który nie jest poważnie traktowany. Na szczęście nikt nie zapytał Maradony, czy przywódca Korei Północnej ma całkiem poukładane w głowie, bo pewnie byłby kolejny hit. Może coś w stylu – Kim Dzon Un, to wzór do naśladowania obok Fidela Castro, Hugo Chaveza, Evo Moralesa i Putina, który jest jednak numerem jeden. Gdyby wszyscy przywódcy byli tacy jak oni, to na świecie panowałby ład, porządek i pokój.
Bez wątpienia Maradona wygaduje te głupoty, bo ma w tym cel. Argentyńczyk już wcześniej deklarował, że chętnie poprowadziłby reprezentację Rosji. To akurat jest raczej niemożliwe, postawienie na Maradonę byłoby bowiem wizerunkowym strzałem w stopę i Putin na pewno ma tego pełną świadomość. Zdecydowanie bardziej prawdopodobna jest rola ambasadora mundialu. No bo oczywiście Maradona będzie wychwalał prezydenta Rosji i cały mundial. I wszystko będzie grało, póki nie porówna Putina do Kim Dzong Una i nie uzna tego za komplement.
Mówienie, że Maradona rozmienił się na drobne i dla kasy zrobi wszystko, to już przeszłość. Tutaj mamy do czynienia z zupełnie innym systemem walutowym. Argentyńczyk stał się błaznem i klaunem, a to i tak dość łagodne określenie. Nikt jego słów nie traktuje poważnie, bo jak? Od kilkunastu lat jego życie to skandal i wygadywanie głupot. Trochę to smutne, ale przypadek ,,Boskiego Diego” to przestroga dla wielu piłkarzy, że po zakończeniu kariery można bardzo szybko stać się pośmiewiskiem. Piłkarz wybitny, jeden z najlepszych w historii tego sportu, ale wygłaszane przez niego opinie i osądy już od jakiegoś czasu można traktować równie poważnie, jak newsy z Faktoidu.