Kto spodziewał się, że Real ani przez moment nie będzie mieć kłopotów ze zwycięstwem w Nikozji, przez większość meczu mógł być zaskoczony. Patrząc na statystyki, „Królewscy” zmiażdżyli rywala w każdym elemencie, ale z drugiej strony aż do siedemdziesiątej trzeciej minuty walili głową w mur (a Benzema nogą gdzieś w przestworza). Chelsea natomiast w ogromnych bólach wyszarpnęła zwycięstwo w Lizbonie.
Formalność?
Real Madryt ani przez moment nie pozwolił APOEL-owi na marzenia o zwycięstwie na własnym boisku. Cypryjczycy nie konstruowali w ogóle akcji ofensywnych, jeśli już mieli piłkę, to najczęściej był przy niej Chiotos rozpoczynający grę od własnej bramki. Mimo to przedmeczowy transparent „Be Unreal, Beat Real” długo utrzymywał swoją aktualność – mało kto przewidywał, że po 73 minutach gry na tablicy wyników wciąż będą widniały dwa zera. Duża w tym zasługa wspomnianego Chiotosa, ale i samych zawodników Realu. Tak strzelał Karim „Vrdoljak” Benzema.
Potem niezliczone robinsonady Chiotosa, i brak ostatniego podania po stronie Królewskich. Opór APOEL-u padł w 73 minucie, potem drugiego gwoździa dobił Kaka i w ten sposób APOEL zakończył najpiękniejszą przygodę w swojej historii. Warto wspomnieć o dwóch sprawach: nos Mourinho, który wpuścił na boisko Marcelo i Kakę, którzy wypracowali dwa gole i determinacja, ogromna ambicja brazylijskiego obrońcy Realu, który mógł udawać nieżywego, był faulowany w polu karnym, a jednak poszedł do końca i zaliczył świetną asystę przy trafieniu swojego rodaka. W ostatnich sekundach na 3:0 podwyższył Benzema, lecz i tak nie miało to już zbyt wielkiego znaczenia.
Real może spokojnie oglądać jutrzejszy ćwierćfinał obserwując swoich kolejnych rywali.
Wyszarpane zwycięstwo
O ile APOEL mądrze bronił, jednak nawet na chwilę nie zagroził bramce Realu, o tyle w drugim meczu ciężko wyłonić zespół lepszy. Z jednej strony Benfica i jej stałe fragmenty gry, groźne wyrzuty z autu, po których do znakomitych okazji dochodzili Cardozo i Gaitan, z drugiej Chelsea, w której świetne zawody rozgrywał Ramires i Torres. Piłkę z bramki The Blues wybił David Luiz, tuż po chwili w słupek ładował Mata, ręką we własnym w polu karnym zagrywał Terry, a w moment później pod bramką Benfiki czarował Torres.
Ostatecznie różnicę zrobili właśnie Ramires i Torres, którzy w sztafecie dwa razy 30 metrów przebyli sprintem całe prawe skrzydło. Hiszpan wyłożył w sprytny sposób piłkę Salomonowi Kalou, który dopełnił formalności i zdobył zwycięskiego gola dla Chelsea.
KLIKNIJ I ZOBACZ BRAMKI REALU >>
KLIKNIJ I ZOBACZ GOLA MATY DLA CHELSEA >>
Fenomenalny mecz zagrał David Luiz, w dodatku świetnym taktykiem okazał się di Matteo, który oszczędził Drogbę, a Lamparda wpuścił dopiero w 68. minucie.
Real w półfinale, Chelsea blisko półfinału
Po wtorkowych meczach jasna jest więc tylko przyszłość Królewskich – Real wraca do Madrytu, rozsiada się w fotelach i czeka na półfinałowego rywala. Chelsea też już wita się z gąską, ale jeszcze nie może otwierać szampanów. Póki co faworyci nie zawodzą – pozostaje czekać na jutrzejszą odpowiedź Barcelony i Bayernu.
JO