O udziale polskiej reprezentacji w mistrzostwach U-21, losach trenera Marcina Dorny i o Krystianie Bieliku rozmawiamy ze Zbigniewem Bońkiem, prezesem PZPN.
– Jest pan bardzo rozczarowany postawą reprezentacji U-21?
– Myślę, że wszyscy jesteśmy. Liczyliśmy, że ten ostatni mecz będzie innym pożegnaniem z turniejem. Cóż, wiedziałem, że nie jesteśmy najlepszą drużyną w tej grupie, ale sądziłem, że jednak będziemy prezentować się lepiej i że piłkarze będą w lepszej formie. Nie czuję wielkiego rozczarowania, że odpadamy, że nie jesteśmy na pierwszym miejscu w grupie, bo mistrzostwa są na naprawdę wysokim poziomie. Czuję rozczarowanie z naszej podstawy. Nie chcę wchodzić w dyskusję, że nasi piłkarze nie szarpią, że im się nie chce, bo piłka nie na tym polega. Po prostu jesteśmy słabsi motorycznie, szybkościowo, zwinnościowo, technicznie… I forma nie taka, jak rok temu. Bo przecież rok temu Stępiński strzelał gole i szedł do Francji, Kapustka był w swoim najlepszym okresie, Dawidowicz dobrze wyglądał…
– Powiedział pan, że mistrzostwa są na wysokim poziomie. My się nie dostosowaliśmy.
– My na pewno nie, zgadzam się. W każdym meczu odstawaliśmy, nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, wszyscy byli osowiali. Żałuję tego, o czym wspomniałem – że akurat w tym okresie ci nasi piłkarze gdzieś się zagubili, że ich kariery spowolniły. Gdyby byli w swojej najwyższej formie, pewnie daliby nam więcej radości. Ale tak generalnie w kwestii kultury piłkarskiej było widać dużą różnicę, niestety na naszą niekorzyść. Inni zawodnicy z głową w górze patrzyli komu podać, nasi poprawiali piłkę cztery razy.
– Najwięcej wątpliwości wzbudza jednak trener, a nie piłkarze.
– Trener po porażce jest zawsze najsłabszym ogniwem. Natomiast pamiętajmy, że on prowadził tę drużynę w poprzednich eliminacjach U-21 i wtedy graliśmy bardzo dobrze, efektownie, piłkarze rośli i przebijali się nawet do kadry Adama Nawałki. Teraz ludzie strzelają do Marcina Dorny… OK, w pewnym sensie mają rację, bo trener jest odpowiedzialny za końcowy efekt. Ale za moment będą europejskie puchary i będziemy strzelać do kolejnych. I tak w kółko. Ja Dornę uważam za dobrego, inteligentnego trenera, który umie dużo rzeczy poukładać, jest też dobrym edukatorem. W strukturach PZPN wszyscy postrzegamy go pozytywnie. Ale jednocześnie mam świadomość, że nie wszystko poszło jak najlepiej.
– Zostanie wycofany do młodszych roczników?
– Nie chciałbym się do tego teraz odnosić. Mój stosunek do Dorny się nie zmienił, ale oczywiście porozmawiam z nim. Zawsze dochodzi aspekt psychiczny. Michał Probierz też miał potrzebę rozpoczęcia czegoś innego. To u szkoleniowców normalne. Spotkam się z wiceprezesem Markiem Koźmińskim, wyciągniemy wnioski. Już 1 września startują następne eliminacje, więc czasu jest niewiele… My lubimy po imprezie postawić szubienicę, ale pamiętajmy, że od powieszenia jednej osoby nie będziemy mieć lepszej piłki. Skupmy się na podstawach, na ciężkiej pracy. Ale też zejdźmy na ziemię. U nas niektórzy myślą, że jak zrobisz równe, podgrzewane boisko treningowe, czyściutką szatnię, dasz nowe piłki i nowe buty, to z przywiezionego na trening dziecka za 10 lat będzie nowy Lewandowski. Nie będzie, będzie raczej kibic reprezentacji, a nie nowy Lewandowski. Żeby być piłkarzem potrzebne są też rzeczy nienamacalne – trzeba mieć zacięcie, chęci, śnić każdej nocy o strzelanych golach. My jako PZPN będziemy dalej skupiać się nad tym, by każdy miał coraz lepsze warunki do pracy, będziemy dalej pracować, a co z tego wyniknie – zobaczymy.
– Czy nie jest tak, że ten turniej pokazał, iż 23-latkowie to trudny materiał do prowadzenia. Ludzie, którzy jeszcze niewiele osiągnęli, ale już bujają w obłokach?
– I potrzebny trener z tak zwaną ciężką ręką? Nie wiem. Ta nasza młodzież… Obserwowałem chłopaków z boku i zrobili na mnie pozytywne wrażenie. I Bielikowi też ten tydzień z kadrą dobrze zrobił, mimo że chłopak ostatecznie nie zagrał.
– Brakowało go na boisku?
– Będzie miał za moment okazję się wykazać w eliminacjach. U nas zawsze najlepsi są ci piłkarze, którzy akurat nie grali. A najgorsi – ci, którzy zagrali. To bez sensu. Marcin Dorna dwa razy był w Anglii na meczach Bielika, później miał go stale na treningach. Gdyby uznał, że Bielik mu na boisku pomoże, to by przecież go wystawił. Ale uznał, że inni pomogą bardziej. Najwięcej do powiedzenia o Krystianie mają ci, którzy nie widzieli żadnego jego meczu i żadnego treningu. Szkoda czasu na takie dyskusje. Myślę, że sam Bielik został trochę źle zrozumiany. Co innego chciał powiedzieć, co innego z tego wyszło.
– W skrócie powiedział, że trener się nie nadaje.
– Moim zdaniem nie. Moim zdaniem chciał powiedzieć, że im się gra nie klei, że robią wszystko za wolno i że to co robią na treningu potem nie wychodzi. Rozmawiałem z nim pięć minut po tej wypowiedzi. Ale nieważne. Środowisko piłkarskie jest tak rozplotkowane, że gdyby Dorna nie potrafił prowadzić treningu, to byście o tym wiedzieli pięć minut po zejściu piłkarzy do szatni. A czy było tak, że przez lata się o tym mówiło? Nie. Nikt nigdy niczego nie zarzucał Dornie. Dajmy więc spokój, bo mówimy o naprawdę zdolnym, uczciwym człowieku. Reprezentacja to jest niedziela, to jest święto. Jeśli chcemy szukać przyczyn, dlaczego nasi piłkarze są mało cwani, dlaczego nie potrafią wykorzystać swojej szybkości, dlaczego nie pokazują się jeden drugiemu, to musimy raczej skupić się na tym, co dzieje się między poniedziałkiem a sobotą. Ale też nie lamentujmy – jest coraz lepiej, w każdym kolejnym roczniku. I wie pan co?
– Słucham.
– Piłce trzeba się poświęcić. Jak słyszę, że w Kielcach jest problem, bo trener zabronił piłkarzom chodzić w klapkach na posiłki… Skoro zabronił, to w tej sekundzie przestajesz chodzić w klapkach, proste. Przestańmy wszystko podważać, na każdym szczeblu, bo do niczego nie dojdziemy.
Rozmawiał STAN