– Wiem, że kibice surowo nas oceniają i mają do tego prawo. Proszę jednak, aby to nie wpływało na frekwencję. Skoro mamy 40-tysięczny stadion, to marzy mi się 40 tysięcy widzów, ale jestem realistą i zdaję sobie sprawę z tego, że aż tylu kibiców nie przyjdzie. Proszę jednak tych, którzy deklarują wierność klubowi, aby nam pomogli, bo my tego potrzebujemy – zaapelował trener Lecha Poznań, Mariusz Rumak (sport.pl).
Dzisiaj jeden z naszych znajomych chciał spełnić prośbę Rumaka. Obiecał 6-letniemu synowi, że zabierze go na mecz. Niestety, na stadionie odbił się od ściany. Chciał wyrobić synowi kartę kibica, ale kasjerka poinformowała go, że musi przedstawić dokument stwierdzający, że to jest faktycznie jego syn. Innymi słowy – kazała mu przynieść akt urodzenia.
– To jakiś pieprzony absurd. Podawałem numer PESEL syna, ale i to nie wystarczyło. Nie mam co robić, tylko biegać za jakimiś dokumentami, żeby iść na mecz. Synowi obiecałem i teraz mi głupio – zamiast na stadion, pójdzie pojeździć na rolkach. Ja na pewno już nie będę użerał się z jakimś babskiem z kasy… Niedawno na mecz po raz pierwszy wybrali się moi znajomi. Zanim wyrobili sobie karty kibica, z czym oczywiście też mieli problemy, to wiesz, w której minucie weszli? W 75! Jak Lech chce ściągać na trybuny ludzi, to niech się trochę bardziej postara. Na pewno są ludzie, którzy chętnie spędzą w jakiejś kolejce cztery godziny, ale ja się do nich nie zaliczam – mówił.